Podsumowanie rundy – GKS 1962 Jastrzębie. Wyśmienita końcówka

GKS 1962 Jastrzębie jesienią stracił najwięcej goli w I lidze, mimo to na finiszu rundy uciekł spod topora.


Teza, że GKS 1962 Jastrzębie przystąpił do tego sezonu z zupełnie inną drużyną niż w poprzednim, jest nadużyciem. Owszem, zespół wymagał rekonstrukcji, ale przecież wciąż wiodące role odgrywali w nim zawodnicy znani z poprzednich rozgrywek (kolejność przypadkowa): Farid Ali, Marek Mróz, Mariusz Pawełek (jako zmiennik Grzegorz Drazik), Dominik Kulawiak, Kamil Jadach, czy Daniel Szczepan. W odwodzie pozostawali między innymi Patryk Skórecki, Mateusz Słodowy. O Adamie Wolniewiczu nie wspominam, bo „rozsypał się” po pierwszym meczu z Arką Gdynia.

W wydłużonym okienku transferowym klub z Harcerskiej pozyskał aż trzynastu (!) nowych zawodników i trudno, żeby wszystkie zakupy były trafione i sensowne. Do tej pory nie potrafię zrozumieć, po co trener Paweł Sciebura sięgnął po obrońcę Michała Zabielskiego, który przyszedł z występującego w łódzkiej lidze okręgowej (!) LKS-u Różyca? Wychowanek Okęcia Warszawa jeszcze nawet nie zbliżył się do ławki rezerwowych. Młody wiek, 19 lat, to nie jest żaden argument, by dołączyć do zespołu pierwszoligowego, jeżeli nie prezentuje się odpowiednich umiejętności. Nosić sprzęt mogę nawet ja i zrobię to za połowę kwoty, którą zarabia ten piłkarz.

Chyba pochopnie zaangażowano Tomasza Dzidę, który ostatnio występował w III-ligowym Pniówku Pawłowice. To miły, sympatyczny i inteligentny chłopak, ale w jakiejkolwiek roli ściągnięto go do Jastrzębia, będzie w głębokiej rezerwie. W środku pomocy jest ogromna konkurencja, a jako napastnik raczej się nie przyda. Skoro bowiem w zeszłym sezonie nie strzelił dla Pniówka ani jednej bramki, to na co liczą w GKS-ie Jastrzębie?

Z nowo pozyskanych graczy na pewno rozczarował Jakub Apolinarski, który nie potrafił wygrać rywalizacji z Kamilem Jadachem (z Faridem Alim nie ma żadnych szans). Zagrał wprawdzie w 11 meczach, ale spędził na boisku zaledwie 305 minut, czyli średnio 28 minut (dokładnie 27,72). Gdyby nie pauza Alego z powodu żółtych kartek w meczu z Sandecją, bilans byłby jeszcze gorszy.


Czytaj jeszcze: Zmazali „plamę”

Dominik Sokół też grał tyle, co kot napłakał (56 minut w 5. meczach), więc wypożyczono go z Radomiaka na wyrost. Sztab szkoleniowy może być zadowolony z występów przede wszystkim Daniela Rumina, Daniela Ferugi i Mateusza Bondarenki, a także, chociaż w mniejszym wymiarze, Kryspina Szcześniaka, Lukasza Bielaka i Łukasza Zejdlera.

Początek rozgrywek to w wykonaniu jastrzębian katastrofa, w sześciu pierwszych potyczkach nie „splamili się” zdobyczą punktową, natomiast bardzo dobry (z pominięciem meczu z Sandecją Nowy Sącz) był finisz w wykonaniu podopiecznych trenera Pawła Ściebury. Dwanaście punktów w 5. ostatnich meczach to zdobycz, którą można się pochwalić. Więcej w tym okresie zdobyła tylko Miedź Legnica (13 pkt), a tyle samo Bruk-Bet, Radomiak i Sandecja, ale te zespoły potrzebowały do tego… sześciu meczów.

Styl gry zademonstrowany przez GKS 1962 Jastrzębie w rundzie jesiennej nie powalał na kolana. Owszem, były fragmenty dobrej, a czasami bardzo dobrej gry, ale mecz trwa 90 minut, więc krótkie chwile „zapomnienia” nie mogą rzutować na ocenę całego spektaklu. Irytujące były tłumaczenia po przegranych meczach, że „nie byliśmy gorsi od przeciwnika”. Niestety, GKS był gorszy, skoro te spotkania przegrywał.

Teraz też nikt się nie pyta, czy drużyna z Jastrzębia na pewno była lepsza od Stomilu Olsztyn, Zagłębia Sosnowiec, czy GKS-u Bełchatów. Statystyki (przynajmniej część z nich) świadczyły inaczej, ale kogo to teraz obchodzi, skoro to jastrzębianie zaksięgowali komplet punktów?

GKS 1962 Jastrzębie w minionej rundzie był jednym z najbardziej defensywnie ustawionych zespołów w I lidze. Mimo to stracił aż 30 bramek, najwięcej w całej stawce. Trzeba zatem ten element poprawić, a przede wszystkim wystrzegać się błędów indywidualnych. Wypadałoby – moim skromnym zdaniem – popracować nad bardziej odważnym stylem gry, na przykład dwójką napastników grających obok siebie. Parkowanie „autobusu” na dłuższą metę nie zachęci kibiców do oglądania meczów.


Na zdjęciu: Na finiszu rundy jesiennej taki obrazek oglądaliśmy bardzo często – cieszących się po zdobyciu bramki piłkarzy GKS-u 1962 Jastrzębie.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus


PLUS

Daniel Rumin może jeszcze nie jest napastnikiem na miarę Jakuba Wróbla, który grał w GKS-ie jesienią ubiegłego roku, ale pokazał, że ma smykałkę do strzelania goli. Nie boi się podejść do rzutu karnego, doskonale radzi sobie w powietrznych pojedynkach z obrońcami przeciwnika. Gdyby miał większe wsparcie z przodu w momencie przejęcia piłki przez drużynę, mógłby być jeszcze bardziej efektywny. Jeżeli nie spuści z tonu, wiosną może być jeszcze groźniejszy pod bramką rywali.

MINUS

Piłkarzom GKS-u, głównie obrońcom, zdarzały się błędy indywidualne, które ułatwiały przeciwnikom zdobywanie bramek. Już w 2. kolejce, w meczu z Koroną Kielce, Dominik Kulawiak sprokurował rzut karny, który pozbawił jego drużynę zdobyczy punktowej. Straty piłki przez Mateusza Słodowego (Chrobry), czy Michała Rutkowskiego (Górnik Łęczna) skutkowały utratą goli, podobnie wybicia piłki pod nogi rywala (Lukasz Bielak z Zagłębiem). Tych „byków” było stanowczo za dużo, bo wymieniliśmy tylko kilka pierwszych z brzegu.

STRZELCY (16): 6 – Rumin, 3 – Ali, Szczepan, 2 – Mróz, 1 – Bondarenko, Feruga.