Podbeskidzie. Harce na Podlasiu

„Górale” zagrają w Białymstoku po raz siódmy w ekstraklasie. Do tej pory w meczach tych działy się bardzo ciekawe rzeczy.


Podbeskidzie Bielsko-Biała 1 sierpnia 2011 roku debiutowało w ekstraklasie starciem z Jagiellonią Białystok. Mecz ten rozegrano pod Klimczokiem i miał szalenie interesujący przebieg, skończył się remisem 2:2, mimo iż gospodarze przegrywali 0:2. Teraz, a konkretnie w najbliższy piątek, „górale” kolejny raz zmierzą się z ekipą z Podlasia, ale na wyjeździe. I właśnie takie mecze, każdy z nich – praktycznie bez wyjątku – miały bardzo interesujący przebieg. Oba zespoły poharcowały sobie na Podlasiu, a pewna statystyka każe sądzić, że w piątek kibice nudzić się nie powinni. W starciach Jagiellonii z Podbeskidziem w Białymstoku padły 23 gole, co daje średnią niemal 4 bramek na spotkanie!

Swojak „Modela”

Zaczęło się od wyjazdowego zwycięstwa „górali” w sezonie 2011/12, ale pierwsza ciekawostka dotyczy kolejnego meczu, już w sezonie 2012/13. W starciu kolejki otwierającej rozgrywki Jagiellonia wygrała wprawdzie 2:1, ale do historii przeszedł gracz Podbeskidzia. Fabian Pawela strzelił bramkę w 18. sekundzie meczu i ustanowił rekord najszybciej strzelonego gola w ekstraklasie. Co ciekawe, wynik ten przetrwał niemal dwa lata i poprawił go piłkarz… Podbeskidzia, który zresztą zagrał w tamtym spotkaniu, zmieniając pod koniec I połowy… Pawelę. Damian Chmiel, w starciu sezonu 2013/14 z Wisłą Kraków, strzelił gola w 13. sekundzie meczu i jego wyczyn aktualny jest do dziś. „Chmieli” przeciwko Jagiellonii w Białymstoku zagrał jeszcze kilka razy i świetnie pamięta inne, szalenie nietypowe wydarzenia.

Jak to z lutego 2014 roku. Bielszczanie, mimo iż objęli prowadzenie, przegrywali w doliczonym czasie gry 1:2. I w ostatniej akcji meczu doprowadzili do remisu, a trafienie – samobójcze – zapisano na konto Filipa Modelskiego, który od przeszło dwóch lat jest piłkarzem, a jakże, Podbeskidzia. Ostatnio „Model” wrócił do pełni sprawności po operacji barku i być może dziś pojedzie z zespołem na Podlasie odwiedzić stare kąty. W Jagiellonii występował przez 3,5 sezonu. Ale w kolejnym meczu przeciwko Podbeskidziu na stadionie przy ul. Słonecznej nie wystąpił. We wrześniu 2014 roku, do przerwy wydawało się, że gospodarze spokojnie zainkasują trzy punkty, bo prowadzili 3:0. Ale Podbeskidzie miało w swoich szeregach Roberta Demjana, który wrócił właśnie pod Klimczok po nieudanej przygodzie w Belgii.

Karta się odwróciła

Słowak strzelił dwa gole, przy czym drugie z tych trafień było fantastycznej urody. Demjan zazwyczaj nie strzelał bramek spoza pola karnego, a tym razem popisał się genialnym uderzeniem w okienko. Było już tylko 3:2, a chwilę później „górale” mieli świetną szansę na wyrównanie, lecz nie wykorzystali jej. W końcówce meczu fatalny błąd popełnił Richard Zajac i skończyło się 4:2 dla gospodarzy. Na kolejny występ Podbeskidzia w Białymstoku trzeba było nieco poczekać, bo aż do wiosny 2016 roku. „Górale” wygrali 3:0 i pewnie niejeden z kibiców będzie usiłował sobie przypomnieć, jak fantastycznie zagrał wówczas zespół Roberta Podolińskiego. Otóż nie, bielszczanie mieli wówczas niewiarygodne szczęście. Nie, że grali źle, ale do przerwy prowadzili 2:0, mimo iż… nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę rywala. Jak to możliwe? Otóż oba gole padły po samobójczych zagraniach gospodarzy. A w drugiej odsłonie wynik spotkania strzałem z karnego ustalił Adam Mójta.


Przeczytaj jeszcze: Roginić już niedługo


Nie minął miesiąc, a Podbeskidzie ponownie zawitało na Podlasie, bo oba zespoły znalazły się w grupie spadkowej i tym razem bielszczanie tyle szczęścia nie mieli. Można śmiało stwierdzić, że karta się odwróciła. Dwa razy piłkarze Podolińskiego obejmowali prowadzenie i mieli o gola więcej jeszcze w 80. minucie meczu. Ale mecz przegrali, bo Taras Romanczuk w trzeciej doliczonej minucie przesądził o triumfie Jagiellonii. Gdyby zwycięstwo drużyna spod Klimczoka wówczas utrzymała, to bardzo prawdopodobne, że z lepszym efektem powalczyłaby o utrzymanie w ekstraklasie i nie musiałaby na kolejną wyprawę do Białegostoku czekać przeszło cztery lata.

Na zdjęciu: Kadr sprzed ośmiu lat. Fabian Pawela (z lewej) trafił do siatki w meczu w Białymstoku już w 18. sekundzie spotkania.
Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus