Puchar Narodów Afryki. Polskie akcenty

Tylko jeden piłkarz z ekstraklasy pojawi się podczas rozpoczynającego się w niedzielę Pucharu Narodów.


Choć ekstraklasa będzie wyjątkowo marnie reprezentowana na rozpoczynającym się w Kamerunie Africa Cup of Nations, to jakieś polskie akcenty na prawie miesięcznym turnieju będą. Jeśli chodzi o zawodników, to pewnie spore rozczarowanie przeżyli ci najbardziej wyróżniający się w naszej lidze gracze z Czarnego Kontynentu, mowa tu o Yaw Yeboah z Wisły Kraków i Alasana Manneh z Górnika Zabrze.

Rezerwowy w kadrze

Obaj w naszej lidze należą do czołowych graczy swoich drużyn, w zeszłym roku grali w reprezentacjach swoich krajów, ale jednak w decydującym momencie, kiedy przyszło do powołań, to selekcjonerzy odpowiednio Ghany i Gambii nie powołali piłkarzy do kadr na turniej. Dodajmy, że kadr licznych, bo liczących aż 28 zawodników. Wszystko z powodu koronawirusa. Ta większa ilość graczy, przy reżimie sanitarnym, jaki ma panować podczas turnieju w Kamerunie, ma zapobiec ryzyku tego, że z powodu zakażeń ten czy inny mecz się nie odbędzie.

Ale wracając do piłkarzy, to Yeboah nie znalazł uznania w oczach serbskiego szkoleniowca „Czarnych Gwiazd” Milovana Rajevaca, a z kolei Manneh został pominięty przez Belga Toma Saintfieta. Co do europejskich szkoleniowców, to poprowadzą oni podczas 33 Pucharu Narodów ledwie dziewięć reprezentacji, a jeszcze niedawno było tak, że miejscowych szkoleniowców można było policzyć na palcach jednej ręki, teraz te proporcje się zmieniły.

Jedynym zawodnikiem, jedynym przedstawicielem ekstraklasy na PNA będzie napastnik Wisły Płock Jorginho. Ten były piłkarze juniorów i rezerw Manchesteru City trafił do Polski latem. W ekipie „Nafciarzy” jest rezerwowym. Jesienią zagrał w sumie w 11 ligowych grach, ale raptem uzbierało mu się 331 minut.

Być może więcej pogra sobie w reprezentacji Gwinei Bissau, ale drużyna z malutkiego państwa Afryki Zachodniej, którego wielkość jest porównywalna z województwem mazowieckim, raczej nie będzie miała wiele do gadania w grupie D z Nigerią, Egiptem oraz Sudanem, który w eliminacjach poradził sobie z RPA, którego zabraknie wśród 24 najlepszych afrykańskich reprezentacji.

Dodajmy, że w składzie Gwinei jest inny z byłych graczy Wisły Płock, który występował też w Górniku Zabrze i Legii Warszawa Jose Kante. Doświadczony napastnik na PNA grał już w 2019 roku, zagra i teraz, tyle że jako zawodnik kazachskiego FC Kairat.

Mapeza w akcji

Co do szkoleniowców, którzy poprowadzą afrykańskie reprezentacje, to zwraca uwagę jedno nazwisko. Nie ma już 75-letniego Henryka Kasperczaka, który w minionych latach do sukcesów prowadził, Wybrzeże Kości Słoniowej, Tunezję czy Mali, ale jest Norman Mapeza. Starsi kibice mogą pamiętać jeszcze tego zawodnika z Zimbabwe z pierwszej połowy lat 90.

W 1993 roku ze swojego klubu Darryn Textiles do Polski wysłał go pochodzący z Zabrza, a mieszkający od lata w Harare w stolicy Zimbabwe trener Wiesław Grabowski. Mapeza, rocznik 1972, grał w Sokole Pniewy w ekstraklasie na tyle dobrze, że po roku za niespełna 2 mln dolarów kupił go słynny turecki Galatasaray. Był pierwszym piłkarzem z Czarnego Lądu, który zrobił na naszych boiskach karierę i który dał sporej ilości ludzi zarobić na swoim transferze.

Co do Mapezy i prowadzonej przez niego reprezentacji Zimbabwe, to jeszcze kilka dni temu nie było pewne czy zagrają z najlepszymi. FIFA groziła zawieszeniem tamtejszej federacji za to, że ten w listopadzie zawiesił Zimbabwe Football Association. Ostatecznie „Wojownicy” w grupie B będą rywalizowali z Senegalem, Gwineą i Malawi.


Fot. Adam Starszyński/PressFocus