Lotto Ekstraklasa: Czy Lechia jest skazana na sukces?

Jeżeli przyjrzeć się ścisłej czołówce Lotto Ekstraklasa, to „intruzami” w tym doborowym  towarzystwie są obecny lider Lechia i Piast. Tym, którzy mają krótką pamięć przypomnijmy, że w poprzednim sezonie oba zespoły rozpaczliwie walczyły o utrzymanie w ekstraklasie. Teraz rozdają karty przy ligowym stole.  – Dla mnie obecność Lechii w ścisłej czołówce nie jest żadną niespodzianką – przekonuje trener Bogusław Kaczmarek, przez lata związany z gdańskim klubem. – LOTTO Ekstraklasa powinna dzielić się na grupę „3 razy L” (Legia, Lech, Lechia) i całą resztę. Lechia od czterech lat, ze względy na potencjał ludzki i zasoby finansowe, skazana jest na występy w europejskich pucharach. Dlaczego tak się nie działo, nie będę teraz rozwijał tego wątku. Lechia i Piast to są kluby nieporównywalne, gliwiczanie w lidze to nieustanna sinusoida, od wzlotów po spektakularne upadki.

 

Bogusław Kaczmarek na meczu reprezentacji Polski
Credit: Rafal Rusek / PressFocus 

– Teraz w Piaście widać rękę Waldka Fornalika, który w śląskich klimatach czuje się wyśmienicie. A przecież latem działacze chcieli się go pozbyć z klubu. On nie widział problemu, ale powiedział, że muszą się z nim rozliczyć, bo przecież ma ważny kontrakt. Pomyśleli – niech pracuje dalej, a na użytek mediów ogłosili, że obdarzyli trenera zaufaniem. Niech im będzie. Okazało się, że to korzystna decyzja dla klubu – dodaje Kaczmarek.

 

Kaczmarek: Szlak do depresji

Prawdziwą huśtawkę nastrojów przeżywali na pewno sympatycy mistrza Polski. Legia kompromitowała się w europejskich pucharach i w rozgrywkach ligowych. Dopiero po zmianie trenera odbiła się od dna. Czy jednak efekt nowej miotły będzie działał na dłuższym dystansie? Bogusław Kaczmarek nie ma w tym względzie żadnych wątpliwości.

– Dla mnie słaba postawa Legii jest jedną z największych niespodzianek – mówi doświadczony szkoleniowiec, Bogusław Kaczmarek. – Na Łazienkowskiej błąd goni błąd w postępie geometrycznym. Zaangażowanie trenera Sa Pinto to nie jest inwestycja na lata. Na razie działa na zasadzie prób i błędów, ale to przecież szkoleniowiec bez spektakularnych sukcesów, który z wyjątkiem Standardu Liege w żadnym klubie nie przepracował roku. Atrakcyjność gry Legii to nihil novi, czyli równia pochyła. Osiągnięcia to poziom depresji, ale nie tej holenderskiej, ale tej na Żuławach.

Legia Warszawa nie ma zamiaru zrezygnować z wygranej w Szczecinie, choć Pogoń ma nieźle wybieganych zawodników. Ricardo Sa Pinto bierze to pod uwagę.
Fot. Irek Dorozanski / 400mm.pl

 

Nie ma zasad?

Bardziej od Legii stoczył się na razie Lech. Opiekę nad „Kolejorzem” powierzono Ivanovi Djurdjeviciowi, który nie dość że nie miał żadnego doświadczenia, to jeszcze nie miał wymaganych papierów. W tej chwili dopiero kończy kurs trenerski UEFA Pro, więc na jakiej podstawie otrzymał papiery na prowadzenie zespołu w ekstraklasie wiedzą tylko trenerzy Stefan Majewski i Dariusz Pasieka. Żeby nie było, że czepiam się Djurdjevicia, kilka zespołów pierwszej i drugiej ligi prowadzą de facto szkoleniowcy bez odpowiednich uprawnień, zasłaniając się tzw. „słupami”. Wszyscy doskonale wiedzą o jakie kluby i jakie nazwiska chodzi.

Czyżby w PZPN  wszyscy mieli amnezję, skoro takie praktyki tolerują? Ale wróćmy do Djurdjevicia. Kiedy wszystko szło jak po maśle na początku rozgrywek, wszystkim wydawało się, że to właściwy człowiek na właściwym stanowisku. Kiedy zaczęły się kłopoty i problemy w drużynie, Serb miotał się niczym sprzedawca po pustym sklepie. Dokąd zaprowadził Lecha, widać gołym okiem. – W Polsce doszliśmy do takiego stanu, że każdy trener może pracować w ekstraklasie, a nawet w reprezentacjach Polski – kwituje Kaczmarek. – Wygląda na to, że nie ma żadnych zasad. Albo inaczej – zasady są, lecz są również równi i równiejsi. Licencje trenerskie – jak widać – są bardzo „elastyczne”, najpierw szkoleniowiec dostaje warunek, który potem przekształca się w  rękojmię, a kończy dyplomem.

 

Adam Godlewski komentuje Lotto Ekstraklasę