„Prezenty” jak znalazł

W 2019 roku Rymer Rybnik będzie obchodził 100-lecie założenia klubu. Działacze i piłkarze drużyny z dzielnicy Niedobczyce chcą ten fakt uczcić awansem do IV ligi. Na razie są liderem grupy II katowickiej Zina ligi okręgowej. Aby nieco ułatwić zadanie piłkarzom, włodarze klubu zakontraktowali trzech piłkarzy z ekstraklasową przeszłością – Aleksandra Kwieka (271 meczów), Ołeksandra Szeweluchina (104 mecze) i Przemysława Pitrego (139 meczów).

Szeroka ofensywa

– Prezesem klubu zostałem w kwietniu 2017 roku, kondycja sportowa, a przede wszystkim organizacyjno-finansowa Rymera nie była najlepsza – mówi prezes klubu z Niedobczyc, Mirosław Górka. – Ligowy średniak, któremu było bliżej do strefy spadkowej niż do bezpiecznego miejsca w tabeli. Trzeba jednak oddać poprzednim władzom Rymera szacunek, że walczyli o ten klub, pozyskiwali środki na bieżące utrzymanie. Od władz Rybnika na utrzymanie klubu – w drodze konkursu – otrzymujemy 40 tysięcy złotych rocznie, więc nie jest to kwota, która powala na kolana. Problemy finansowe klubu zaczęły się w latach 90-tych, gdy zaczęły upadać kopalnie i zaczęła się restrukturyzacja górnictwa. W 2002 roku nastąpiła zmiana nazwy klubu z MKS Rymer Niedobczyce na Rymer Rybnik, żeby klub nie miał syndyka na karku.

Prezes Rymera Mirosław Górka ma szerokie horyzonty i ambitne plany na najbliższą przyszłość. Fot. archiwum Mirosława Górki

Dopiero teraz zaczynamy wychodzić na prostą. Rozpoczęliśmy pracę od szukania sponsorów, o pomoc zwróciliśmy się nie tylko lokalnych krezusów, ale również do firm ogólnopolskich. Nam jest trudniej niż innym klubom, bo w Rybniku jest 27 dzielnic i w każdej są kluby sportowe. To taki łańcuch pokarmowy – najpierw „jedzą” najwięksi, z wyższych klas rozgrywkowych, a resztkami „żywi” się plankton. Chociaż czasami to właśnie ci mniejsi mają więcej pomysłów, ambicji i chęci do walki. Poszliśmy szerokim frontem, klubowa strona internetowa była bardzo słaba, stworzyłem ją od zera, z nowym adresem, przy wsparciu Polskiej Akademii Dostępności. Tak, by była dostępna dla osób niewidomych i słabo widzących. Akurat dwie moje poprzednie strony (T:RAF i Przekroczyć Próg) otrzymały – w sumie – pięciokrotnie tytuł najlepszej Strony Internetowej bez barier w Polsce. W tym miejscu ukłony i podziękowania dla Wacławy Wrany z portalu Rybnik.com.pl, który nieodpłatnie udostępnił nam serwer i domenę. Dodatkowo wsparliśmy się mediami społecznościowymi.

Nieocenioną pomoc w tym względzie okazał nam Jakub Malicki, który jest min. autorem kreacji kilku logotypów dla Polskiego Związku Piłki Nożnej, czy logo Falubazu Zielona Góra. Zresztą nowe logo Rymera to też jego sprawka. Od początku naszej działalności wysyłamy czytelny sygnał, że chcemy integrować lokalną społeczność Niedobczyc. Rafał Malicki przygotował też medialną ofertę klubu dla potencjalnych sponsorów. Wysłałem tysiąc maili i 500 listów pisanych do firm. Stałym i niezawodnym sponsorem naszego klubu jest Bank Spółdzielczy w Rybniku, z jego prezesem Adamem Miczajką na czele. Pomaga nam też studio tatuażu, które prowadzi Adam Pryka. To chłopak stąd. Firma „Lubar” też zawsze pomoże. Krzysztof Mężyk, prezes firmy, chociaż pasjonuje się zabytkowymi pojazdami i przygotowuje się do otwarcia muzeum, nigdy nie odmówił wsparcia.

Sponsor z zaskoczenia

W poprzednim sezonie (2017/2018) Rymer uplasował się w środku stawki (10 miejsce) w lidze okręgowej. Szansa, by wyszedł ze sportowej przeciętności pojawiła się latem tego roku. – Nieoczekiwanie pojawił się sponsor, austriacka firma LK TeleWork Personalservice zajmująca się telekomunikacją – wyjaśnia prezes Górka. – Jej właścicielem jest Bogusław Tomas, który kiedyś był zawodnikiem Rymera. Pan Tomas podszedł do sprawy sentymentalnie, powierzyliśmy mu funkcję koordynatora ds. sportowych, to na jego „garnuszku” są nasze najnowsze nabytki – Olek Kwiek, Ołeksandr Szeweluchin i Przemysław Pitry. On wprawdzie dużo czasu spędza w Austrii, ale znajduje czas, by negocjować z zawodnikami.

