Podbeskidzie. Kowale swojego losu

W 2013 roku Czesław Michniewicz „cudownie” utrzymał „górali” w ekstraklasie. Teraz może ich z niej spuścić.


Czesław Michniewicz, trener Legii Warszawa, to ważna postać w historii Podbeskidzia. Kibice spod Klimczoka szczególnie teraz, gdy marzą, by drużyna dokonała niemal niemożliwego i utrzymała się w ekstraklasie, najchętniej wspominają sezon 2012/13.

Przed rundą wiosenną tamtych rozgrywek Michniewicz, który nie był wówczas jeszcze szkoleniowcem „górali”, udzielił słynnej odpowiedzi na pytanie, kogo Podbeskidzie, zajmujące ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem sześciu punktów po rundzie wiosennej, potrzebuje do utrzymania w ekstraklasie? – Podbeskidzie potrzebuje księdza – odparł obecny trener Legii, który kilka miesięcy później został …opiekunem zespołu spod Klimczoka. I utrzymał drużynę w gronie najlepszych.

Nie ksiądz, a biskup

Przed ostatnim meczem sezonu wiadomo było, że z ekstraklasy spadnie jedna drużyna, bo licencji w komisji odwoławczej nie otrzymała Polonia Warszawa. „Górale” zajmowali przedostatnią lokatę i mieli punkt przewagi nad GKS-em Bełchatów. Jechali do Łodzi, na mecz z Widzewem, podczas gdy ich bezpośredni rywal grał w Gliwicach z Piastem. Bielszczanie, za sprawą trafienia Damiana Chmiela, objęli prowadzenie.

Na 2:0 podwyższył niezawodny w tamtym sezonie Robert Demjan, król strzelców ekstraklasy, ale Widzew szybko zdobył kontaktowego gola. Do końca meczu pozostało pół godziny i zrobiło się nerwowo. Tym bardziej, że z Gliwic napłynęła informacja o prowadzeniu Bełchatowa… 3:0.

Pod koniec meczu łodzianie domagali się karnego. Ich zdaniem zawinił Błażej Telichowski i być może, gdyby wówczas obowiązywał VAR, to skończyłoby się inaczej. Jedenastki jednak nie podyktowano, Podbeskidzie utrzymało się w lidze, a Michniewicz został bohaterem. „To nie ksiądz, to co najmniej biskup” – żartowano pod Klimczokiem. Zresztą gdy w marcu 2013 roku Michniewicz obejmował Podbeskidzia, świat żył tym, co działo się w… Watykanie, bo niedługo wcześniej konklawe wybrało nowego papieża. „Habemus Czesław” – takim tytułem opatrzono w „Sporcie” tekst o nominacji Michniewicza na stanowisko trenera Podbeskidzia.

Każdy zbierał punkty

Tak samo, jak w 2013 roku Michniewicz utrzymał Podbeskidzia w ekstraklasie, tak samo jutro może z niej „górali” spuścić. – Nie jestem pamiętliwy. Oczywiście kibicuję Podbeskidziu, prócz meczów, które gram przeciwko temu zespołowi. Częściej wygrywałem, choć w pierwszym wiosennym meczu „górale” wygrali. Teraz liczę na to, że zrehabilitujemy się za tamtą porażkę – powiedział Michniewicz, a Podbeskidzie jest jednym z dwóch zespołów ekstraklasy, które w tym sezonie pokonały Legię z jej obecnym szkoleniowcem na ławce. A także jedynym, który wygrał z mistrzem Polski w tym roku, bo od 31 stycznia Legia jest w ekstraklasie niepokonana.


Czytaj jeszcze: Zmian będzie sporo

Wiadomo, że na przychylność warszawskiego rywala „górale” nie mają w niedzielę co liczyć. – Wiem, w jakiej sytuacji znalazło się Podbeskidzie, ale każdy jest kowalem swojego losu. Zbieraliśmy swoje punkty, by zostać mistrzem Polski, a bielszczanie, by utrzymać się w ekstraklasie. Cały czas mają na to matematyczne szanse. Pracując w Bielsku-Białej szanse, od początku mojego pobytu, były mniejsze, ale udało nam się utrzymać. Zobaczymy, co przyniesie los. Nas interesuje tylko dobra gra i zwycięstwo. Wiemy, że stadion zapełni się w 25 procentach, czyli mamy dla kogo grać. Chcemy udanie zakończyć udaną rundę. Jedna porażka na 15 rozegranych spotkań, to jest bardzo dobry wynik – podkreślił Czesław Michniewicz.




Na zdjęciu: Kadr pochodzi z pamiętnego meczu z Widzewem, z czerwca 2013 roku. Czesław Michniewicz utrzymał Podbeskidzie w ekstraklasie w ostatniej kolejce.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus