Raków Częstochowa. Końcowy przegląd kadr

Właściciel Rakowa, Michał Świerczewski, już kilka tygodni temu przyznał, że zmiany w kadrze beniaminka ekstraklasy są nieuniknione i inaczej niż to było tej zimy, nie będą to zmiany ledwie kosmetyczne. W poprzednich przerwach ligowych częstochowianie słynęli ze sporej liczby transferów i za miesiąc maszyna ma ruszyć na nowo.

To wciąż ewolucja?

Pod Jasną Górą zapierają się, że nawet wymiana 7-9 zawodników, bo o takiej liczbie wspominał Michał Świerczewski, w dalszym ciągu będzie kategoryzowana jako ewolucja a nie rewolucja w drużynie prowadzonej przez trenera Marka Papszuna. Szkoleniowiec Rakowa wraz ze swoim składem, z pewnością przeprowadził już dogłębną analizę przydatności poszczególnych piłkarzy do walki poziom wyżej. Przy niektórych można postawić spory znak zapytania, a ostatnie mecze na zapleczu ekstraklasy są także świetną okazją do dania szan gry zawodnikom, którzy wcześniej tych minut na koncie nie mieli zbyt wiele.

Tak jest m.in. z Jakubem Szumskim, bramkarzem numer dwa, który w tym sezonie bronił w Pucharze Polski i spisywał się tam bardzo dobrze. Były golkiper Piasta czy Legii zagrał także w niedawnym meczu z GKS-em Tychy. – Jestem cały czas gotowy do gry. Trener decydując się na wystawienie mnie w bramce może na mnie liczyć – powiedział po spotkaniu Szumski, który o miejsce między słupkami częstochowian walczy z Michałem Gliwą.

Młodzi języczkiem uwagi

Przedstawiciele Rakowa mówiąc o koniecznych zmianach personalnych latem, zwracają uwagę na wymagania dotyczące posiadania i gry młodzieżowcami w piłkarskiej elicie. Częstochowianie rozglądają się za utalentowanymi piłkarzami spełniającymi te wymogi, ale także starają się znaleźć kandydatów wewnątrz klubu. Dlatego cztery mecze, a trzy wiosną, na koncie ma 19-letni Karol Noiszewski, a w meczu z GKS-em Tychy Franciszek Wróblewski po raz pierwszy wybiegł w wyjściowym składzie Rakowa.

– O tym, że zagram w wyjściowym składzie dowiedziałem się przed meczem. Bardzo cieszę się z tego, że dostałem szansę. Myślę, że ciężko na nią pracowałem i mam nadzieję, że w przyszłości otrzymam od trenera kolejne minuty na boisku – opowiada 18-latek, który przekonuje, że poradził sobie z tremą. – Na początku spotkania odczuwałem niewielki stres, ale z biegiem czasu to uczucie zniknęło, a pojawiła się radość z gry. Całości dopełniła atmosfera na stadionie. Nie można prosić o więcej. Pozostaje tylko grać i dawać z siebie wszystko – zapewnia pomocnik, który przygodę z piłką zaczynał w juniorskich drużynach Wisły Kraków.

Do zakończenia sezonu pozostały jeszcze dwie kolejki, a Raków zagra z Sandecją na wyjeździe i z Wigrami przed własną publicznością. Sztab szkoleniowy na pewno wykorzysta te ostatnie okazje do szlifowania młodych, a także sprawdzenia pozostałej siły kadry ekstraklasowego beniaminka.

 

Na zdjęciu: Franciszek Wróblewski ostatnio może liczyć na minuty w pierwszym zespole. W ekstraklasie będzie podobnie?

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