Nowy sponsor pojawił się w klubie, gdy ja byłem na urlopie, który jest dla mnie sprawą świętą, priorytetem. Osoby, które mnie znają, wiedzą, że wtedy z telefonu nie korzystam lub czynię to bardzo rzadko. Dlatego wszystkie szczegóły załatwiał z panem Tomasem wiceprezes Roman Niestroj, który jest jednocześnie członkiem Rady Dzielnicy Niedobczyce. Dodam, że cały ośmioosobowy zarząd pracuje w Rymerze społecznie, nie pobieramy wynagrodzenia.

Przez żołądek…

Pierwszym doświadczonym i rozpoznawalnym zawodnikiem, którego chcieliśmy pozyskać, był Mariusz Muszalik. Podszedł do sprawy profesjonalnie, poprosił o czas do namysłu, rozważył naszą ofertę i podziękował, bo do Czeladzi miał zdecydowanie bliżej. Potem zwróciliśmy się do Dawida Plizgi, lecz on wybrał Goczałkowice. Potem wpadliśmy na pomysł, by ściągnąć do klubu naszego wychowanka, Aleksandra Kwieka. Olek wyjechał do Anglii i chciał powiesić buty na kołku, bo znalazł stałą pracę w firmie motoryzacyjnej. Kiedy usłyszał propozycję, zapalił się do projektu i wrócił do Polski. Powiedzieliśmy mu, że w naszym zespole szwankuje obrona i poszukujemy doświadczonego defensora. On wtedy zaproponował swojego kolegę z Górnika Zabrze, Ołeksandra Szeweluchina.

Aleksander Kwiek (z lewej) wrócił do klubu, w którym rozpoczął swoją karierę piłkarską i robi wszystko, by Rymer awansował do IV ligi.

„Szewa” przyjechał, wymieniliśmy poglądy i szybko doszliśmy do porozumienia. Z Niedobczyc wyjeżdżał uśmiechnięty, tym bardziej, że jako zapalony tenisista ma tutaj do dyspozycji dwa korty – otwarty i kryty (w hali po KWK „Rymer”). Do tego jeszcze kuchnia pani Jadzi, to znaczy Jadwigi Bednorz. Potrafi nią oczarować każdego. Trzecim zawodnikiem, który do nas dołączył, jest Przemek Pitry.

Tylko awans!

W przyszłym roku Rymer obchodzi 100-lecie powstania, więc życzeniem (żądaniem) sponsora jest awans do IV ligi. – Nikt z nas nie wyobraża sobie, by było inaczej – zapewnia prezes Mirosław Górka. – Ale mnie, jako prezesa, interesuje nie tylko pierwsza drużyna piłkarska. Przede wszystkim jestem społecznikiem, w tej chwili sprawuję funkcję zastępcy dyrektora Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku. Spoglądam na Niedobczyce z wielu perspektyw, dopasowuję ofertę społeczną i sportową pod kątem potrzeb. Jednocześnie przypominam o pięknej historii Rymera i Niedobczyc. Ładnie się to też wpisuje w edukację regionalną w IV klasach szkoły podstawowej w Rybniku.

Akurat w owym czasie byłem wiceprezesem Demokratycznej Unii Regionalistów Śląskich DURŚ, więc temat znam od podszewki. Pole do popisu jest znacznie większe. W ramach głosowania na budżet obywatelski, uzyskaliśmy 1229 głosów, co jest najwyższym wynikiem w Niedobczycach i jednym z najlepszych w całym mieście. W ramach naszego projektu złożonego przez naszego księgowego, Sławomira Lupę, chcemy dokonać renowacji bocznego boiska wraz z jego otoczeniem, pielęgnację i renowację murawy, montaż instalacji oświetlenia, projekt i montaż małej architektury (ławki, ławy, kosze, parkingi rowerowe, słupki, donice, pergole, trejaże, kominek grillowy, zamykana piaskownica); montaż siłowni (6 urządzeń) na wolnym powietrzu oraz zorganizować kino „pod chmurką”.

