Podbeskidzie. Z najbliższych odległości

Zagłębie Sosnowiec całkowicie zasłużenie wygrało w Bielsku-Białej. Marazm wrócił w szeregi „górali”.


Bardzo krótko trwał optymizm wśród kibiców Podbeskidzia Bielsko-Biała. Po wygranej w Nowym Sączu, pierwszej od 11 spotkań, sympatycy drużyny spod Klimczoka liczyli na to, że zespół pójdzie za ciosem. Poradzi sobie z walczącym o utrzymanie w I lidze Zagłębiem Sosnowiec i realnie powróci do walki o baraże. Srodze się jednak fani „górali” rozczarowali, bo ich ulubieńcy zaprezentowali się słabo. Tym razem nie da się niczego zrzucić na karb pecha. Zagłębie było w Bielsku-Białej drużyną lepszą i wygrało zasłużenie.

Bramki, jakie w tym spotkaniu tracili gospodarze oczywiście można nazwać przypadkowymi, ale też straconymi po kuriozalnych błędach. Tak było na początku drugiej połowy, kiedy to zespół z Sosnowca objął prowadzenie po… aucie. Dalekim wyrzutem popisał się Vadran Dalić, a piłka przeszłą między nogami dwóch zawodników! Szymona Sobczaka i Julio Rodrigueza. Koledzy Hiszpana stali, jak zahipnotyzowali, a Michał Masłowski, trochę przypadkowo, skierował futbolówkę do siatki. Nabiegł na nią, bo miał przed sobą wolną przestrzeń. Tak fatalnie bronili w tej sytuacji bielszczanie. Spotkanie przy Rychlińskiego zapowiadano jako pojedynek dwóch najskuteczniejszych zawodników pierwszej ligi.

Kamila Bilińskiego i Szymona Sobczaka. Pierwszy, mimo dwóch okazji, gola nie strzelił. Drugi również miał dwie sytuacje i jedną z nich wykorzystał. Najpierw jednak „zafundował” nokdaun, oczywiście nieumyślnie, bramkarzowi gospodarzy, Matveiowi Igonenowi. To było jeszcze przed przerwą, kiedy to po błędzie obrony Podbeskidzia Sobczak znalazł się „sam na sam” z Estończykiem. Uderzył bardzo mocno i trafił w podbródek golkipera Podbeskidzia. Igonen długo nie podnosił się z murawy, ale ostatecznie kontynuował grę. Za drugim razem najskuteczniejszy strzelec Zagłębia nie mógł się już pomylić.

Masłowski dobrze dośrodkował w pole karne na dalszy słupek. Tam Dalić strącił piłkę, a Sobczak, dosłownie z metra, skierował futbolówkę do siatki. Pewnie i tak wpadła by ona do bramki, ale ostatnie dotknięcie wykonał napastnik, który uzyskał 16 trafienie w sezonie i od Kamila Bilińskiego dzieli go tylko jeden gol. Walka o tytuł najlepszego strzelca I ligi pozostaje zatem otwarta, choć dla Zagłębia i samego zawodnika nie to jest najważniejsze.

Po pięciu meczach bez wygranej zespół Artura Skowronka zapisał na swoim koncie trzy punkty, które pewnie okażą się bezcenne w walce o zachowanie statusu pierwszoligowca. Z kolei w Bielsku-Białej raczej definitywnie trzeba pogodzić się z tym, że baraży nie będzie. Nie z taką postawą i… terminarzem końcówki rozgrywek. Chrobry Głogów, Arka Gdynia i Widzew Łódź. Oto rywale, z którymi bielszczanie zagrają do końca sezonu. Wszystkie te ekipy znajdują się w pierwszej piątce tabeli.


Podbeskidzie Bielsko-Biała – Zagłębie Sosnowiec 0:2 (0:0)

0:1 – Masłowski, 51 min, 0:2 – Sobczak, 64 min.

PODBESKIDZIE: Igonen – Bonifacio (65. Janota), Rodriguez, Mikołajewski, Simonsen – Celtik, Scalet (70. Wełniak) – Gutowski, Frelek, Roman (76. Polkowski) – Biliński. Trener Mirosław SMYŁA.

ZAGŁĘBIE: Gliwa – Bodzioch, Dalić, Jończy – Gojny, Korzeniecki, Masłowski (77. Peterman), Ryndak – Pawłowski (73. Szumilas), Sobczak (89. Sanogo), Banaszewski (88. Borowski). Trener Artur SKOWRONEK.

Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Żółte kartki: Bonifacio, Rodríguez – Dalić, Masłowski.


Fot. Krzysztof Dzierzawa/Pressfocus