Puchacz: Z Tahiti musimy wygrać

Z pewnością nie tak miała wyglądać inauguracja mundialu w waszym wykonaniu. Nie chodzi jedynie o wynik, ale też o styl gry, w którym dominowała bezradność. Co się stało?

Tymoteusz PUCHACZ: – Nie możemy być zadowoleni z tego, jak wyglądaliśmy w starciu przeciwko Kolumbii. Założenia taktyczne, które zostały nam precyzyjne nakreślone przed rywalizacją, nie zostały – niestety – przez nas zrealizowane. Stworzyliśmy sobie zdecydowanie zbyt mało sytuacji, aby myśleć o lepszym wyniku. Z dużym trudem przedostawaliśmy się pod bramkę przeciwnika. To zaważyło na porażce. Chcieliśmy grać ofensywnie, zdobywać wolne przestrzenie, zwłaszcza w bocznych sektorach boiska. Mieliśmy jednak z tym bardzo duże problemy.

Ivan nie zna Igora

Nie codziennie gracie przy pełnych trybunach. Czy dopadła was debiutancka trema?

Tymoteusz PUCHACZ: – Nasi kibice na pewno nas nie sparaliżowali. Presja nas nie zjadła i nie miała wpływu na naszą postawę. To ogromna duma i wielki honor, aby móc wystąpić przed tak wspaniałą publiką. Na meczu były nasze rodziny, nasi przyjaciele. To nie namieszało nam w głowach i nie spętało nóg. Byliśmy przygotowani na to, że zagramy przed tysiącami kibiców.

Już w niedzielę czeka was kolejny mecz, który w tej sytuacji jest meczem o wszystko. Jak będzie?

Tymoteusz PUCHACZ: – Nie było jeszcze czasu, by przeanalizować naszego najbliższego rywala, czyli zespół Tahiti. Musimy zamknąć temat Kolumbii, a później przyjdzie czas na następne mecze w fazie grupowej. Na pewno wyjdziemy na boisko w pełni zdeterminowani i zrobimy wszystko, aby wygrać i zachować szansę na awans do kolejnej fazy turnieju. Kiedy się przegrywa, to jest niezadowolenie. Trzeba więc wyciągnąć wnioski i skupić się na najbliższym meczu. Z Tahiti – po prostu – musimy wygrać.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