Podbeskidzie. Debiutował na czerwono
Karol Danielak drugi raz w życiu zagrał na prawej obronie. Było dużo lepiej, aniżeli za pierwszym razem…
Karol Danielak był w poprzednim sezonie najskuteczniejszym ligowym strzelcem Podbeskidzia. Trafił 13 razy w pierwszej lidze i walnie przyczynił się do tego, że drużyna spod Klimczoka awansowała do ekstraklasy. Zderzenie z rzeczywistością na wyższym poziomie rozgrywkowym okazało się jednak dla niego, jak zresztą dla całej drużyny „górali”, dosyć bolesne. O strzeleckich popisach nie ma mowy, 29-latek trafił w bieżących rozgrywkach raptem raz, i to zaraz na początku rywalizacji.
W drugiej kolejce, w starciu z Cracovią, i był to jego pierwszy w ogóle gol w elicie. Następnie Danielak notował przeciętne występy, a w meczu z Wartą Poznań, na początku października, doznał kontuzji. Dość szybko się z nią jednak uporał, ale za uraz zapłacił wysoką cenę. Bo w dwóch następnych meczach nie pojawił się na boisku, choć był gotowy do gry. W poprzednim sezonie taka sytuacja była nie do pomyślenia.
I pewnie mecz wtorkowy, z Zagłębiem Lubin, też zacząłby na ławce rezerwowych. Ale przed spotkaniem okazało się, że aż dwóch prawych obrońców Podbeskidzia – Bartosz Jaroch i Filip Modelski – otrzymało pozytywne wyniki testów na koronawirusa. Biorąc jeszcze pod uwagę uraz Szymona Mroczki, który również występował na tej pozycji w tym sezonie, trener Krzysztof Brede został postawiony pod ścianą.
Musiał wystawić na prawej stronie defensywy Karola Danielaka. Który występował niegdyś w tej formacji, ale na lewej flance. Na przeciwległej zaliczył jedynie epizod i to niezbyt ciekawy. – Kiedyś w Chrobrym Głogów, w meczu z Górnikiem Zabrze, również zagrałem na prawej obronie. Dosyć krótko, bo w 20 minucie… obejrzałem czerwoną kartkę – uśmiechnął się Karol Danielak.
Tym razem było dużo lepiej. Zawodnik występujący wcześniej w Podbeskidziu na pozycji skrzydłowego zagrał bardzo poprawnie. Nie popełnił rażącego błędu w defensywie, a na dodatek potrafił podłączyć się do akcji ofensywnej.
Czytaj jeszcze: Za wszelką cenę
– Zawsze jest coś do poprawy, ale przez pryzmat wyniku mogę powiedzieć, że jestem zadowolony – podkreślił gracz ekipy spod Klimczoka. – Zagraliśmy mądrze i momentami kontrolowaliśmy to spotkanie, bo Zagłębie wiele sytuacji sobie nie stworzyło. Wszyscy stawiali naszego rywala w roli faworyta, ale my spokojnie wykonywaliśmy swoją pracę, walczyliśmy i pokazaliśmy, że serduchem w tej lidze można dużo zdziałać – zaznaczył Danielak.
W starciu z Zagłębiem, Podbeskidzie nie wykorzystało rzutu karnego. Ale też lo się do drużyny trenera Bredego uśmiechnął, bo gola dającego zwycięstwo podarował jej Dominik Hładun, bramkarz Zagłębia. – Suma szczęścia z obu stron wyszła zero– ocenił nowy prawy obrońca Podbeskidzia, bo wiele wskazuje na to, że przynajmniej w kilku następnych Karol Danielak nadal będzie występował na tej pozycji. Nic bowiem nie wskazuje na to, że Modelski, Jaroch, a nawet Mroczko, szybko wrócą do gry.
– Ciągle musimy walczyć i zostawiać dużo serca na boisku. Żeby nasz dorobek był co raz większy. Mam nadzieję, że ten mecz z Zagłębiem pokazał nam, że możemy i potrafimy.
29-latek bardzo cieszył się z trzypunktowej zdobyczy, choć na celebrowanie sukcesu nie było czasu, bo Podbeskidzie – w najbliższych dniach – grać będzie często. Ale Danielakowi to nie przeszkadza. – W sobotę gramy już ze Śląskiem. Zdecydowanie wolimy grać co cztery dni, niż pauzować cztery tygodnie. Każdy z nas cieszy się na kolejne spotkania, a do każdego z nich przygotowujemy się osobno. Z optymizmem patrzymy w przyszłość i wiemy, że w tej lidze każdy może wygrać z każdym.
Na zdjęciu: Karol Danielak nie zwykł grywać na prawej obronie. Ale w meczu z Zagłębiem Lubin poradził sobie bardzo dobrze.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus