Czy wytrwała praca się obroni?

Przed Zagłębiem trzeci mecz w ciągu siedmiu dni.


Piłkarze z Sosnowca w lidze zawodzą, ale w meczu pucharowym mocno postraszyli piłkarzy Górnika Zabrze. Co prawda tegoroczna przygoda z Pucharem Tysiąca Drużyn dobiegła końca, ale Zagłębie po meczu z zespołem z ekstraklasy nie ma się czego wstydzić. Postawa w meczu z drużyną z wyższej klasy rozgrywkowej powinna być dla sosnowiczan dowodem na to, że aktualna pozycja w I-ligowej tabeli nie oddaje poziomu zespołu, który stać na więcej niż dwie wygrane w trzynastu dotychczasowych meczach.

– Jesteśmy w jakimś stopniu rozczarowani, ale sam mecz był wyrównany. Mogę się cieszyć z tego, jak drużyna realizowała zadania, ale mogę żałować, że to nie my jesteśmy w kolejnej rundzie Pucharu Polski – mówi z żalem w głosie Artur Derbin, szkoleniowiec Zagłębia, który nie ma zbyt wiele czasu na rozmyślania, bo już w piątek przed ekipą z Sosnowca kolejny ligowy bój.

Kalendarz nie jest łaskawy dla Zagłębia. W sobotę grali w lidze z GKS-em Tychy. We wtorek musieli rozegrać aż sto dwadzieścia minut w meczu PP, a starcie z Wisłą już w piątkowy wieczór…

– W środę i czwartek mieliśmy treningi regeneracyjne, podczas których pracy było mniej niż zwykle, skupiliśmy się na stałych fragmentach gry – wyjaśnił trener sosnowiczan. Czas na treningi, a w zasadzie jego brak przed meczem z Wisłą to nie jedyne zmartwienie szkoleniowca Zagłębia. Serial kontuzji w Sosnowcu nie ma bowiem końca…


Czytaj także:


– Przeciwko Górnikowi nie mogliśmy skorzystać z Deana Guezena, którego wzięliśmy do kadry na słowo honoru, bo odczuwał skutki starć z rywalami w meczu z GKS-em Tychy. Maksymilian Rozwandowicz z kolei narzekał na uraz szyi, a Vedran Dalić się rozchorował. Cała trójka ma być jednak brana pod uwagę przed piątkowym meczem. To plus powrót do składu Marka Fabrego, który zagrał w drugiej połowie z Górnikiem, to są te dobre wieści, ale złych nadal nie brakuje. Pierwszy raz mi się przytrafiło, że w ciągu kilkudziesięciu godzin trzech nominalnych lewych obrońców doznało urazów.

Najpierw Antonio Pavić, który doszedł do siebie po długim okresie rekonwalescencji. Potem na rozgrzewce przed Tychami wypadł Hubert Matynia i Juan Camara, który zastąpił Matynię. Jednak na krótko, bo po 20 minutach w meczu z GKS-em musiał zejść z boiska. W meczu z Górnikiem kontuzji doznał z kolei Tymoteusz Klupś i nie wiemy, czy da nam radę pomóc w Krakowie – nie kryje niezadowolenia opiekun Zagłębia. Mimo problemów trener Derbin nie zamierza się załamywać.

– Nie chcę już narzekać, bo od tego się tylko psuje głowa. Ze sztabem szkoleniowym i piłkarzami będziemy szukali najlepszych rozwiązań, jakie są możliwe w tym momencie. Musimy powalczyć o punkty i zrobić kolejny krok do przodu, aby w końcu opuścić czerwoną strefę, w której się znaleźliśmy. Los nas nie rozpieszcza, ale naszym celem jest iść do przodu. My jako mężczyźni, będziemy robili wszystko, co w naszej mocy, aby to się udało. Wytrwała praca musi się obronić w którymś momencie i jestem przekonany, że to się wydarzy – stanowczo stwierdza trener Derbin.


Fot. Marcin Bulanda / PressFocus