Raków i jego debiutanci zagrali poniżej oczekiwań

Raków po ciężkiej przeprawie zremisował z Wartą Poznań. Debiutanci w barwach mistrza Polski, czyli Kacper Bieszczad i Srdjan Plavsić zawiedli.


Gdyby spojrzeć jedynie na suche statystyki, to można powiedzieć, że mistrz Polski zawiódł. Miał zdecydowanie większe posiadanie piłki, więcej uderzeń i rzutów rożnych. Trzeba jednak wziąć poprawkę na fakt, że podopieczni Dawida Szwargi rywalizowali z niezwykle dobrze zorganizowanym zespołem, któremu strzelenie choćby gola jest wielkim wyzwaniem. To zresztą udowodniła sobotnia rywalizacja. Poznaniacy mieli metodę na Raków – a częstochowianie w dodatku wystawili mocno rezerwowe zestawienie.

Bieszczad i Plavsić. Mogło być lepiej

W końcu kluczowi zawodnicy odpoczywali lub weszli w drugiej połowie. Wyjątkami byli przeciętny Giannis Papanikoalou, którego usprawiedliwia gra na innej niż dotychczas pozycji, Bogdan Racovitan, Stratos Svarnas oraz Łukasz Zwoliński. Pozostali to drugi garnitur lub debiutanci, jak Kacper Bieszczad i Srdjan Plavsić. Obaj zagrali poniżej oczekiwań. Bieszczad przy golu Miguela Luisa, „odstrzelonego” z Rakowa całkiem szybko, oraz trafieniu Macieja Żurawskiego mógł zrobić więcej. Nawet kapitalna parada przy rzucie wolnym go nie usprawiedliwia.

Plavsić tymczasem dał kibicom i obserwatorom kilka przebłysków ofensywnych, jednak w jego dograniach brakowało precyzji, a w defensywie zamykania w pełni stref. Oczywiście nie można ich od razu skreślić i wskazać, że nie powinni pojawiać się na murawie, szczególnie że Plavsić dopiero zadebiutował w Rakowie, a Bieszczad grał jedynie w sparingach. Muszą jednak szybko wejść na odpowiedni poziom sportowy.


Czytaj więcej: Koniec transferowego szaleństwa?


Trener Szwarga umyślnie rotował składem, mając w głowie wtorkowy mecz z Arisem Limassol. Trzeba jednak przyznać, że wystawienie praktycznie całej nowej jedenastki na mecz z Wartą nie było dobrym rozwiązaniem. Plusem sytuacji jest to, że do rywalizacji w eliminacjach Ligi Mistrzów Raków podejdzie minimalnie bardziej wypoczęty. Ostatnie tygodnie były dla niego obfitującymi w mecze. Do końca sierpnia sytuacja się nie zmieni. Dopiero od września, gdy w trzy miesiące zostaną rozegrane mecze fazy grupowej europejskich pucharów (nadal nie wiadomo jakich dla mistrza Polski), natężenie będzie mniejsze, to i czasu na regenerację będzie odrobinę więcej.

Delikatny karny

Kilka słów trzeba poświęcić Warcie. Ta rozegrała dobry mecz a pod względem defensywnym nawet bardzo dobry. Podopieczni Dawida Szulczka mogli wywieźć z Częstochowy komplet punktów i nie zostałoby to odebrane z zaskoczeniem. Sęk w tym, że napór Rakowa i jakość mistrza Polski były na zbyt wysokim poziomie. W dodatku sędzia Karol Arys w jednej z sytuacji „pomógł” częstochowianom.

Faul na Deianie Sorescu w polu karnym Warty już z perspektywy trybun wyglądał albo na nierealny, albo bardzo miękki. Powtórki potwierdziły, że wahadłowy Rakowa „położył się” w momencie minimalnego kontaktu z Jakubem Kiełbem. Choć sędzia Arys wskazał na „wapno”, to jednak oby zdarzało się jak najmniej takich sytuacji w przyszłości. Nie zmienia to faktu, że Warta może w tym sezonie zaskoczyć wszystkich i mieć duży wpływ na sytuację w górnych rejonach tabeli.


Fot. Grzegorz Misiak/Pressfocus


Tabela ekstraklasy