Polska flanka obrodziła

Ostatnie dni stały pod znakiem goli i asyst polskich piłkarzy występujących na lewej stronie.


Całe szczęście, że Włosi wyszkolili Nicolę Zalewskiego. Piłkarz Romy okazał się zbawieniem dla polskiej reprezentacji, która od lat ma poważne kłopoty z obsadą pozycji czy to lewego obrońcy, czy wahadłowego. Zdarzały się większe czy mniejsze przebłyski, pojawiały jednostkowe nadzieje, ale na dłuższą metę nie gwarantowały one jakości. Zalewski taką pewność powinien dać, ale pytanie brzmi – kto dalej? Być może odpowiedź dadzą gracze z 1. i 2. Bundesligi.

Notowania w górę

O progresie Jakuba Kamińskiego w Wolfsburgu ostatnio już pisaliśmy. We wtorkowym spotkaniu Pucharu Niemiec pochodzący z Rudy Śląskiej zawodnik strzelił swojego debiutanckiego gola, czym walnie przyczynił się do wyrzucenia z rozgrywek drugoligowego Eintrachtu Brunszwik – lokalnego rywala „Wilków”. Kamiński w ostatnim czasie gra regularnie w pierwszym składzie, ma udziały przy bramkach i rozkręca się. Oczywiście, mowa o nominalnym skrzydłowym, ale testowanym już na pozycji wahadłowego.

Co więcej, jeszcze w Lechu zdarzyło mu się zagrać na pozycji… lewego obrońcy, mimo że to piłkarz typowo prawonożny. Należy jednak podkreślić istotną rzecz. „Kamyk” w trakcie pierwszych tygodni w Niemczech mocno koncentrował się na aspektach taktycznych i grze w defensywie. Był nawet krytykowany za brak konkretów w ataku, zachowawczość, co przecież jest zaprzeczeniem sensu bytu skrzydłowego. Ostatnio w końcu zaczął „iść do przodu”, a jako że poprawił już grę z tyłu, jego notowania wyraźnie urosły. Zapewne też świadomy jest tego także selekcjoner Michniewicz.

Media go chwalą

W orbicie zainteresowań kadry od dawna jest również lewy wahadłowy Tymoteusz Puchacz. 12-krotny reprezentant kraju ostatnio nie został jednak do niej powołany, ponieważ w Unionie Berlin radzi sobie słabo. W środę zagrał dopiero w drugim meczu, kiedy trener Urs Fischer dał mu 71 minut z drugoligowym Heidenheim. „Puszka” nie zawiódł i zdobył swoją pierwszą bramkę dla „Żelaznych”. „Berliner Zeitung” wprost pochwaliła 23-latka: „Dobrą pracę wykonał Puchacz, co stawia pytanie, dlaczego nie gra więcej? Ale to pytanie można by zadać także w stosunku do Michela, Seguina, Grilla, Doekhiego i wszystkich innych niezwykle cennych zmienników” – czytamy.

Przed Polakiem w Unionie jeszcze daleka droga, bo choć z Heidenheim zagrał dobrze, to ciągle był to tylko pojedynczy epizod z tylko drugoligowym zespołem. W dwóch poprzednich kolejkach ligowych Puchacz znajdował się przecież poza kadrą meczową… Zobaczymy, czy pojedzie z kolegami do ostatniego w tabeli Bochum.

Duet z Duesseldorfu

Słowa „furora” można powoli używać w stosunku do Michała Karbownika. Swego czasu wspominaliśmy o tym, że „Karbo” wraz z Dawidem Kownackim fantastycznie poczynają sobie w drugoligowej Fortunie Duesseldorf, która zajmuje 7. miejsce w stawce. Były piłkarz Legii Warszawa marzy o środku pola, ale w F95 jest ustawiany na lewej obronie, gdzie występuje regularnie od połowy września – i robi to kapitalnie. W środę Fortuna mierzyła się w Pucharze ze swoim ligowym rywalem Jahnem Regensburg i pokonała go 3:0. Karbownik asystował przy pierwszej i drugiej bramce (w sumie ma w sezonie już trzy), którą zdobył nota bene… Kownacki! „Kownaś” zaliczył też asystę przy trzecim golu.

„Karbo” jest bardzo chwalony za swoją grę i kto wie, czy nie będzie alternatywą dla kadry. Bo że bardzo realne szanse na wyjazd do Kataru ma Kownacki, wiadomo nie od dziś. Napastnika bronią i gra, i liczby – 14 meczów, 6 goli i 5 asyst.


Na zdjęciu: Tymoteusz Puchacz (z lewej) zagrał w tym sezonie tylko w dwóch meczach Unionu. Ostatnio strzelił jednak gola.
Fot. PressFocus