„Spadek” po Parysie

Chcielibyśmy również przejąć boisko nie istniejącego już klubu Parys Niedobczyce, które od 10 lat stoi odłogiem. W klubie trenuje coraz więcej zawodników, więc naturalnie, że zaczyna brakować kadry trenerskiej i obiektów. Szczególnie trawiastych i pełnowymiarowych. Do Wydziału Planowania Przestrzennego wystąpiłem ze stosownym wnioskiem. Prace przeprowadzilibyśmy we własnym zakresie, ale liczymy na pomoc urzędu miasta – od strony instalacji, budynku tymczasowego, rąk do pracy przy pielęgnacji murawy. Zależy nam, aby to boisko było otwarte dla wszystkich mieszkańców, którzy mieszkają dookoła. Dwukrotnie składali oni wniosek w ramach budżetu obywatelskiego. Bezskutecznie. Wierzymy, że przy wsparciu Rymera ich pociechy odejdą od komputerów, a zapuszczone boisko nie będzie toaletą dla psów.

Posiłki z Jejkowic

Za wyniki Rymera odpowiada trener Michał Podolak. Został szkoleniowcem zespołu z Niedobczyc latem 2017 roku, dokąd trafił z Jedności Jejkowice. „Pociągnął” za sobą kilku zawodników, w tym czasie trafili do Rymera Roland Kachel, Szymon Adam, bracia Grzegorz i Krzysztof Piełka. – Chciałem ze sobą zabrać jeszcze Darka Odona, ale pękła mu kość i przez osiem miesięcy był wyłączony z gry – przypomina 39-letni szkoleniowiec. – Moim poprzednikiem w Rymerze był Wiesław Bugdoł, a zmieniłem klub za namową wiceprezesów Rymera, Grzegorza Kozika i Romana Niestroja. Zadanie, jakie miałem wykonać, było jasne – utrzymać się w okręgówce.

W kadrze było 22 zawodników, ale skurczyła się ona z powodu kartek i kontuzji. Nie bałem się stawiać na młodzieżowców, grali u mnie 16-latkowie, Dawid Szymała i Mateusz Plewka. Ten pierwszy nie odstawał poziomem od rutyniarzy w moim zespole. Zajęliśmy 10 miejsce, co uważam za duży sukces tego młodego zespołu. Poza tym uczyliśmy się dyscypliny w zespole, wszyscy zawodnicy – bez wyjątku – pokazali charakter. Lokata byłaby zapewnie nieco wyższa, bo w rundzie wiosennej dołączył do nas Darek Odon, którego ściągnąłem z Jejkowic. Niestety, zagrał tylko 6 meczów, bo… doznał kolejnej kontuzji!

Dawid Szymała (z lewej) to jeden z najbardziej utalentowanych zawodników młodego pokolenia w zespole z Niedobczyc. Fot. Wacław Troszka

Zmiana opcji

Plany na bieżący sezon były ambitne, ale bez szaleństwa. Rymer miał zrobić kolejny krok do przodu i uplasować się w górnej połówce tabeli. Wszystko wywróciło się do góry nogami dwa tygodnie przed pierwszym meczem. – Wiceprezes Niestroj poinformował mnie, że pojawił się poważny sponsor, którego interesuje awans Rymera do IV ligi – snuje swoją opowieść trener Podolak. – Chce również, byśmy ściągnęli piłkarzy, którzy mają za sobą występy w ekstraklasie. No i karuzela ruszyła… Rozmawiałem z piłkarzami, z którymi grałem w przeszłości, czyli Mariuszem Muszalikiem, Sławkiem Szarym, a także z tymi, którzy w ekstraklasie wprawdzie nie grali, ale zagwarantowaliby drużynie odpowiednią jakość – Kamilem Kosteckim, Pawłem Woniakowskim, Arkiem Lalką. W pewnym momencie pojawił się w zespole Olek Kwiek i ruszyliśmy miejsca. On wytypował Ołeksandra Szeweluchina, pod koniec września doszedł do nas Przemek Pitry. Nie muszę chyba dodawać, że ten tercet jest na szczególnych prawach w zespole, ich kontrakty w całości opłaca sponsor.

Chemia w szatni

Piłkarze Rymera trenują trzy razy w tygodniu (poniedziałek, środa, piątek), do tego dochodzi mecz ligowy. Oprócz wymienionej wyżej trójki pozostali piłkarze nie mają kontraktów, tylko premie meczowe plus zwrot kosztów za dojazdy. Trener Podolak w tym sezonie wprowadził nowe ustawienie: 1-3-5-2. ­- W poprzednim sezonie stosowaliśmy wariant 1-4-2-3-1, ale mieliśmy problem ze stwarzaniem dogodnych sytuacji do zdobycia gola – informuje szkoleniowiec Rymera. – Po porażce 1:3 z Naprzodem Rydułtowy zdecydowałem się na zmianę ustawienia. Ryzyko jest wprawdzie większe, a zawodnicy grający na tzw. wahadłach muszą mieć końskie zdrowie. Z tej roli Robert Sitko i Mateusz Sałbut wywiązują się jednak bardzo dobrze.

