Raków Częstochowa. Nieskuteczni, lecz zwycięscy

Raków zdominował Legię i zasłużenie awansował do finału Pucharu Polski.


Częstochowianie imponująco rozpoczęli spotkanie. Już w trzeciej minucie blisko zdobycia bramki był Ben Lederman. Pomocnik Rakowa próbował przelobować Richarda Strebingera. Austriak mimo oślepiającego słońca dał radę przerzucić piłkę nad poprzeczką. Dwie minuty później był jednak bezradny. Dośrodkowanie z rzutu wolnego wykończył głową Mateusz Wdowiak i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.

Chwilę później pomocnik Rakowa mógł podwyższyć prowadzenie. Rajd prawym skrzydłem zakończył uderzeniem, jednak Strebinger uratował swój zespół ekwilibrystyczną paradą. Piłka spadła jeszcze pod nogi Fabio Sturgeona, jednak Portugalczyk nie zdołał umieścić jej w siatce. Częstochowianie zaskoczyli „Wojskowych”, którzy praktycznie od samego początku spotkania musieli odrabiać straty.

Podopieczni Aleksandara Vukovicia próbowali zaskoczyć Raków wyższym pressingiem, jednak nie potrafili wytworzyć sobie klarownej sytuacji bramkowej. Próby „Legionistów” ograniczały się do niecelnych uderzeń z dystansu czy strzałów prostych do obrony dla Kacpra Trelowskiego. Częstochowianie z kolei lekko się „schowali”, by wyprowadzi kontratak. Ten nastąpił, gdy piłkę na dobieg otrzymał Sebastian Musiolik. Napastnik Rakowa uderzył między nogami Strebingera, jednak jeden ze stoperów zdążył wybić ją praktycznie z linii bramkowej.

Pod koniec pierwszej połowy bramkarz Legii ponownie musiał ratować zespół. Częstochowianie, podobnie jak przez większą część spotkania przeprowadzili atak prawą stroną boiska. Uderzenie wylądowało w rękach Strebingera, choć wszystkim zgromadzonym na stadionie wydawało się, że piłka znalazła drogę do bramki Legii.

W drugą połowę częstochowianie weszli z jedną zmianą – bezbarwnego Musiolika, do gry którego w pierwszej odsłonie miał zastrzeżenia trener gospodarzy, zmienił Vladislavs Gutkovskis. Nastawienie Rakowa się jednak nie zmieniło. Częstochowianie dążyli do podwyższenia prowadzenia. Mimo to nie atakowali tak zawzięcie, jak w pierwszej połowie. Legia z kolei nie potrafiła przejść linii środkowej. Długie piłki posyłane przez bramkarza padały łupem częstochowian.

„Wojskowi” mogli mówić o dużej dozie szczęścia, połączonej z świetną dyspozycją Strebingera. Bramkarz Legii kilkukrotnie ratował swój zespół przed stratą bramki w pierwszej połowie. Na początku drugiej odsłony zaliczył kapitalną interwencję po uderzeniu głową Deiana Sorescu. Dozą szczęścia były z kolei zmarnowane sytuacje Rakowa. Jedną z nich miał Ivan Lopez, który będąc w polu karnym uderzył obok bramki. Kilka chwil później częstochowianie zdobyli gola, jednak nie został on uznany przez niewielkiego spalonego Gutkovskisa.

Raków z minuty na minutę napierał coraz mocniej, a goście z Warszawy rozpaczliwie się bronili. Gospodarze mieli inicjatywę, jednak można było odnieść wrażenie, że chcą wejść do bramki. Przykładem był inna sytuacja Lopeza, gdy zamiast uderzyć próbował przedryblować kilku defensorów Legii. Hiszpan mógł być zresztą zdenerwowany swoimi poczynaniami na murawie. Dwukrotnie jego uderzenia z rzutu wolnego mijały bramkę Legii. Doliczając zmarnowane sytuacje, to Lopez mógł spokojnie zakończyć spotkanie z bramką. Legia w końcówce jeszcze próbowała doprowadzić do wyrównania, jednak nie dała rady. Raków „dowiózł” zwycięstwo do końca i zasłużenie, choć przy dużej nieskuteczności, awansował do finału Pucharu Polski.

Raków Częstochowa – Legia Warszawa 1:0 (1:0)

1:0 – Wdowiak, 5 min

RAKÓW: Trelowski – Tudor, Petraszek, Arsenić – Sorescu, Papanikolaou, Lederman, Sturgeon (79. Rundić) – Lopez (90+3. Cebula), Musiolik (46. Gutkovskis), Wdowiak. Trener Marek PAPSZUN

LEGIA: Strebinger – Johansson, Wieteska, Rose, Jędrzejczyk – Mladenović (79. Lopez), Slisz, Rosołek, Josue, Skibicki (64. Włodarczyk) – Pekhart (64. Muci). Trener Aleksandar VUKOVIĆ

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 5500. Żółte kartki: Papanikolaou – Rose, Wieteska, Rundić.


Fot. Marcin Bulanda / PressFocus