Duńskie szaleństwo

2. półfinał DPŚ. We Wrocławiu na razie brakuje zaskoczeń. W środę awans do finału drużynowego pucharu świata wywalczyła reprezentacja Danii.


Po wtorkowej rywalizacji półfinałowej we Wrocławiu poznaliśmy drugiego – obok reprezentacji Polski – finalistę żużlowego mundialu. Najlepiej spisali się zawodnicy z Wielkiej Brytanii, którzy bez problemu pokonali swoich przeciwników. Natomiast do piątkowego barażu awans zaliczyły reprezentacje Czech oraz Szwecji. Środowe zawody, które były rywalizacją pomiędzy Australijczykami, Francuzami, Duńczykami oraz Finami miały wyłonić kolejnych finalistów tegorocznego drużynowego pucharu świata oraz tych, którzy powalczą jeszcze w turnieju barażowym.

Wyjątkowy selekcjoner

Już pierwsza seria startów pokazała, w jakim kierunku może zmierzać półfinał. Duńczycy po trzech biegach mieli komplet punktów na swoim koncie. Doszło do sytuacji, w której Nicki Pedersen stanął pod ścianą i żeby utrzymać dobrą passę, musiał zwyciężyć. Zaznaczmy, że jest on nie tylko zawodnikiem duńskiej kadry, ale przede wszystkim jej selekcjonerem. Pedersen pod presją sobie nie poradził, zajął trzecie miejsce, ale to nie pokrzyżowało planów jego podopiecznych, którzy w kolejnych wyścigach budowali swoją przewagę nad rywalami. Co ciekawsze, po swoich dwóch startach duński selekcjoner postanowił zastosować rezerwę zwykłą za samego siebie.

Zawodzący Doyle

Największymi konkurentami dla Duńczyków byli Australijczycy. To oni mieli deptać im po piętach i rzeczywiście w początkowej fazie zawodów nie pozwalali ekipie Pedersena odjechać zbyt daleko z punktami. To jednak uległo zmianie wraz z kolejnymi wyścigami. Zawodził przede wszystkim Jason Doyle. Problemy byłego mistrza świata widoczne były przede wszystkim w biegu dwunastym, w którym był nieprawdopodobnie wolny, tracąc prowadzenie i dojeżdżając do mety na trzeciej pozycji. W swoim kolejnym starcie został zastąpiony przez Jacka Holdera, który radził sobie we Wrocławiu całkiem nieźle.

Zwrot akcji

Ostatecznie przed biegami nominowanymi Dania miała sześciopunktową przewagę nad Australijczykami. To spowodowało, że zespół dowodzony przez Nickiego Pedersena wcale nie musiał mocno się wysilać w ostatniej odsłonie zawodów. Tak przynajmniej się wydawało, bo rzeczywistość szybko zweryfikowała duńskich zawodników. Z biegu siedemnastego wykluczony został Rasmus Jensen, po tym, jak upadł na tor. Wtedy „Kangury” znacznie przybliżyły się do lidera. Jego sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła, gdy na trzecim miejscu w kolejnym wyścigu dojechał Mikkel Michelsen. Dlatego trener-zawodnik Pedersen musiał do końca drżeć o wynik swojego zespołu. Sprawę ostatecznie wyjaśnili Leon Madsen oraz Anders Thomsen, zapewniając swojej kadrze bezpośredni awans do finału.

Bitwa o baraż

Dużo emocji przyniosła też rywalizacja za plecami dwóch liderujących ekip. Francuzi i Finowie zaciekle walczyli o ostatnie dostępne miejsce w barażu o finał DPŚ. Przed czterema ostatnimi biegami obie reprezentacje miały tyle samo punktów, ale były w nieco odmiennej sytuacji – Francja zawdzięczała swój dorobek właściwie tylko dzięki startom Dimitria Berge, natomiast wśród Finów po „trójce” w dorobku mieli Antti Vuolas i Timo Lahti. Finalnie to Francuzi okazali się lepsi i to nie tylko za sprawą Berge, ale także dzięki zdobytym dwóm punktom przez Davida Bellego w swoim ostatnim starcie.

2. półfinał Drużynowego Pucharu Świata we Wrocławiu

1. Dania 42: Michelsen (3,1,2,1,1), Pedersen (1,2,-,3,-), Thomsen (3,3,3,2,2), Madsen (3,3,3,2,2), Jensen (2,w),

2. Australia 41: Fricke (1,2,0,-,1), J. Holder (2,2,3,3,1,3), Doyle (2,1,1,-,3), Lidsey (3,3,2,3,2,3), C. Holder ns.,

3. Francja 21: Bellego (1,0,1,1,0,2), Berge (2,2,3,2,2,3), Goret (0,0,-,0,1), Mathieu Tresarrieu (d,0,-,-,1), Mathias Tresarrieu (0),

4. Finlandia 16: Lahti (2,1,1,0,3,0), Mustonen (1,1,0,1,0,0), Vuolas (0,0,3,1,0,2), Aarnio (0,-,-,-,0), Sayrio ns.


Fot. Marcin Karczewski/PressFocus