Żadna inna drużyna w lidze okręgowej nie stosuje tego systemu, nam ten wariant wypalił. Ale nie tylko nowy system gry jest źródłem naszych sukcesów. Cieszy mnie bardzo, że w szatni jest chemia między zawodnikami. Ta drużyna ma duży potencjał i charakter, o czym świadczy przebieg niektórych meczów. Z Unią Książenice przegrywaliśmy 0:1 i 1:2, ale wygraliśmy spotkanie 3:2. Z Przyszłością Przyszowice prowadziliśmy 1:0, potem przegrywaliśmy 1:3, by wygrać 4:3. Fakt, że jesteśmy liderem nie oznacza, że nie poszukujemy nowych piłkarzy. Nie interesujemy się jednak już zawodnikami tego formatu, co Kwiek, czy Pitry.

„Perełki” w bramce

Przed kilkoma tygodniami rozeszła się pogłoska, że Rymer zainteresowany jest pozyskaniem bramkarza Górnika Zabrze, Grzegorza Kasprzika. – Czego to ludzie nie wymyślą – irytuje się trener Podolak. – Też słyszałem tę „informację”, ale zaręczam, że nie potrzebujemy nowego bramkarza. Zaprzeczam kategorycznie, że rozpatrywaliśmy kandydaturę Grzegorza Kasprzika, on nas nie interesuje. Michał Łagoda ma 25 lat i spisuje się bardzo dobrze, na dodatek systematycznie robi postępy. Mamy w klubie na tej pozycji prawdziwą perełkę, to zaledwie 15-letni Bartek Plewka. Za parę lat może być bardzo dobrym bramkarzem i „łakomym kąskiem” dla renomowanych klubów.

Muszę jeszcze wspomnieć o jednym zawodniku, to Darek Odon, nasz najlepszy snajper. To zawodnik, który nigdy nie grymasi. Gdyby zaszła taka konieczność, stanąłby nawet w bramce. Po przyjściu Przemka Pitrego wycofałem go z ataku i przesunąłem na pozycję numer „7”, a on dalej strzela bramki.

„Ego” nie ucierpiało

Jedną z „twarzy” nowego Rymera jest Przemysław Pitry, który w ekstraklasie rozegrał 139 meczów, występując w Amice Wronki, Lechu Poznań, Górniku Zabrze i Górniku Łęczna. – Nie byłem zaskoczony telefonem od działaczy Rymera, bo wcześniej rozmawiałem na temat dołączenia do tej drużyny z Olkiem Kwiekiem – przypomina 37-letni napastnik. – Dołączyłem późno do zespołu, dopiero pod koniec września, bo wcześniej miałem kontuzję ścięgna Achillesa i przez 4 miesiące nie trenowałem. Czy miałem inne oferty? Owszem, były zapytania, lecz ja nie zamierzałem ruszać „w Polskę”. Poza tym uczestniczę w kursie na licencję UEFA A, a to wyklucza grę na szczeblu centralnym, czyli do II ligi włącznie.

Prowadzę treningi z dziećmi, to na razie nic stałego, ale chcę być cały czas aktywny. W przyszłości nie wykluczam bowiem założenie własnej szkółki piłkarskiej. W Rymerze gram na „10”, a Darek Odon został przez trenera Podolaka przesunięty na lewą pomoc. Zagrałem bodajże w 6 meczach, strzeliłem trzy albo cztery bramki, ale znacznie więcej mam asyst. Indywidualnymi statystykami się jednak nie podniecam, ważny dla mnie jest wynik zespołu. Moje „ego” nie ucierpiało na tym, zdobywanie bramek nie jest dla mnie celem samym w sobie. Nigdy nie zakładałem, ile bramkę muszę lub powinienem zdobyć.

Jak się zaaklimatyzowałem w nowym otoczeniu? Koledzy dobrze mnie przyjęli, nie zauważyłem wrogości. Po prostu wszyscy ciągniemy wózek w jedną stronę, a oni wiedzą, że na boisku chcę i mogę im pomóc. Rywale? Nie zauważyłem, by „polowali” na moje kości, chociaż nogi oczywiście nie odstawiają. To naturalne, moja obecność na boisku to dla przeciwników dodatkowy bodziec. Chcą pokazać, że wcale nie są gorsi i walczą do końca. Sam tak robiłem w przeszłości, gdy moja drużyna grała z lepszym przeciwnikiem, więc nie widzę w tym nic złego.