Podbeskidzie. Chcą być szczęśliwsi

Podbeskidzie na nikogo nie musi się oglądać. Awansuje do ekstraklasy w środę, jeżeli pokona u siebie Odrę Opole.

Przed meczem w Jastrzębiu-Zdroju ze sztabu szkoleniowego Podbeskidzia Bielsko-Biała nie wypłynęła informacja, że na boisku zabraknie Łukasza Sierpiny. Kapitan „górali” doznał… „drobnego urazu”, ale tego, co dokładnie stało się skrzydłowemu, dowiedzieć się nie sposób. Trener Krzysztof Brede skrzętnie ukrywa takie wiadomości, do czego zresztą ma pełne prawo.

Udało się nam jednak dowiedzieć, że „Sierpikowi” istotnie nie stało się nic poważnego i wiele wskazuje na to, że będzie on do dyspozycji szkoleniowca na jutrzejszy mecz. Podbeskidzie zmierzy się u siebie z Odrą Opole i rachunek jest banalnie prosty.

Jeżeli drużyna spod Klimczoka zdobędzie w tym spotkaniu trzy punkty, awansuje do ekstraklasy. Bez względu na to, co wydarzy się dziś w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie Warta Poznań zmierzy się z GKS-em Tychy. Przypomnijmy bowiem, że „górale” mają lepszy bilans bezpośrednich spotkań z „Zielonymi”, który jest decydujący przy równej ilości zdobytych punktów.

Superpraca

Wracając jednak do wątku Łukasza Sierpiny, to warto zaznaczyć, że uraz takiego zawodnika to dla trenera Krzysztofa Bredego nie lada wyzwanie. Wiadomo bowiem, że gracz ten jest niezwykle ważnym elementem układanki Podbeskidzia. 32-letni skrzydłowy w tym sezonie strzelił 6 goli i zaliczył 9 asyst.

W kadrze Podbeskidzia nie ma zawodnika, który mógłby go zastąpić na boisku w proporcji jeden do jednego. Dlatego szkoleniowiec „górali” zdecydował się na innego rodzaju manewr personalny. Jakub Bieroński, który z bardzo dobrej strony zaprezentował się w meczu przeciwko Radomiakowi, tym razem nie znalazł się w wyjściowej jedenastce.

Brede postanowił wystawić na lewym skrzydle innego młodzieżowca, Mateusza Sopoćkę. A trio środkowych pomocników stworzyli doświadczeni piłkarze, czyli Rafał Figiel, Tomasz Nowak i Michał Rzuchowski.

Tymczasem „Sopot” zagrał na skrzydle i spisał się na tyle przyzwoicie, że brak Sierpiny nie był aż tak bardzo odczuwalny. Mało tego, 21-letni piłkarz, wypożyczony z Lechii Gdańsk, otworzył wynik sobotniego meczu.

– Takie były założenia, abym szukał dla siebie miejsca w środku pola. Abym dawał trochę placu Kacprowi Gachowi na lewym skrzydle. Myślę, że dobrze to funkcjonowało. Cała drużyna była mocno zaangażowana w ten mecz i wykonaliśmy superpracę – powiedział po meczu Sopoćko, który na listę strzelców wpisał się po raz trzeci w tym sezonie.

Poprzednio strzelał bramki w meczach w Bielsku-Białej. Trafił do siatki, przewrotką, w meczu przeciwko GKS-owi Bełchatów, a także zdobył pięknego gola, strzałem z dystansu w samo okienku, przeciwko Puszczy Niepołomice.

Mecz pod kontrolą

Tym razem aż tak efektowny nie był, a na dodatek miał trochę szczęścia, bo Grzegorz Drazik, golkiper jastrzębskiego zespołu, się pośliznął. – Ten pierwszy gol w meczu zawsze jest ważny. Wiadomo, że kiedy strzela się bramkę, to napędza to zespół. Cieszę się, że tym razem to mnie udało się wpisać na listę strzelców.

Po przerwie od razu szliśmy po drugiego gola. Mieliśmy grać cierpliwie, bo wiedzieliśmy, że swoje sytuacje będziemy mieli. Trzeba było je wykorzystać i tak właśnie się stało. Później było trochę łatwiej. Od momentu, kiedy padła druga bramka, mieliśmy ten mecz już pod kontrolą – podkreślił Sopoćko i trudno się z nim nie zgodzić.


Czytaj jeszcze: Czy to już autostrada?


Podbeskidzie było w Jastrzębiu-Zdroju drużyną zdecydowanie lepszą, szczególnie w drugiej połowie. Choć, jak przyznał autor pierwszego gola, „górale” nie spodziewali się łatwej przeprawy. – Pamiętaliśmy mecz z Jastrzębiem w Bielsku-Białej. Tamto spotkanie do łatwych z pewnością nie należało.

Dodatkowo w GKS-ie doszło do zmiany trenera, a wiadomo, jak to działa na drużynę. Na pewno każdy z chłopaków drużyny przeciwnej chciał się pokazać. Niemniej jednak mieliśmy swój plan na to spotkanie i dzięki determinacji doszliśmy do trzech punktów – to raz jeszcze Mateusz Sopoćko, który doskonale wie, co czeka jego drużynę już jutro.

– Zdajemy sobie sprawę z tego, że na ten mecz czeka całe Bielsko. Ale my podejdziemy do tego spotkania spokojnie. Na pewno powalczymy o komplet „oczek”. Po to, aby już w środę przypieczętować ten cały udany sezon. Mam nadzieję, że po końcowym gwizdku będziemy szczęśliwi – podkreślił „Sopot”.



Na zdjęciu: Mateusz Sopoćko (z prawej) w Jastrzębiu-Zdroju wpisał się na listę strzelców po raz trzeci w tym sezonie.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus