Przełamanie w boleściach

Raków Częstochowa – ŁKS Łódź. Mistrz Polski po trudnej rywalizacji zainkasował komplet punków.


Mistrzowie Polski szybko wzięli się za pracę. Mimo nerwowego początku, popartego kilkoma stratami w środkowej strefie boiska, częstochowianie wyszli na prowadzenie. Trafienie zaliczył Giannis Papanikolaou. Grecki pomocnik umieścił piłkę w siatce po uderzeniu głową. Wykorzystał on dogranie z prawej strony autorstwa Marcina Cebuli. Podopieczni Dawida Szwargi bardzo szybko ułożyli sobie mecz pod siebie. Było to ważne. W końcu ostatnie spotkania obu stron wskazywały jako faworyta zespół z Łodzi. Ten w końcu od 2018 roku nie przegrał z Rakowem ani razu, a grał sześć razy.

Choć wydawać by się mogło, że od momentu zdobycia gola podopieczni Dawida Szwargi będą dominować, tak sytuacja była wręcz odwrotna. Mistrzowie Polski mieli w defensywie trochę szczęścia. Napastnik ŁKS-u, Kay Tejan miał dwie bardzo dobre okazje do zdobycia gola. W pierwszej jego uderzeni zostało zablokowane. Druga akcja była niezwykle urokliwa. Holenderski napastnik minął Vladana Kovacevicia, jednak przez ostry kąt nie był w stanie trafić w światło bramki. Rosły 26-latek prezentował się bardzo dobrze, jednak nie miało to przełożenia na zdobycz bramkową. Goście kolejną doskonałą okazje mieli tuż przed przerwą. Piłkę nieuchronnie zmierzającą do siatki odbił jednak Kovacević. Do przerwy prowadził Raków.


Czytaj także:


Początek drugiej połowy zdecydowanie nie należał do mistrzów Polski. Kovacević, który w pierwszej odsłonie bronił świetnie, po przerwie popełnił wielki błąd. Zagrał piłkę pod nogi Tejana. Holender jednak nie zdołał jednak pokonać serbskiego bramkarza. Kilka chwil później ŁKS znów miał okazję. Tym razem Kovacević zachował się bez zarzutu. Łodzianie jednak po przerwie oddali dwa celne uderzenia na bramkę mistrza Polski. Raków miał za uszami sporo i musiał uważać. Szczególnie że prowadził jednym trafieniem.

Dwa ostrzeżenia nie pomogły. Tejan, który spokojnie powinien wpisać się co najmniej raz na listę strzelców ponownie został zatrzymany przez bramkarza Rakowa. Tempo meczu po tej sytuacji spadło. Raków przejął kontrolę nad sytuację na boisku. Sęk w tym, że w meczu zdecydowanie brakowało już dynamiki i akcji ofensywnych. Ani częstochowianie, ani łodzianie nie potrafili stworzyć sobie dogodnej sytuacji. Ostatecznie Raków wygrał, choć na pewno nie było to idealne spotkanie w wykonaniu mistrza Polski.


Raków Częstochowa – ŁKS Łódź 1:0 (1:0)

1:0 – Papanikolaou, 8 min (głową, asysta Cebula)

RAKÓW: V. Kovacević – Rundić, A. Kovacević, Tudor – Plavsić, Koczerhin (74. Lederman), Papanikolaou (59. Berggren), Drachal (59. Racovitan) – Cebula (59. Yeboah), Piasecki (78. Zwoliński), Nowak. Trener: Dawid SZWARGA

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Flis, Głowacki (90+2. Tutyskinas) – Letniowski (61. Ramirez), Hoti, Mokrzycki – Janczukowicz (79. Śliwa), Tejan (79. Jurić), Szeliga (61. Pirulo). Trener: Kazimierz MOSKAL.

Sędziował Łukasz Kuźma (Białystok). Widzów: 5488. Żółte kartki: Cebula (47. próba wymuszenia rzutu karnego), A. Kovacević (73. faul) – Monsalve (28. faul), Ramirez (83. faul). Czerwona kartka: Jurić (90+5. bezpośrednia, faul).


Tabela ekstraklasy


Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus