Podbeskidzie. Dużo materiału do analizy

Podbeskidzie w niedzielę zagra z Chrobrym, dwa ostatnie występy na pewno dały trenerom sporo do myślenia.


Po meczach rozegranych w ubiegłym tygodniu na wyjeździe w Olsztynie i Sosnowcu sztab szkoleniowy Podbeskidzia zyskał sporo materiału do analizy. Na pewno nie były wykonaniu „górali” nudne, bo przecież padło w nich aż 10 goli, za co odpowiadają dwa czynniki. Powrót do gry, po zawieszeniu za czerwoną kartkę, Kamila Bilińskiego, a także… niemądre zachowania graczy Podbeskidzia w obronie.

„Górale” 2 z 4 bramek stracili po wrzutach z autu, co przez każdego szkoleniowca jest najbardziej piętnowane. Ponadto w Olsztynie pewnie prowadzili 3:0, a po chwili zrobiło się nerwowo, bo Stomil zdobył dwa gole. W Sosnowcu stracili zwycięstwo w końcówce meczu.

– Musimy kontynuować to, co dobre, ale też bardziej zwracać uwagę na sytuacje, po których tracimy bramki – powiedział Piotr Jawny, szkoleniowiec Podbeskidzia. – To są głupio stracone gole. Nie po jakichś dobrych akcjach rywala, ale po sytuacyjnych, podbramkowych zdarzeniach. Musimy inaczej na nie reagować niż w pozostałych częściach boiska. W polu karnym reakcje są bardziej instynktowne, a każdy zawodnik musi być zaangażowany.

Nie ma wielkiej filozofii, aby takie sytuacje wybronić – podkreślił opiekun „górali”. Problem ten nie dotyczy jedynie dwóch ostatnich spotkań. We wcześniejszych meczach było podobnie i trenerzy bielskiego zespołu zdecydowali się na zmiany, przed meczem w Olsztynie, w linii obrony.

Przypomnijmy, że od początku sezonu trójkę stoperów tworzyli Julio Rodriguez, Michał Kowalski-Haberek i Daniel Mikołajewski. Ostatniego z wymienionych w dwóch ostatnich meczach zastąpił jednak Michał Wypych. „Miki” nie ma problemów zdrowotnych, a więc decyduje dyspozycja. Oczywiście nadal nie mogą trenerzy liczyć na Costę Nhamoinesu. Gracz z Zimbabwe nie dość, że przyjechał pod Klimczok zupełnie nieprzygotowany do grania w piłkę, to na domiar złego cały czas nie jest w pełni formy po kontuzji. Coraz więcej znaków wskazuje na to, że ktoś podrzucił Podbeskidziu kukułcze jajo. Piłkarz z Podbeskidzia zaliczył w tym sezonie… 17 minut.

Być może pisanie o tym, jak ważną postacią dla Podbeskidzia jest Kamil Bilińskiego staje się nużące, ale liczby mówią same za siebie. „Bila”, po powrocie do gry, strzelił 3 z 6 zdobytych przez bielszczan bramek. Bez jego trafień nie byłoby ani zwycięstwa w Olsztynie, ale też remisu w Sosnowcu.



Co ciekawe, 33-letni napastnik awansował na fotel lidera klasyfikacji strzelców I ligi, a ponadto zapisał na swoim koncie 3 asysty. Tylko w 3 z 12 meczów nie zdobywał bramki albo nie zaliczył kluczowego podania. Jednym z tych meczów było feralne spotkanie z Resovią, w którym obejrzał czerwoną kartkę przy… próbie zdobycia bramki. W dwóch pozostałych spotkaniach „górale” do siatek rywali trafić nie zdołali.



Na zdjęciu: Jeżeli „górale” wystrzegać się będą głupich błędów, to będzie bardzo dobrze. Bo mają Kamila Bilińskiego.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus