Podbeskidzie. Trzeba zacząć strzelać

Podbeskidzie jest dwukrotnie mniej skuteczne, aniżeli było jesienią. Z jednej z najlepiej strzelających drużyn w I lidze stało się… najsłabszą.


Julio Rodriguez, środkowy obrońca Podbeskidzia, który od początku tego sezonu był pierwszym wyborem trenerów Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego i to od niego szkoleniowcy bielskiej drużyny rozpoczynali budowanie linii defensywnej, nie wystąpił w ostatnim meczu ligowym, w którym bielszczanie zremisowali z Resovią.

Okazało się, że we wcześniejszym spotkaniu hiszpański piłkarz doznał urazu stawu skokowego. Jak długo jeszcze potrwa przerwa? Ok. dwóch tygodni. To oznacza, że zawodnika zabraknie w dzisiejszym meczu ze Stalą Mielec, a także w spotkaniu ze Stomilem Olsztyn, który rozegrają bielszczanie 24 kwietnia. Być może piłkarz ten będzie gotów na spotkanie z Sandecją Nowy Sącz, które zaplanowano na 28 sierpnia.

Defensywa Podbeskidzia w rundzie wiosennej na pewno nie należy do tych z gatunku nie do przejścia. Tylko w dwóch z siedmiu spotkań „górale” zdołali zachować czyste konto – w Tychach i w meczu z Jastrzębiem u siebie. W pozostałych spotkaniach bielszczanie zawsze tracili minimum jedną bramkę. W Niepołomicach przyjęli aż cztery ciosy Puszczy, a łącznie golkiperzy ekipy spod Klimczoka kapitulował w tym roku dziewięć razy. Nie jest to jeszcze jakiś przerażająco słaby wynik, bo gdzie indziej Podbeskidzie ma o wiele większe problemy.

Chodzi o ofensywę. W rundzie jesiennej zespół z Bielska-Białej był drugim najskuteczniejszym zespołem I ligi. Zdobył 35 goli, a o jednego gola więcej strzeliła jedynie Miedź Legnica, czyli dzisiejszy rywal „górali”. Średnia wynosiła 1,75 gola na spotkanie, a przecież bywały mecze, w których zespół trenerów Jawnego i Dymkowskiego strzelał po 4 gole. Tak było w aż czterech meczach: z Puszczą Niepołomice, Stomilem Olsztyn, Widzewem Łódź i Górnikiem Polkowice. Teraz po tak świetnych występach bielskiej ofensywy pozostało jedynie wspomnienie.

W 7 meczach wiosennych Podbeskidzie strzeliło zaledwie 6 goli, co daje średnią 0,85 bramki na mecz. To ponad dwukrotnie słabsza skuteczność niż jesienią i najsłabszy – obok GKS-u Katowice i Resovii – wynik w I lidze w tym roku. Najbliższy rywal z Legnicy strzelił dwa razy więcej goli od Podbeskidzia. Nie mówiąc już o Arce Gdynia, która zdobyła 20 bramek, a jesienią miała na swoim koncie o cztery trafienia mniej od „górali”.

Bielszczanie, mimo iż starają się kreować grę, mają spore problemy ze stwarzaniem sytuacji. Po jednym z meczów trener Jawny wspomniał, że czasami trzeba stosować proste rozwiązania, ale jego podopieczni nadal za bardzo kombinują. Skuteczność wytracił Kamil Biliński, który w tym roku strzelił tylko dwa gole. Po jesieni wydawało się, że nikt nie zagrozi „Bili” w marszu po koronę króla strzelców I ligi.

Teraz Szymon Sobczak ma do gracza Podbeskidzia tylko dwa gole straty, choć w tej rundzie sam trafił trzy razy. Po prostu napastnik bielskiego zespołu nie powiększa przewagi, co robił sukcesywnie w zeszłym roku. Indywidualne osiągnięcia nie są najważniejsze, ale bez goli Bilińskiego, Podbeskidzie nie wygrywa.




Na zdjęciu: Głównym problemem Podbeskidzia jest to, że zespół – w tym Kamil Bilińskim – stracił skuteczność.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus