5 goli w Warszawie

Legia Warszawa – Ordabasy. Z problemami, ale Legia wciąż jest w grze o fazę grupową Ligi Konferencji Europy.

Pierwszy mecz rywalizacji pucharowej Legii Warszawa w Szymkencie mógł wzbudzić pewne obawy, czy stołeczny zespół jest odpowiednio przygotowany do gry na europejskiej arenie. Zeszłotygodniowy mecz zakończył się remisem, a gra zespołu Kosty Runjaicia nie była przekonująca. Warszawiacy, żeby wymazać z pamięci te chwile, musieli w rewanżu pokazać, na co ich stać.

Dwie bramki do przerwy

Mecz zaczął się obiecująco dla gospodarzy. W 13 minucie piłkę w siatce umieścił Tomasz Pekhart, ale wtedy sędzia prawidłowo doszukał się spalonego. Jednak już 5 minut później Legia wyszła na prowadzenie. Błąd Temirlana Erlanova z boku boiska wykorzystał Paweł Wszołek. Skrzydłowy zszedł z piłką w pole karne i w sytuacji sam na sam pewnie umieścił piłkę w siatce.

Ordabasy w międzyczasie miały jedną dogodną okazję. Naciskany w obronie przez ofensywnych zawodników z Szymkentu Rafał Augustyniak nie miał co zrobić z futbolówką. Podjął decyzję o podaniu do swojego partnera, jednak zrobił to w taki sposób, że obsłużył rywala. W sytuacji stuprocentowej napastnik gości pomylił się, a dosłownie chwilę później gola na 1:0 strzelił Wszołek.

Na jednobramkowym prowadzeniu Legia nie poprzestała. Jeszcze przed przerwą udało jej się strzelić kolejną bramkę. Tym razem na listę strzelców wpisał się Yuri Ribeiro, który dobił piłkę do pustej bramki po strzale Artura Jędrzejczyka.


Czytaj także:


Od razu po przerwie serca kibiców z Warszawy zamarły. W 48 minucie po bardzo dobrze wyegzekwowanym rzucie wolnym Ordabasy trafiły do bramki. Wydawało się, że od tego momentu zacznie się odrabianie przez nich strat, ale ostatecznie Legii pomogła decyzja sędziowska. Arbiter spotkania dopatrzył się faulu na Tomaszu Pekharcie podczas wykonywania stałego fragmentu gry. Powtórki pokazały, że jeżeli doszło do przewinienia, to było ono tym z rodzaju „lekkich”.

Złapali kontakt

Widać było, że goście wyszli na drugą połowę z jednym celem – doprowadzenia chociaż do remisu. Ofensywne nastawienie zespołu z Szymkentu z jednej strony powodowało, że Legia musiała być czujna w obronie, natomiast z drugiej strony dawało gospodarzom możliwości wyprowadzania kontr. W tym momencie było wiadome, że na dwóch trafieniach w tym spotkaniu się nie skończy.

Rzeczywiście tak było, bo kontaktowego gola w 57 minucie zdobył Usevalad Sadovski. Napastnik wykorzystał zamieszanie w polu karnym i po strzale swojego partnera z zespołu tylko zmienił trajektorię lotu piłki, dzięki czemu ta przekroczyła linię bramkową.

Radość Kazachów z gola trwała kilkanaście minut. W tym czasie naciskali na Legię, ale nie byli w stanie doprowadzić do wyrównania. To wykorzystali piłkarze trenera Runjaicia, wyprowadzając kontrę. Wszołek ruszył z piłką po skrzydle, po czym wyłożył piłkę Pekhartowi. Czeski snajper jedynie dołożył nogę i pokonał bramkarza przeciwników.

Kolejny zwrot akcji

Gdy wydawało się, że już nic złego Legii się nie stanie, nadszedł zwrot akcji. Goście z Kazachstanu nie mieli zamiaru się poddawać i po raz kolejny udało im się zmniejszyć stratę do jednego gola. Po rzucie rożnym  gola zdobył kapitan zespołu Sergey Maliy. Była 84 minuta, przez co drużyna z Szymkentu wciąż była w grze, a jej niezwykle dopracowane stałe fragmenty gry zaczęły budzić realną grozę pod bramką Kacpra Tobiasza.

I choć emocje w ostatnich minutach buzowały zarówno w jednym, jak i w drugim zespole, to kolejny, szósty raz do bramki już trafić się im nie udało. Legia po trudnym boju, z wieloma zwrotami akcji, wciąż pozostaje w walce o grę w fazie grupowej LKE.

Legia Warszawa – Ordabasy Szymkent 3:2 (2:0)

1:0 – Wszołek, 18 min, 2:0 – Ribeiro, 41 min, 2:1 – Sadovski, 57 min, 3:1 – Pekhart, 71 min, 3:2 – Maliy, 84 min

LEGIA: Tobiasz – Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro – Wszołek, Slisz, Elitim (90. Sokołowski), Kun (78. Baku) – Josue (90. Rosołek), Pekhart (78. Kramer), Muci (65. Gual). Trener Kosta RUNJAIĆ.

ORDABASY: Shaizada – Mbodj, Maliy, Erlanov – Auro (88. Matic), Tagybergen (82. Zhaksylykov), Makarenko, Astanov – Islamkhan (73. Tungyshbayev), Sadovski (73. Abdikholikov), Umarov (46. Jorginho). Trener Aleksandr SEDNEV.

Sędziował Kevin Clancy (Szkocja). Żółte kartki: Pekhart, Tobiasz, Slisz – Sadovski, Makarenko, Tagybergen.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus