Raków Częstochowa ma otwartą drogę na szczyt

Raków po raz pierwszy pokonał Legię Warszawa w lidze. Mimo sporych braków kadrowych częstochowianie potwierdzili swoją jakość i miejsce w ligowej hierarchii.


Od początku sezonu częstochowianie borykają się z nadmierną liczbą kontuzji. Do grona niezdolnych do gry przed starciem z Legią dołączył Patryk Kun. Mimo to Raków nie pierwszy zresztą raz pokazał, że ma wystarczając głębie składu, by wygrać w „paszczy lwa”. Oczywiście można to zwycięstwo rozpatrywać pod względem gry „Legionistów” na trzech frontach i braku w kadrze Artura Boruca i Luquinhasa. Nie zmienia to faktu, że Raków zasłużenie sięgnął w sobotę po 3 punkty.

Egzekutorzy ze stałych fragmentów

Niekwestionowanym bohaterem spotkania przy Łazienkowskiej był Ivan Lopez. Hiszpan zdobył dwie bramki i zapewnił częstochowianom komplet punktów.

– Myślę, że był to trudny mecz. Mamy szacunek do Legii. Myślę, że było to spotkanie, w którym zagraliśmy po „naszemu” i wyszło nam to na dobre – powiedział po spotkaniu Lopez. Hiszpan w ostatnich tygodniach prezentuje wyborną skuteczność.

– Serie bramkowe są po to, żeby je wykorzystywać. Mam nadzieję, że moja będzie trwała jak najdłużej i pomogę tym zespołowi – dodaje jeden z bohaterów zwycięstwa z Legią. Lopez ma za sobą genialny tydzień. W trzech spotkaniach (dwóch ligowych i pucharowym w Rzeszowie) zdobył cztery gole. Oczywiście, wszystkie padły po stałych fragmentach gry, jednak warto docenić powtarzalność Hiszpana z rzutów wolnych. Dawno w polskiej lidze nie było zawodnika, który z taką częstotliwością zamieniałby wolne na bramki.

Warty podkreślenia jest również świetnie rozegrany rzut rożny. Częstochowianie ze stojącej piłki siali popłoch w defensywie mistrza Polski.
– Zakładaliśmy, że możemy być tutaj silniejsi przy stałych fragmentach gry, aczkolwiek trzeba spojrzeć na to z innej strony, ponieważ rzut karny i wolny były konsekwencją tego, co chcieliśmy robić, a więc faz przejściowych. Oczywiście jakość wykonawcy decydowała o bramkach.

Także rzut rożny – wiemy, że po powrocie Tomasza Petraszka do zdrowia jest spore zagrożenie. 2-3 razy mieli to na głowie Andrzej Niewulis i „Peti”. Mogli, a nawet powinni to skończyć. Zakładaliśmy, że w tych sytuacjach możemy dominować – powiedział po meczu Marek Papszun, trener Rakowa.

Tonuje nastroje

Zwycięstwo przy Łazienkowskiej sprawiło, że częstochowianie mimo dwóch zaległych spotkań mają ledwie cztery punkty straty do prowadzącego Lecha. Częstochowianie mają więc otwartą drogę do wkroczenia na pozycję lidera ekstraklasy i ponowną walkę o mistrzostwo Polski. Papszun jednak tonuje takie nastroje i twierdzi, że to nie czas i miejsce na takie dywagacje.

– Nie możemy teraz mówić, że będziemy walczyć o mistrzostwo Polski z Legią i Lechem. Wiadomo, że to piłka nożna, ale my musimy spokojnie po prostu się rozwijać, dokładać cegiełkę do cegiełki, ale to nie jest jeszcze ten moment. Oczywiście różne rzeczy mogą się zdarzyć. Oprócz nas jest Pogoń, Śląsk czy Lechia – powiedział trener Rakowa.

Szkoleniowiec wicemistrzów Polski przewiduje, że sezon do samego końca będzie interesujący.

– Powiem inaczej – uważam, że ten sezon będzie trudny dla faworytów i dla Legii i dla Lecha. Pokazały to ostatnie cztery mecze poznaniaków. Myślę, że liga do samego końca będzie interesująca w tym kontekście. Oczywiście, chcielibyśmy być w tym zamieszaniu. Zobaczymy. Po to będziemy pracować, ale naszym celem jest utrzymanie w czołówce i do tego będziemy dążyć – dodaje Papszun.


Na zdjęciu: Radość piłkarzy Rakowa była w pełni zrozumiała. Częstochowianie po raz pierwszy pokonali w lidze Legię i mają otwartą drogę do walki o najwyższe cele.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus