Polacy napędzili stracha faworytom

Po heroicznej walce biało-czerwoni przegrali z mistrzem Europy Hiszpanią 26:27. Szkoda, że czescy sędziowie nie pozwolili drużynie Patryka Rombla rozegrać jeszcze jednej akcji…


Wyzwanie w drugim meczu w mistrzostwach świata przed polską drużyną było gigantyczne, bo od czasu pamiętnej zwycięskiej batalii o brąz w 2015 roku (29:28 po dogrywce) Hiszpanie wygrali 7 kolejnych konfrontacji. Nic dziwnego – po Katarze biało-czerwoni niemal z dnia na dzień stracili swoje ikony i spadali w hierarchii na łeb na szyję, gdy „Hispanos” notują jeden z najwspanialszych okresów w swojej historii, dwukrotnie z rzędu zostając najlepszą drużyną na Starym Kontynencie (2018, 2020), a takie nazwiska jak Raul Entrerrios, Jorge Maqueda czy Alex Dujszebajew to gwiazdy światowego handballu. Gdy polska drużyna jest jedną z najmłodszych w turnieju, Hiszpanie ze średnią wieku 30,1 są w Egipcie najbardziej doświadczoną i jedną z faworytów do złota.

„Zamknięty” Moryto

Zaskoczenia być nie mogło, co działało w obie strony. Podopieczni Jordi Ribery – po piątkowym remisie z Brazylią – byli podrażnieni. – Nie możemy tracić koncentracji, tak jak to zrobiliśmy przeciwko Brazylii. Kosztowało nas to utratę zwycięstwa – przestrzegał hiszpański szkoleniowiec.

Biało-czerwoni świetnie znali rywali – wszak bracia Dujszebajewowie i Angel Fernandez na co dzien biegają po parkietach polskiej superligi w barwach Vive Kielce; poznał je też były bramkarz Orlen Wisły Płock Rodrigo Corrales.

Ale i rywale mieli dobrze rozpracowany nasz zespół. Przede wszystkim zamknęli nam skrzydła – „król polowania” z Tunezją, Arkadiusz Moryto (11 bramek), w pierwszych 30 minutach nie miał ani jednej sytuacji, oko w oko z Corralesem znalazł się tylko dwa razy – przy rzutach karnych. Nie zmarnował ich, ale hiszpański golkiper znakomicie rozczytywał rzuty braci Gębalów i rozgrywających. Nie istniał po drugiej stronie Przemysław Krajewski.

Morawski natchnął

Choć nasi zażarcie bronili, Hiszpanie prowadzili od początku – najpierw minimalnie, potem 2-3 bramkami, aż pod koniec pierwszej odsłony uciekli czterema (14:10).

W meczu „trzymał” jednak Polaków Adam Morawski – po słabym meczu bramkarzy z Tunezją tym razem nie zawodził; w pół godziny odbił 8 rzutów Hiszpanów (36 procent), na dodatek rywale zadziwiająco często w ogóle nie trafiali w polską bramkę.

Interwencje popularnego „Loczka” natchnęły kolegów – rozrzucał się fruwający w powietrzu ponad rękami Szymon Sićko, świetne wejście zanotował Maciej Majdziński, po którego trafieniu w 44 minucie Polacy wyszli na pierwsze prowadzenie 20:19!

Sędziowie wkroczyli

Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, walka rozgorzała na całego. Niesamowitą akcją popisał się Jan Czuwara – skrzydłowy Górnika rzucił jak rasowy rozgrywający. Wciąż Hiszpanów wprawiał w zdumienie Morawski. Niestety, dla Polaków łaskawi nie byli czescy sędziowi, dopatrując się ich wątpliwych fauli i odsyłając na 2 minuty.

Jeszcze w 57 min był remis 25:25, ale potem dwa ciosy zadali Hiszpanie. Straty zniwelował jeszcze Michał Olejniczak, ale na doprowadzenie do remisu zabrakło czasu, zwłaszcza że panowie Vaclav Horaczek i Jirz Novotny pozwolili rywalom dowieźć zwycięstwo, nic sobie nie robiąc z przepisów o ostatniej minucie, w której gra „do tyłu” powinna skutkować zabraniem piłki…

Hiszpanie – jeżeli wygrają z Tunezją – zabiorą więc do rundy głównej punkty za to spotkanie, ale nasz zespół nie ma się czego wstydzić. Z taką grą może śmiało sięgnąć po wygraną we wtorek z Brazylią.


Polska – Hiszpania 26:27 (11:14)

POLSKA: Morawski – Olejniczak 3, Krajewski, Walczak 1, Sićko 6, Majdziński 3, Czuwara 1, M. Pilitowski, Moryto 5/4, Daszek, M. Gębala 3, Przybylski 2, Dawydzik, T. Gębala 2, Chrapkowski. [Kary] 10 min. [Trener] Patryk ROMBEL.

HISZPANIA: Perez de Vargas, Corrales – Maqueda 1, Fernandez 5, Entrerrios 5, A. Dujszebajew 2, Sarmiento, Sole 2/1, Figueras 2, Canellas 1, Morros, Gomez 2/1, Arino, Guardiola, Marchan 2, D. Dujszebajew 5. [Kary] 4 min. Trener Jordi RIBERA.

Sędziowali: Vaclav Horaczek i Jirz Novotny (Czechy).

Przebieg: 0:1, 1:1, 2:2, 2:4, 4:4, 4:6, 5:7, 6:7, 6:8, 8:8, 9:10, 9:12, 10:14, [11:14]; 11:15, 12:16, 13:18, 15:18, 16:19, 20:19, 21:20, 21:22, 22:23, 22:24, 23:24, 23:25, 25:25, 25:27, 26:27.


Fot. Rafał Rusek / PressFocus