Decyzja dopiero po sparingu

Sztab Podbeskidzia miał wczoraj podjąć decyzję odnośnie testowanego Florentina Bouoliego. Kapitan Michał Janota tłumaczył z kolei, dlaczego nie udało się pokonać beniaminka z Pruszkowa.


Napastnik od tygodnia trenuje z drużyną Grzegorza Mokrego, jednak jak usłyszeliśmy w klubie, nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Wczoraj późnym popołudniem w Dankowicach zaplanowany został wewnętrzny w sparing. Pierwszoligowa drużyna zmierzyła się w nim z czwartoligowymi rezerwami. Po sparingu miała zapaść ostateczna decyzja w sprawie 25-latka.W dwóch ostatnich sezonach występował na drugim poziomie rozgrywkowym w Grecji. Zawodnik grał w zespole Veria NPS oraz Pierikos Katerini, w którym występował wcześniej na trzecim poziomie ligowym.

Łącznie przez trzy sezony zagrał w 69 spotkaniach i zdobył 10 bramek. Wcześniej napastnik był zawodnikiem węgierskiego Debreczyna. Wystąpił tylko w dwóch spotkaniach krajowego pucharu. Przygodę z piłką rozpoczynał w rezerwach francuskiego Stade Reims (zagrał tylko w czerech meczach). Teraz jako wolny piłkarz trafił na testy do Bielska-Białej. W środowym sparingu zagrać ma także Haris Kadrić. Ten od tygodnia jest piłkarzem Podbeskidzia, ale w sobotnim spotkaniu ze Zniczem Pruszków nie otrzymał szansy.


Czytaj więcej:


Janota: Dopiero budujemy zespół

Drużyna jest już po analizie zremisowanego spotkania ligowego z beniaminkiem. Kapitan drużyny Michał Janota przyznał, że nie był to udany mecz w wykonaniu „górali”.

– Na pewno nie był to nasz najlepszy mecz, powiedziałbym nawet, że mocno średni. Prowadziliśmy 1:0, później zabrakło nam koncentracji i prowadzenia meczu. Zespół jest dopiero budowany Przyszło wiele nowych osób. To nie jest łatwe od razu pięknie grać i mieć wyniki. Potrzeba czasu i mam nadzieję, że szybko się „złapiemy”. Grając u siebie musisz gryźć trawę i walczyć 90 minut. Trzeba cierpliwie poczekać i budować to, co mamy. Zabrakło większej ambicji i parcia do przodu – podsumował występ Janota, który w dniu spotkania świętował 33. urodziny.

Wyjaśniona została także kwestia straconego gola, gdy Martin Chlumecky zamiast wybić piłkę pozwolił, by ta zmierzała w pole karne. Okazuję się, że czeski obrońca nie interweniował i nie wybił płaskiego dośrodkowania, bo chwilę wcześniej Patrik Lukać głośno krzyknął „moja”. Chlumecky był przekonany, że bramkarz wyłapie podanie. Tak się jednak nie stało i Znicz doprowadził do remisu.

Podbeskidzie z akademią?

Dużo dzieje się także w zaciszu klubowych gabinetów. Finalizowane są rozmowy na temat włączenia do struktur spółki sześciu drużyn młodzieżowych BBTS-u Podbeskidzia, czyli podmiotu, który na papierze jest akademią klubu. Na papierze – bo spółka TS Podbeskidzie za stosowny dokument niezbędny do licencji płaci ok. 20 tys. zł. miesięcznie, ale nie ma realnego wpływu na działania BBTS-u. To ma się zmienić w najbliższych tygodniach, jeśli spółka „wchłonie” część stowarzyszenie, a w zamian obecny właściciel akademii miałby otrzymać 5-procentowy pakiet akcji.

Rozmowy w tej sprawie prowadzone są przez prezesa Bogdana Kłysa od kilku miesięcy i są bardzo bliskie finalizacji, a zależeć szczególnie na tym powinno także władzom Bielska-Białej, które posiadają 65-proc. pakiet akcji klubu piłkarskiego. Ogłoszony pod koniec 2021 roku plan utworzenia akademii piłkarskiej wspólnie z hiszpańskim III-ligowcem z Leonesy okazał się klapą i budowa profesjonalnej akademii w oparciu o drużyny młodzieżowe BBTS-u jest doskonała okazją, by temat hiszpańskiej szkółki piłkarskiej zakończyć poprzez ogłoszenie innego projektu.

(kab)


Fot. Łukasz Sobala/Press Focus