PŚ w Willingen. Nie do końca wiadomo, w czym tkwi problem

Problemy techniczne, fizyczne i faza testów nowego sprzętu. Oto zestaw powodów słabszej dyspozycji polskich skoczków w ostatnich konkursach.


59 zawodników stanie dziś na starcie kwalifikacji do sobotniego konkursu na Muehlenkopfschanze w Willingen. Obiekt ten uchodzi za największą znajdującą się w kalendarzu Pucharu Świata skocznię, która nie jest przeznaczona do lotów narciarskich.

To jedyna skocznia na szlaku pucharowej karuzeli, której rekord wynosi ponad 150 metrów. Należy on do dwóch zawodników. Janne Ahonena i Jurija Tepesza, którzy osiągnęli 152 metr. Nam Willingen kojarzy się jednak z tym, co zrobił tam w 2001 roku Adam Małysz. „Orzeł z Wisły” przeskoczył skocznię.

Uzyskał 151,5 metra i przeszedł, nie po raz pierwszy zresztą i nie ostatni, do historii. Został bowiem pierwszym zawodnikiem, który na obiekcie nie będącym mamutem, przekroczył 150 metrów. Do dziś taka sztuka udała się raptem kilku zawodnikom. Nie wszyscy takie próby ustali. Małysz przed dwoma dekadami musnął dłonią zeskok, ale sędziowie tego nie zauważyli i jego osiągnięcie jest jak najbardziej prawidłowe.

Co ciekawe tamtego konkursu Polak… nie wygrał. Był drugi, a pierwsze miejsce zajął Fin Ville Kante. Następnego dnia Małysz był już najlepszy i odniósł pierwsze polskie zwycięstwo na Muehlenkopfschanze.

Jest pewien dysonans

Obecnie w klasyfikacji wszech czasów indywidualnych zawodów w Willingen pierwsze miejsce zajmuje Kamil Stoch. Wygrał tam trzy razy; dwukrotnie w 2014 i raz w 2015 roku. Ponadto dwukrotnie był drugi, a raz trzeci. Na podium z kolegami z drużyny stał z kolei trzykrotnie, w tym dwa razy na jego najwyższym stopniu. Ponadto „na pudło” w tej niemieckiej miejscowości wskakiwali Piotr Żyła i Dawid Kubacki, a zatem Muehlenkopfschanze jest obiektem naszym skoczkom przyjaznym.

Ale taką samą skocznią była Salpausselka w Lahti, a tymczasem po dobrym występie w rywalizacji zespołowej, w konkursie indywidualnym było słabiej. – Problem tkwi w pozycji najazdowej – powiedział, w rozmowie z portalem skijumping.pl, lider naszej drużyny, Kamil Stoch. Straty trzeciego zawodnika klasyfikacji generalnej PŚ do lider, Halvora Egnera Graneruda, powiększyły się do 355 punktów.

Trzykrotny mistrz olimpijski, przed wyjazdem do Willingen, przekonywał jednak, że sztab szkoleniowy wie, gdzie leży problem. – Nie odczuwam zjazdów energetycznych. Chodzi o kwestie techniczne – powiedział Stoch i w tym miejscu występuje pewien… dysonans, między tym, co mówi dwukrotny triumfator PŚ, a na co zwrócił w Lahti uwagę trener Doleżal.

Otóż czeski szkoleniowiec podkreślił, że skoki naszych zawodników są dobre pod względem technicznym, ale musi skonsultować to, dlaczego jednego dnia zawodów Polacy wyglądają pod względem fizycznym dobrze, a drugiego dużo gorzej. Tak było, zresztą, nie tylko w Lahti, ale również podczas konkursów PŚ w Zakopanem.

Pogoda będzie kapryśna

Warto zwrócić uwagę również na to, że podczas fińskiego weekendu PŚ nasi zawodnicy zmieniali kombinezony. Nawet w trakcie trwania zawodów. Po nich żartowali z tego, Andrzej Stękałą mówił, że ubrudził strój i nie chciałby, żeby… mama widziała w takim kombinezonie. Nie da się ukryć, że w fazie testów nowego sprzętu może dochodzić do pewnych zawirowań., jeżeli chodzi o jakość poszczególnych skoków.

W tej dyscyplinie sportu, nierzadko, decydują takie właśnie niuanse, by przypomnieć słynne już wiązania Simona Ammanna z IO w Vancouver. Szwajcar zastosował wówczas nowe rozwiązanie, które pomogło mu w zdobyciu dwóch złotych medali. Rywale protestowali, ale FIS nie dopatrzył się czegoś nielegalnego.

Czy w Willingen „biało-czerwoni” nadal będą próbować nowych rozwiązań i czy wróci forma, którą prezentowali jeszcze kilka tygodni temu? Takie pytania zadają sobie kibice. Jak na razie ważne jest to, że synoptycy nie mają dla skoczków zbyt optymistycznych wiadomości. Weekend na Muehlenkopfschanze ma być wietrzny i rozegranie dzisiejszych kwalifikacji, a także sobotnio-niedzielnej rywalizacji stoi pod znakiem zapytania.

Warto dodać, że dodatkowego smaczku najbliższym konkursom dodaje miniturniej Willingen Six, którego zwycięzca zgarnie dodatkowe 20 tysięcy franków szwajcarskich. Do klasyfikacji generalnej liczyć się mają wszystkie punktowane skoki, czyli te z kwalifikacji i z konkursów. Zmagań tych na pewno nie wygra Peter Prevc, który nie wystratuje w Niemczech.

Słoweniec uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa, a jego brat, Domen, jako osoba z najbliższego otoczenia, trafił na kwarantannę. Pozostali Słoweńcy w Willingen wystąpią.


Klasyfikacja generalna PŚ (po 15 z 28 zawodów)
1. Halvor Egner Granerud (Norwegia) 1006, 2. Markus Eisenbichler (Niemcy) 796, 3. Kamil Stoch 661, 4. Robert Johansson (Norwegia) 535, 5. Anże Laniszek (Słowenia) 504, 6. Dawid Kubacki 497, 7. Piotr Żyła 493, 8. Karl Geiger (Niemcy) 457, 9. Marius Lindvik (Norwegia) 437, 10. Yukiya Sato (Japonia) 375, 13. Andrzej Stękała 311, 31. Aleksander Zniszczoł 81, 32. Jakub Wolny 78, 38. Paweł Wąsek 62, 39. Murańka 61, 52. Maciej Kot 17, 66. Stefan Hula 2, 68. Tomasz Pilch 1.

Klasyfikacja generalna Pucharu Narodów
1. Norwegia 3496, 2. Polska 3264, 3. Niemcy 2746, 4. Austria 2304, 5. Sowenia 1707, 6. Japonia 1616, 7. Szwajcaria 355, 8. Finlandia 279.



Na zdjeciu: W Willingen nasi skoczkowie czują się dobrze. W 2017 roku fetowali jeden z dwóch wygranych konkursów drużynowych na Muehlenkopfschanze.

Fot. Tadeusz Mieczyński/Pressfocus