Po trzynastej porażce głowa poszła pod topór

Artur Skowronek już przed meczem z Zagłębiem Lubin wiedział co go czeka.


Swoją przygodę z Wisłą Kraków Artur Skowronek rozpoczął 14 listopada 2019 roku. Pracował więc 380 dni, w których poprowadził Białą gwiazdę w 34 spotkaniach – 33 w ekstraklasie i jednym „niewypale”, jak określono porażkę 1:2 z III-ligowym KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski w I rundzie Pucharu Polski.

Na ligowych boiskach 38-letni szkoleniowiec zanotował 12 zwycięstw 8 remisów i 13 porażek. Ta trzynasta oznaczała koniec rozdziału, w którym krakowianie najlepszy okres zanotowali na przełomie roku. Od 13 grudnia, kiedy to 1:0 pokonali liderującą wówczas Pogoń, wygrali 5 spotkań z rzędu, a ich passa 8 meczów bez porażki trwała do 8 marca, bo wtedy zremisowali 1:1 z Lechem.

Pandemia przerwała jednak ten punktowy marsz i choć cel, jakim było utrzymanie się w ekstraklasie, został zrealizowany bez większych problemów, to nierówna forma prezentowana na finiszu rozgrywek okazała się także bolączką przebudowanej już drużyny również w rundzie jesiennej.

O tym, że niezadowolenie z postawy zespołu – czytaj pracy trenera – rosło coraz coraz bardziej świadczyły słowa Artura Skowronka przed mecze z Zagłębiem Lubin:

– Już po meczu z Wisłą Płock można było wiele usłyszeć. Natomiast ja jestem facetem, który myśli tylko o jednym: „Rób to na co masz wpływ”. Masz wpływ na to jak zespół ma wyglądać personalnie w meczu z Zagłębiem, jak chcemy zagrać taktycznie i jak ma być pobudzony. To jest moja robota. Oczywiście, wyniki rozliczają moją pracę.

Z tygodnia na tydzień trzeba udowadniać czy ty tą pracą się bronisz i takie są zasady tej gry. Ludzie, którzy są wokół tego zespołu na pewno podejmą takie decyzje, które będą dobre dla klubu, bo dzisiaj są w nim tacy ludzie i ja muszę się z tym liczyć.

Natychmiast po sobotniej porażce 1:2 z lubinianami zarząd Wisły Kraków podjął decyzję, którą niespełna dwie godziny po ostatnim gwizdku, można już było przeczytać na oficjalnej stronie klubu. Nie znaczy to jednak, że włodarze 13-krotnego mistrza Polski, mieli już przygotowany scenariusz działania. Świadczy o tym choćby fakt, że nowy trener nie stał w klubowym korytarzu.


Czytaj jeszcze: Stołek pod Skowronkiem stracił nogę

Pojawiły się tylko spekulacje i plotki. Częstochowski ślad wiodący do Jacka Magiery nie został potwierdzony. Maciej Skorża swój powrót pod Wawel wolałby przełożyć na początek przyszłego roku, bo w tym Wisłę czekają jeszcze derby z Cracovią, przyjazd Legii i wyjazd na mecz z Lechem, więc nie chce wchodzić „pod gilotynę”.

Na transferowej karuzeli zaczęły się też kręcić nazwiska Niemców Thomasa Dolla i Peter Hyballi, z którymi Jakub Błaszczykowski zna się z czasów spędzonych w Dortmundzie. Lista polskich „kandydatów” też jest spora, a kibice z niecierpliwością czekają na informację kto poprowadzi ich zespół w piątkowym meczu po drugiej stroni Błoni.


Fot. Michał Kość/PressFocus