Simonsen bliski zmiany klubu. Kierunek na ekstraklasę?

Jeppe Simonsen przykuł uwagę ŁKS-u Łódź. Zawodnik wymusza transfer na władzach Podbeskidzia. W piątek przed piątą szansę na pierwszą wygraną jako trener „Górali” stanie Grzegorz Mokry.


Zapytanie w sprawie Simonsena z klubu ekstraklasy wpłynęło do siedziby klubu przy ul. Rychlińskiego na początku tygodnia. ŁKS najprawdopodobniej chce skorzystać na zamieszaniu z piłkarzem, jakie trwa od kilku tygodni. Boczny obrońca lub wahadłowy najpierw próbował wymusić rozwiązanie kontraktu. Potem po piłkarza z ofertą na poziomie 25 tys. euro zgłosił się klub z zaplecza portugalskiej ekstraklasy. Podbeskidzie zażądało 250 tys. euro, a temat szybko upadł. Na zapytanie z Łodzi działacze „Górali” odpowiedzieli bardziej realnymi oczekiwaniami na poziomie 100 tys. euro. Za sprowadzeniem piłkarza najprawdopodobniej optuje Michael Buchholtz.

To były dyrektor duńskiego SonderjyskE, z którego Simonsen przeniósł się do Bielska-Białej. Duńczyk świetnie zna 28-latka, a nieoficjalnie mówi się, że w kwestiach sportowych mocno pomaga rodzinie Płatków. Ci od pewnego czasu zapowiadani są jako nowi inwestorzy w ŁKS-ie. Do końca tygodnia do Podbeskidzia żadna oficjalna oferta za piłkarza nie wpłynęła. W weekend Simonsen znów zagra w czwartoligowych rezerwach. W środę piłkarz odbył w tej sprawie rozmowę z prezesem Bogdanem Kłysem. Na piśmie musi złożyć wyjaśnienia, dlaczego spóźnia się na treningi.

Simonsen pokazał drugie oblicze

Zachowanie reprezentanta Haiti to zaskoczenie dla władz klubu. Simonsen przez cały czas pobytu w Podbeskidziu uchodził za wzór profesjonalisty. Nie było z nim żadnych problemów wychowawczych. Na konferencji przed startem sezonu Grzegorz Mokry nazwał 28-latka „maszyną”, co było nawiązaniem do jego doskonałej formy fizycznej. Piłkarzowi bardzo podobało się w Bielsku-Białej. Najdobitniej świadczy o tym chociażby wywiad jakiego pół roku temu udzielił duńskiemu portalowi „Nordschleswiger”. – Otaczają mnie dobrzy ludzie i nie żałuję decyzji o transferze. Wszystko działa płynnie, a ludzie są bardzo przyjaźni – mówił Jeppe Simonsen.

Piłkarz posiadający także duński paszport ze względu na kolor skóry przyznał, że wahał się nad propozycją z Polski. – Nie mam żadnych negatywnych doświadczeń – zapewniał wtedy i w rozmowie z duńskim portalem zachwalał także organizację klubu, który pomógł mu w znalezieniu mieszkania, samochodu czy założenia konta w banku. Teraz zawodnik w rozmowie z prezesem Kłysem przekonywał, że chce zrobić kolejny krok w karierze i kierunek portugalski gwarantuje mu odpowiedzi rozwój.

Długie oczekiwanie

„Górale” do piątkowego meczu przygotowują się bez Patrika Lukaca. Jego przerwa przedłuża się (miał być gotowy do gry już w poprzedniej kolejce). Z zespołem trenuje Mateusz Wypych, ale z Zagłębiem jeszcze nie zagra. Sam mecz będzie miał ciekawy smaczek. Do Sosnowca latem przeniósł się Kamil Biliński, który w Bielsku-Białej grał przez ponad trzy sezony. W tym czasie strzelił 48 ligowych bramek i został niekwestionowanym liderem klasyfikacji strzelców klubu na szczeblu centralnym.

Przed piątą szansą na odniesienie pierwszego zwycięstwa w roli trenera klubu stanie Grzegorz Mokry. Brak wygranej w czterech pierwszych spotkaniach na ławce trenerskiej oznacza wyrównanie najdłuższej serii wśród wszystkich blisko 30 szkoleniowców w historii klubu. Do piątego spotkania na pierwsze zwycięstwo w roli trenera Podbeskidzia czekali tylko Piotr Jawny w sezonie 2021/22 oraz Włodzimierz Małowiejski w sezonie 2005/06. Jednak większość trenerów „Górali” wygrywała już w swoim debiucie na ławce trenerskiej (bilans debiutów to 15 zwycięstw, 11 remisów i trzy porażki). Ewentualny brak wygranej w piątek poprawi niechlubny rekord.

(kab)


Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus