Raków Częstochowa. Pod obserwacją Sousy

Raków i Lech po raz drugi w historii zmierzą się w Pucharze Polski. Ich zmagania będzie obserwował nowy selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa.


Z ostatniego starcia lepsze wspomnienia mają częstochowianie. Jesienią 2018 roku obie ekipy spotkały się przy Limanowskiego w 1/16 finału. Lepszy okazał się ówczesny pierwszoligowiec po bramce Miłosza Szczepańskiego w trzeciej minucie. Teraz obie drużyny, już w zupełnie innych miejscach będą walczyły o półfinał pucharu.

W dobrych nastrojach

Drużyna spod Jasnej Góry przystąpi do dzisiejszego meczu pokrzepiona ligowymi zwycięstwami nad Zagłębiem Lubin i Podbeskidziem. Wydaje się, że Raków wrócił już na odpowiednie tory i ponownie spróbuje „namieszać” w ligowej czołówce. Częstochowianie odrobili straty do Pogoni i tracą do drugiego miejsca już tylko punkt, a ponadto powiększyli swoją przewagę nad grupą pościgową. Zresztą cały luty był dla zawodników trenera Marka Papszuna szczególnie udany. Na cztery spotkania przegrali tylko raz. Najwięcej powodów do radości miał Ivan Lopez. Hiszpan po kilku miesiącach marazmu ponownie się przebudził. To za jego sprawą Raków wygrał z Zagłębiem i Podbeskidziem. W pierwszym przypadku dołożył bramkę z rzutu wolnego, w drugim po egzekwowanym przez niego stałym fragmencie gola zdobył Andrzej Niewulis. Oprócz tego dwukrotnie „ukuł” Górnik. Jeżeli Lopez utrzyma dobrą dyspozycję, to Lech może mieć z nim sporo problemów.

Mecz o posadę?

Spotkanie w Poznaniu będzie bardzo ważne dla szkoleniowca Lecha Dariusza Żurawia. W piątkowy wieczór jego zespół wygrał derbowy mecz z Wartą. Styl tego zwycięstwa pozostawiał jednak wiele do życzenia. Lech dopiero w 80 minucie wyrównał, a w doliczonym czasie za sprawą Pedro Tiby zgarnął trzy punkty. To pozytywny sygnał, podobnie jak zwycięstwo nad Śląskiem, które było pierwszym w lidze od 6 grudnia. Mimo to sytuacja w tabeli „Kolejorza” jest daleka od oczekiwanej. Drużyna, która do niedawna walczyła w Lidze Europy, zajmuje ósmą lokatę i do miejsc gwarantujących grę w eliminacjach do europejskich pucharów traci dziewięć punktów. Strata jest sporo, więc Żuraw i jego podopieczni liczą dzisiaj na zwycięstwo i sukces w pucharowych rozgrywkach. Jeżeli Lech odpadnie, to nad głową szkoleniowca „Kolejorza” pojawi się jeszcze więcej czarnych chmur. Ostatnie wyniki sprawiły, że część kibiców domaga się zwolnienia trenera. Niektórzy nawet sugerowali, że gdyby nie odwrócenie losów meczu z Wartą, to Żurawia nie byłoby już przy Bułgarskiej.


Czytaj jeszcze: Radość Rakowa… pucharowa

Selekcjoner na trybunach

Kibice obu zespołów zapewne liczą nie tylko na zwycięstwo swoich ulubieńców, ale także na otwarty mecz z obu stron. Takiego spotkania można się spodziewać, szczególnie po ostatniej potyczce Lecha i Rakowa. W Poznaniu najpierw dwiema bramkami prowadzili częstochowianie. Gospodarze odrobili jednak stratę i prawie do samego końca spotkania to „Kolejorz” był na prowadzeniu. Jednak zmiana, jaką zastosował Marek Papszun i pojawienie się na boisku Daniela Szelągowskiego sprawiło, że mecz zakończył się podziałem punktów. 18-latek wyrównał po indywidualnej akcji, w której przebiegł połowę boiska.

Dla kilku zawodników mecz w Poznaniu będzie ważny w kontekście ich przyszłości w reprezentacji Polski. Na Bułgarską wybiera się nowy selekcjoner reprezentacji Polski, Paulo Sousa. Dla Portugalczyka wizyta w Poznaniu nie będzie nowością. Sousa jeszcze jako szkoleniowiec Fiorentiny przyjechał na Bułgarską, by rywalizować z prowadzonym przez Jana Urbana Lechem w Lidze Europy. Teraz jego zadanie będzie zgoła inne. Będzie szukał potencjalnych zawodników, którzy mogą znaleźć się w kadrze na najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski. Prawdopodobnie szczególną uwagę będzie zwracał na dwóch zawodników Lecha – Tymoteusza Puchacza i Jakuba Kamińskiego oraz stopera Rakowa Kamila Piątkowskiego.


Na zdjęciu: Mecze Lecha z Rakowem przynoszą sporo emocji. W akcji Pedro Tiba i Ivi Lopez.

Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus.pl