Podbeskidzie. Fajnie to wygląda

 

Choć poprzedni sezon był dla niego udany – zawodnik rozegrał 20 meczów w I lidze, w barwach Podbeskidzia, i strzelił 3 gole, to tego samego nie można już powiedzieć o rundzie jesiennej bieżącego sezonu.

Michał Rzuchowski, 27-letni defensywny pomocnik, tylko raz w obecnych rozgrywkach pojawił się na boisku w pierwszym składzie Podbeskidzia. Wystąpił w przegranym 1:2 meczu Pucharu Polski z Pogonią Siedlce, a w meczach ligowych grywał wyłącznie z ławki. Zaliczył pięć występów, uzbierał ledwie 49 minut na boisku. Przegrał rywalizację najpierw z Rafałem Figielem i Tomaszem Nowakiem, nie licząc młodzieżowca Konrada Sierackiego, a następnie – wobec urazu Nowaka – wyżej stały u trenera Krzysztofa Bredego akcje Adriana Rakowskiego.

Nie pogodzony z rolą

W tej sytuacji pojawiły się zimą pewne przesłanki ku temu, czy aby bielski klub nie da zawodnikowi wolnej ręki w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Ostatecznie jednak do tego nie doszło, a zawodnik dziarsko przystąpił do treningów.

Na początku okresu przygotowawczego urazu przeciążeniowego doznał wspomniany Figiel i dlatego Rzuchowski, w dwóch pierwszych sparingach – przeciwko Podhalu Nowy Targ i Cracovii – wyszedł na boisko w wyjściowym ustawieniu. I jest – jak na razie – najbardziej eksploatowanym piłkarzem Podbeskidzia w grach kontrolnych.

W pierwszym z wymienionych spotkań spędził na placu gry 75 minut i strzelił bramkę. A w drugim meczu grał przez 82 minuty. – Cieszę się, że trener daje mi szanse w sparingach. Dla mnie każdy mecz jest na wagę złota. Z każdym występem nabieram większej pewności siebie i mogę zaprezentować swoje umiejętności. Im więcej będę grał, tym moja dyspozycja będzie jeszcze lepsza – powiedział Michał Rzuchowski i można po tych słowach wywnioskować, że z rolą rezerwowego piłkarz, który trafił do Podbeskidzia z Bytovii Bytów, wcale nie jest pogodzony.

Nie narzeka również na to, że aktualnie trzeba przede wszystkim ciężko pracować, aby dobrze przygotować się do sezonu. – Sukces, to suma wszystkich wyrzeczeń i ciężkich treningów, do których jesteśmy nastawieni pozytywnie – podkreślił Michał Rzuchowski.

Nabierać pewności siebie

Dwa wygrane przez Podbeskidzie sparingi, to dobry prognostyk na przyszłość. Zresztą nie tylko wyniki, ale też sposób gry we wspomnianych meczach kontrolnych, mógł się podobać.

– Podbeskidzie jest drużyną, która żyje z tego, aby grać ofensywnie, żeby strzelać bramki, a przecież wygrywa ten, który strzeli jedną więcej od przeciwnika. W ostatnich meczach kontrolnych to się udawało. A szczególnie cieszy to, że potrafiliśmy pokonać zespół ekstraklasowy, czyli Cracovię. Ten rywal ma markę samą w sobie, a mimo to daliśmy mu radę – podkreślił pomocnik Podbeskidzia.

„Górale” dawno podczas przygotowań do rundy nie mieli tak dobrego początku, jeżeli chodzi o wyniki meczów kontrolnych. Warto przypomnieć, że słabo spisywali się w tym aspekcie latem, kiedy to nie potrafili wygrać żadnego z pierwszych czterech meczów kontrolnych.

Dopiero w piątym sparingu pokonali, już podczas obozu przygotowawczego, niżej notowany zespół Mieszka Gniezno, a było to – zresztą – ich jedyne zwycięstwo. – Jesteśmy w takim momencie, że każde zwycięstwo jest ważne. Trzeba wygrywać mecze, nabierać pewności siebie i się napędzać. Najważniejsza jednak jest praca. Cieszy, że omijały nas, do pewnego momentu, poważniejsze urazy. Że zawodnicy, którzy mieli je wcześniej, wracają do pełni sprawności. Jako zespół idziemy do przodu i fajnie to wygląda – zaznaczył Michał Rzuchowski.

 

Na zdjęciu: Michał Rzuchowski na początku zimowych przygotowań do sezonu czuje się bardzo dobrze.