„Prząśniczka” sygnałem do ataku

Grali „czerwoni” z „niebieskimi” – równolegle z łódzkim meczem rozpoczęły się tez rozgrywki ligi angielskiej, a więc przy pewnej dozie wyobraźni można było mieć wrażenie, że na wypełnionym jak zwykle stadionie oglądaliśmy mecz Liverpool – Manchester City. Nazwy tych drużyn pojawiają się akurat nieprzypadkowo: wszak kiedyś (kto to jeszcze pamięta) oba te zespoły Widzew wyrzucił z europejskich pucharów…

Był to jednak tylko mecz Widzew – Błękitni Stargard i podobieństwo z ligą angielską skończyło się tylko na kolorach koszulek. Odegrana na żywo na trąbce na początku meczu „Prząśniczka” miała zmobilizować gospodarzy, ale i bez tego dopingu Widzew nie powinien mieć problemów z zespołem, który był rewelacją pierwszych dwóch kolejek. Młody, niedoświadczony zespół ze Stargardu, w którym mało kto „liznął” piłki na poziomie wyższym niż II liga, nie radził sobie z widzewskimi rutyniarzami jeżeli chodzi o akcje ofensywne, ale w obronie potrafił dość sprawnie przeszkadzać.

Opoką defensywy był bramkarz Mariusz Rzepecki, 35-letni weteran boisk pierwszo- i drugoligowych, aktywny nie tylko na linii, ale i na przedpolu i dlatego liczba jego interwencji (aż 15) przewyższa liczbę strzałów oddanych na jego bramkę.
Atakujący schematycznie Widzew miałby pewnie kłopoty z wygraniem tego meczu, ale bezlitośnie skorzystał z dwóch prezentów.

W 15 minucie Marcin Robak przejął nierozważne podanie obrońcy w pobliżu pola karnego i choć Rzepecki obronił „sam na sam” z Przemysławem Kitą, to rozpędzony napastnik wepchnął w piłkę do bramki. Kita nie dotrwał na boisku nawet do przerwy, bo doznał kontuzji bez kontaktu z rywalem i został zmieniony. W ostatniej fazie meczu goście zaatakowali trochę odważniej i w 83 minucie Patryk Wolański zatrzymał piłkę na samej linii po „główce” Wojciecha Błyszki.

Wyprowadzona po tej akcji kontra skończyła się rzutem karnym po faulu Rzepeckiego na Christopherze Mandiangu i owacyjnie powitanym pierwszym w tym sezonie golem Marcina Robaka z rzutu karnego.

Widzew wygrał, ale znów będą narzekania na styl. „Wszyscy by chcieli, by Widzew wygrywał za każdym razem 4:0” – powiedział jeszcze przed tym meczem któryś z piłkarzy tej drużyny. A no tak, gra przecież „szlachta z miasta Łodzi”, a szlachectwo zobowiązuje.

Widzew Łódź – Błękitni Stargard 2:0 (1:0)

1:0 – Kita 15 min. (asysta Robaka), 2:0 – Robak, 85 min. (z karnego)

Widzew: Wolański – Kosakiewicz, Rudol, Tanżyna, Pięczek – Mąka (69. Mandiangu), Poczobut, Radwański (90+2. Stefaniak), Ameyaw (73. Gutowski) – Robak, Kita (31. Wolsztyński). Trener Marcin Kaczmarek

Blekitni: Rzepecki – Szrek, Błyszko, Ostrowski, O. Nowak – Sanocki (62. Bochnak), Cywiński (62. Kurbiel), Karmański (88. Sadowski), Łysiak, Fadecki – Paczuk (77. Jabłoński). Trener Adam Topolski

Sedziował Mateusz Jenda; widzów 17 435.
Piłkarz meczu Mariusz Rzepecki.
Żółte kartki: Radwański, Tanżyna – Karmański, Paczuk, Ostrowski.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