Punkt po wzmocnieniach

Braterski duet postraszył Cracovię, ale tylko do dogrywki.


W przerwie na potrzeby reprezentacji Polski zespół z Sanoka wzmocniło dwóch hokeistów ze Szwecji. Zawodnikami ekipy z Podkarpacia zostali bracia Elliot i Johan Lorraine i już w pierwszym spotkaniu okazało się, że była to bardzo dobra decyzja, choć mecz rozpoczął się od trafienia przyjezdnych. Prowadzenie Cracovii dał Mateusz Michalski, ale trzeba przyznać, że nie byłoby tego gola, gdyby nie fatalne zachowanie Johana Hoeglunda. Obrońca trzeciej formacji sanockiego zespołu w pozornie niegroźnej sytuacji stracił krążek. „Gumę” przejął Marek Raczuk, który bardzo przytomnie odegrał ją do Mateusza Michalskiego, a ten nie miał większych problemów z tym, by wpisać się na listę strzelców.

Na kolejne bramki trzeba było nieco poczekać. Konkretnie do końcówki drugiej odsłony. Jako pierwsi w tej części spotkania trafili gospodarze. Ładną, indywidualną akcją popisał się Niko Ahoniemi. Fiński napastnik urwał się defensywie gości, a następnie idealnie wyłożył krążek Elliotowi Lorraine’owi, który z bliska nie pozostawił wątpliwości. Z wyrównującego trafienia gospodarze cieszyli się jednak bardzo krótko, bo jeszcze przed przerwą Cracovia wróciła na prowadzenie. W tym przypadku również zawiodła sanocka defensywa. Strata krążka pod bandą okazała się tragiczna w skutkach, a Dominika Salamę pokonał tym razem Radosław Sawicki.

W 54 minucie spotkania kibice w sanockiej Arenie byli świadkami idealnej braterskiej współpracy. Johan Lorraine poszedł na przebój, objechał bramkę Cracovii i w idealnym momencie wyłożył krążek Elliotowi, który precyzyjnym strzałem obok słupka drugi raz w tym meczu doprowadził do wyrównania.
Niedługo potem bardzo niewiele zabrakło, by Sanok wygrał to spotkanie w normalnym czasie gry. Po karze za faul na Johanie Lorraine na ławce wylądował Daniel Krejczi, ale gospodarze, mimo kilku szans, nie byli tego w stanie wykorzystać. Cracovia przetrwała do końcowej syreny i zaledwie 19 sekund starczyło jej do tego, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Roman Rac precyzyjnym strzałem z nadgarstka zakończył mecz.
(KuK)

MARMA CIARKO STS SANOK – COMARCH CRACOVIA 2:3 (0:1, 1:1, 1:0, 0:1)

0:1 – Michalski – Raczuk (8:25). 1:1 – E. Lorraine – Ahoniemi (38:16), 1:2 – Sawicki – Rac (39:42), 2:2 – E. Lorraine – J. Lorraine (54:36), 2:3 – Rac – Kasperlik (60:19).

Sędziowali: Patryk Pyrskała i Marcin Polak oraz Dariusz Pobożniak i Mateusz Kucharewicz. Widzów 997.

SANOK: Salama; Biłas – Łysenko, Valtola – Karlsson, Florczak – Hoeglund, Wróbel – Rąpała (2); Dobosz – Tamminen – J. Lorraine, Ahoniemi – Makela – E. Lorraine, Ginda – Mocarski (2) – Filipek, Miccoli – Dulęba – Wróbel. Trener Miika ELOMO.

CRACOVIA: Stojanović; Krejczi (2) – Kinnunen, Szaur – Gula, Bdżoch – Husak (2), Dziurdzia; Sawicki – Rac (2) – Kasperlik, Jeżek (2) – Polak – Wronka, Michalski – Raczuk – Nemec, Arrak – Csamango – Brynkus. Trener Rudolf ROHACZEK.

Kary: Sanok – 4 min, Cracovia – 8 min.


Pięć sekund!

Spotkania Zagłębia Sosnowiec z GKS-em Tychy już od wielu sezonów dostarczały wielu emocji. I tym razem nie obyło się bez dramatycznych sytuacji. Na 5 sekund przed zakończeniem dogrywki Aleksander Younan zdołał pokonać dobrze broniącego Patrika Spesznego i tyszanie wywieźli 2 pkt z Sosnowca. Jednak równie mogły być dopisane gospodarzom, którzy mieli okazję do zmiany rezultatu.

Nim jednak doszło do dodatkowego czasu, obserwowaliśmy wiele ciekawych akcji i dobrych sytuacji z jednej i drugiej strony. Goście objęli prowadzenie po uderzeniu Filipa Komorskiego, który posłał krążek między parkanami Spesznego. Kamil Lewartowski dzielnie spisywał się w tyskiej bramce, ale w końcu musiał skapitulować po uderzeniu Patryka Koguta. Najpierw Obronił uderzenie Michała Naroga, ale przy dobitce Koguta był już bezradny. Oba zespoły mogły zmienić wynik już w regulaminowym czasie, ale obaj golkiperzy byli czujni. W dogrywce jedni i drudzy już przygotowywali się do serii rzutów karnych. Jednak 25-letni Younan, szwedzki defensor, strzałem po lodzie pokonał Spesznego i sprawił sobie oraz kolegom miłą niespodziankę.

(sow)

ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC – GKS TYCHY 1:2 (0:0, 0:1, 1:0, 0:1) po dogr.

0:1 – Komorski – Wróbel – Kasinen (27:25), 1:1 – Kogut – Naróg – Kotlorz (46:00, w przewadze), 1:2 – Younan – Starzyński – Marzec (64:55).

Sędziowali: Mateusz Bucki i Patryk Kasprzyk – Artur Hyliński i Igor Dzięciołowski. Widzów 800.

ZAGŁĘBIE: Speszny; Naróg – Kotlorz, Andrejkiw (2) – Choperia (2), Michałowski – Krawczyk, Luszniak – Gniewek; Witecki – T. Kozłowski (4) – Kogut, Nahunko (2) – Rzeszutko (2) – Bernacki, Sikora – Bucenko – Danyłenko, Stuchlik – Dubinin – Piotrowski. Trener Grzegorz KLICH.

TYCHY: Lewartowski; Bagin – Jaśkiewicz (2), Nilsson – Bizacki, Younan – Kaskinen, Sobecki; Wróbel – Komorski (2) – Sedivy (2), Jeziorski – Galant – Gościński, Dupuy – Boivin (2) – Mroczkowski, Marzec – Starzyński – Ubowski. Trener Andrek SIDORENKO.

Kary: Zagłębie – 12 min, Tychy – 8 min.


Na zdjęciu: Rok Stojanović dał się pokonać tylko nowym nabytkom sanoczan.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus