Teraz czas na Słowaków!

Żalgiris Kowno – Lech Poznań. Bez większych kłopotów poradził sobie w rewanżu Lech Poznań i po wyeliminowaniu Żalgirisu może szykować się na kolejnego przeciwnika w pucharach.


Wynik pierwszego meczu, jak i jego przebieg pozwalały z optymizmem patrzeć na rewanż w Kownie. Pewnie też dlatego trener John van den Brom pozwolił sobie na lekkie zarotowanie składem, w efekcie czego do wyjściowej jedenastki wskoczyło dwóch poznańskich „świeżaków”. Między słupkami stanął Bartosz Mrozek, który latem wrócił do klubu po udanym wypożyczeniu do Stali Mielec, a ogólnie był to jego trzeci występ w barwach „Kolejorza” (wcześniej „łapał” tylko w starciach Pucharu Polski ze znacznie niżej notowanymi rywalami). Z kolei na skrzydle Holender wystawił prawie 20-letniego Filipa Wilaka, który grał wczoraj swój mecz numer 5 dla Lecha – ale pierwszy od początku.

To nie przeszkodziło gościom z Polski w kontrolowaniu przebiegu spotkania. Jego tempo było dość niskie, ale tylko dlatego, że tego właśnie chciał Lech. Poznaniacy spokojnie rozgrywali piłkę – Żalgiris najczęściej nie był w stanie jej odebrać – a momentami zwiększali dynamikę, z czym Litwini miewali kłopoty. W 13 minucie piłki we własnej siatce omal nie umieścił Edvinas Girdvainis po wrzutce Wilaka, a już minutę później było 1:0. Lech zamknął rywala w jego polu karnym, dośrodkował futbolówkę, tam zgrał ją Miha Blażić, a głową w siatce z bliskiej odległości umieścił będący w kapitalnej dyspozycji Filip Marchwiński.


Czytaj więcej:


Żalgiris nawet jeśli chciał odpowiedzieć, to nie potrafił. „Kolejorz” kontrolował przebieg spotkania, choć paradoksalnie… w 22 minucie kowieńczycy mieli stuprocentową okazję! Lech zdrzemnął się w obronie i „dostał” prostopadłe podanie w powstałą lukę, w efekcie czego do sytuacji sam na sam doszedł Anton Fase – Mrozek pokazał jednak klasę. Kilkanaście minut później indywidualnie – ale bez skutku – próbował Gratas Sirgedas, na co odpowiedzieli poznaniacy. Marchwiński piętą „uruchomił” Afonso Sousę, a ten wpadł w „szesnastkę” i zmarnował doskonała okazję.

Druga połowa rozpoczęła się od strzału z dystansu autorstwa Fase, a potem… nie działo się nic szczególnego. Biorąc pod uwagę, że atmosfera na stadionie była dość spokojna, momentami można było odnieść wrażenie, że ogląda się sparing. Lech był zupełnie spokojny o rezultat, a i Żalgiris najwyraźniej uświadomił sobie, że do niczego więcej na boisku nie dojdzie. Co więcej, Litwini mieli furę szczęścia, bo w 80 minucie Artur Sobiech został sfaulowany przez Edviniasa Kloniunasa w „szesnastce” gospodarzy. Sędzia od razu podyktował „jedenastkę”, podszedł do niej sam poszkodowany… i trafił w słupek. W tą samą część bramki uderzył chwilę później także Nika Kwekweskiri, a na 2:0 podwyższył w końcu w doliczonym czasie Adriel Ba Loua. Żalgiris w 94 minucie zdobył tylko bramkę honorową autorstwa Karolisa Uzeli, któremu pomógł rykoszet.

Lech awansował tym samym do III rundy eliminacji do Ligi Konferencji, w której zmierzy się ze Spartakiem Trnawa. Słowacy wyeliminowali łotewską Audę Kekava, którą po pierwszym remisie 1:1 rozbili wczoraj 4:1.


Żalgiris Kowno – Lech Poznań 1:2 (0:1)

0:1 – Marchwiński, 14 min (głową), 0:2 – Ba Loua, 90+1 min, 1:2 – Uzela, 90+4 min.

ŻALGIRIS: Mikelionis – Noslin, Kloniunas (81. Kucys), Spano, Girdvainis, Karwackij (46. Latouchent) – Sirgedas (64. Dolżnikov), Uzela, Armanacivius (64. Silkaitis) – Auzmendi (64. Valskis), Fase. Trener Marius STANKEVICIUS.

LECH: Mrozek – Pereira, Blazić (75. Czerwiński), Milić (46. Pingot), Douglas – Karlstroem – Szymczak (69. Hotić), Sousa (46. Kwekweskiri), Marchwiński, Wilak (61. Ba Loua) – Sobiech. Trener John VAN DEN BROM.

Sędziował: Mads-Kristoffer Kristoffersen (Dania). Żółte kartki: Kloniunas, Uzela – Marchwiński, Pingot.


Fot. Paweł Jaskóła/Pressfocus