Problemy rywala GieKSy. Policja w klubie, to koniec trenera?

Do klubu z Siedlec wkroczyły służby mundurowe, o wszystkim wie też PZPN. Sprawa jest rozwojowa, bardzo delikatna i ma związek z dopingiem. Nie chodzi jednak o przyjmowanie niedozwolonych substancji, a przedawkowanie tych dozwolonych. Dotyczy to siedmiu zawodników Pogoni, mieli je zażyć w ubiegłym tygodniu. Dziś ważyły się losy ich wyjazdu na jutrzejszy mecz z GieKSą.

Ostatecznie uznano, że nie są w tej sprawie winnymi, a pokrzywdzonymi, którzy tylko wykonywali klubowe polecenia. Dlatego też wsiedli dziś do autokaru, który z wielogodzinnym opóźnieniem ruszył do Katowic. Siedlczanie dotrą zapewne na Górny Śląsk w nocy, a już w sobotę o 18:00 zagrają przy Bukowej z rozpędzonym GKS-em. Mimo wszystko wydaje się, że wystawienie tej siódemki do gry może być obarczone pewnym ryzykiem.

Wygląda na to, że zamiast na zawodnikach, odpowiedzialność spocznie na barkach wyżej postawionej w hierarchii osoby – dyrektora Daniela Purzyckiego. Z tego, co słyszymy, jego dni w klubie zdają się już policzone. Purzycki w dwóch ostatnich meczach pełnił obowiązki trenera – po tym, gdy zadecydował o rozstaniu z Kamilem Sochą. Pod wodzą Purzyckiego siedlczanie nie zdobyli punktu i stracili 11 goli (3:7 z Widzewem, 3:4 z Górnikiem Łęczna).

W tym drugim spotkaniu, za scysję z trenerem bramkarzy łęcznian Sergiuszem Prusakiem, został ukarany czerwoną kartką. W Katowicach nie mógłby zatem przebywać na ławce rezerwowych. Nie wsiadł do autokaru, a przy Bukowej siedlczan poprowadzi drugi trener Marcin Płuska.

Z tego co słyszymy, telefon dyrektora Purzyckiego, ale i prezesa Andrzeja Materskiego, został na razie zabezpieczony, a siedlecki klub nie komentuje tej sprawy. Tak czy inaczej, w świetle tych doniesień, inny scenariusz niż sobotnia wygrana GieKSy z Pogonią byłby dużą niespodzianką.