Podsumowanie jesieni – GKS Tychy. Spory zawód

Obiecywany atak GKS-u Tychy na najwyższe miejsca w tabeli nie nastąpił.


Przed sezonem Dominik Nowak zapewniał, że w jego trenerskim DNA zakodowana jest chęć walki o najwyższe pozycje. Przywoływał zarówno stare czasy, w których nikt nie stawiał na prowadzoną przez niego Flotę Świnoujście, będącą rewelacją rozgrywek na zapleczu ekstraklasy oraz te nieodległe sezony, w których zespoły spod jego ręki maszerowały na najwyższy szczebel krajowych rozgrywek.

Po rundzie jesiennej okazało się jednak, że GKS Tychy nie poszedł drogą swojego nowego szkoleniowca. Z jednej strony zespół, który zimę spędza na 11. miejscu w tabeli, mając 5 punktów straty do strefy barażowej oraz 8 „oczek” przewagi nad strefą spadkową, wśród 6 odniesionych zwycięstw ma dwa imponujące wyniki: 5:0 z Sandecją Nowy Sącz i Skrą Częstochowa oraz efektowną wygraną 3:1 z Wisłą Kraków. Z drugiej jednak strony trójkolorowi zanotowali aż 7 porażek, w tym bolesne przegrane 0:5 z Arką w Gdyni, czy 1:4 z Podbeskidziem Bielsko-Biała na swoim boisku. Pięć remisów, od tego pierwszego z Chojniczanką zaczynając, na ostatnim kończąc też w większości były oznakami słabości zespołu.

Poniżej oczekiwań

Co ciekawe, zespołu, który „na papierze” ma spory potencjał. Problem polega jednak na tym, że tygrysy z papieru łatwo zdmuchnąć. Zacznijmy od awizowanego jako wzmocnienie linii obrony Czecha Petra Buchty. Mówiąc krótko nie spełnił pokładanych w nim nadziei. W dodatku Nemanja Nedić borykający się z urazami, które ostatecznie wyeliminowały go z gry, też spisywał się poniżej oczekiwań i poziomu, do którego wcześniej przyzwyczaił. Przerabianie Macieja Mańkę na stopera też nie przyniosło spodziewanych efektów i w końcu okazało się, że trzeba zrezygnować z gry trójką środkowych obrońców, bo zabrakło odpowiednich wykonawców.

Z ekstraklasowym doświadczeniem

W drugiej linii siłą zespołu mieli być Antonio Dominguez i Mateusz Radecki – obaj ograni w ekstraklasie. Hiszpan, który błysnął kilka razy nie poprowadził jednak zespołu tak jak sobie kibice obiecywali, a nie mogący się dogadać w poprzednim klubie radomianin po miesiącu występów doznał kontuzji i pauzował już do końca rundy.

Nie wstrzelił się w zespół także Patryk Mikita, który w 18 występach strzelił 3 gole, a pozyskany w trybie awaryjnym bramkarz Adrian Kostrzewski, w czasie leczenia kontuzji Konrada Jałochy rozegrał 8 spotkań i po porażce 0:5 w Gdyni usiadł na ławce rezerwowych do końca rundy.

Do tego grona pozyskanych, choć jednak w zupełnie innym trybie, dołączyć trzeba jeszcze doskonale znanego w Tychach Jana Biegańskiego. Reprezentant młodzieżówki został „zesłany” do tyskiego zespołu na zasadzie wypożyczenia z Lechii Gdańsk, ale po tym co zaprezentował na pierwszoligowych boiskach oraz strzeleniu 3 goli w 12 występach, szybko pożegnał się z trójkolorowym trójkątem na piersi. Wypożyczenie zostało skrócone i 20-letni pomocnik w 2023 roku znowu będzie zawodnikiem zespołu z ekstraklasy.

Więcej minusów

Mały plus można postawić także przy innym młodzieżowcu, Krzysztofie Machowskim, bo 19-latek wyciągnięty z rezerw spisywał się na tyle solidnie, że mieścił się w składzie nawet wtedy, kiedy trener nie musiał go wystawiać w roli jedynego młodzieżowca w wyjściowej jedenastce.

Znacznie więcej jednak w ocenie zawodników, zarówno tych doświadczonych, jak i młodych wiekiem oraz stażem, po rundzie jesiennej jest minusów. Nawet gdy któryś z nich błysnął, tak jak to robili Krzysztof Wołkowicz, Daniel Rumin czy Marcin Kozina, to nie potrafił utrzymać wysokiej dyspozycji na dłużej. Potencjał drużyny nie został więc w pełni wykorzystany, ale ciągle jest on na tyle duży, że kibice GKS-u Tychy nadal wierzą, że po zimowych wzmocnieniach awans do strefy barażowej jest możliwy i liczą na emocje związane z walką o ekstraklasę.


11. GKS Tychy

PLUS

Pół tuzina goli

W kategorii „skuteczność” GKS Tychy nie ma się czego wstydzić. 32 trafienia to taki sam wynik jak lidera ŁKS-u oraz plasującego się na 4. pozycji Chrobrego, a trzeba dodać, że żaden inny zespół nie może się pochwalić większym dorobkiem. Na ten strzelecki rekord zapracował tuzin tyszan, spośród których najlepszy okazał się Mateusz Czyżycki. Zbliżający się do 25. urodzin pomocnik tak dobrze nastawionego celownika nigdy jeszcze nie miał, więc w tym jednym przypadku możemy mówić o udanej rundzie.

MINUS

Chaos i bałagan

Z taką dziurawą defensywą jak w drugiej połowie 2022 roku GKS Tychy nie ma co marzyć o wysokim miejscu w tabeli. Podopieczni Dominika Nowaka w 18 meczach stracili 30 goli i w klasyfikacji „przepuszczających” są na przedostatnim miejscu. Wymuszone kontuzją Konrada Jałoch rotacje w bramce i spowodowane urazami oraz kartkami zmiany w obronie, a także w systemie gry defensywnej w trakcie sezonu sprawiły, że w tyłach od początku do końca rundy jesiennej panowały chaos i bałagan. Dość powiedzieć, że w ostatnich latach gorzej (31 straconych goli w 17 spotkaniach) było tylko w rundzie jesiennej sezonu 2014/2015, w którym tyszanie spadli do II ligi.

STRZELCY (32): 6 – Czyżycki, 4 – Rumin, 3 – Biegański, Mikita, Wołkowicz, Żytek, 2 – Dominguez, Kozina, 1 – Jaroch, Mańka, Nedić, Szymura. 2 samobójcze: Żyro (Wisła Kraków) i Biernat (Górnik Łęczna).


Na zdjęciu: Jan Biegański był jednym z niewielu piłkarzy GKS-u Tychy, który jesienią nie zawiódł, dlatego Lechia Gdańsk skróciła jego wypożyczenie.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus