Raków Częstochowa. Pozytywny impuls

Zwycięstwo nad Wartą poprawiło nastroje przed środowym spotkaniem z Legią w Pucharze Polski. Szczególnie tyczy się to Kacpra Trelowskiego.


Atmosfera w Rakowie musi być zadowalająca. Częstochowianie są pół kroku za Pogonią Szczecin w tabeli ekstraklasy. Jeżeli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, to podopieczni Marka Papszuna w ostatni dzień kwietnia stoczą z „Portowcami” bezpośredni pojedynek o mistrzostwo Polski. Zanim jednak do tego dojdzie, to częstochowian czeka równie trudny mecz z Legią Warszawa o finał Pucharu Polski.

Młodzieżowiec dał radę

Mecz z Wartą w Grodzisku Wielkopolskim mógł zniweczyć te plany. Skład Rakowa, w niektórych elementach był dość eksperymentalny. Na murawie pojawili się choćby Kacper Trelowski, pełniący funkcję młodzieżowca, czy Ilja Szkuryn, który miał okazję zagrać pierwszy mecz w wyjściowym składzie. W przypadku pierwszego z nich można mówić o pełnym sukcesie. Trelowski po raz piąty w tym sezonie zachował czyste konto (trzy razy w lidze i dwa w Pucharze Polski).

– Nie miałem żadnych obaw. Świadczy o tym kolejne czyste konto. Bardzo się cieszę z tego powodu i jestem zadowolony, że mogłem dołożyć cegiełkę do zwycięstwa. W takich meczach z pewnością trzeba zachować więcej czujności. Natomiast taka jest moja praca. Cieszę się, że zakończyliśmy ten mecz na zero z tyłu – powiedział młodzieżowiec po meczu z Wartą.


Dla Trelowskiego było to ważne spotkanie, szczególnie że prawdopodobnie w środę to on wybiegnie w pierwszym składzie na Legię. W tym sezonie 18-latek wystąpił we wszystkich czterech meczach Pucharu Polski, a dodatkowo przez status młodzieżowca ma większe szanse, by pojawić się na murawie. Trener Papszun przyzwyczaił jednak kibiców Rakowa do nieoczywistych decyzji personalnych, jednak Trelowski potwierdził, że warto na niego stawiać.

Ma nad czym pracować

Inaczej wyglądała sytuacja Szkuryna. Białoruski napastnik pojawił się pierwszy raz na murawie w starciu z Legią. Choć rozegrał dziewięć minut, tak można było go pochwalić za walkę i pracę na boisku. Stąd decyzja szkoleniowca częstochowian, by Szkuryn wybiegł w pierwszym składzie na Wartę, nie mogła dziwić.

Vladislavs Gutkovskis, podstawowy napastnik wrócił do klubu ze zgrupowania reprezentacji na kilka dni przed meczem. Zazwyczaj w takich sytuacjach trener Papszun daje mu odpocząć i zostawia go na ławce rezerwowych.

Pozostali napastnicy – Jakub Arak i Sebastian Musiolik – nie grzeszą w obecnych rozgrywkach skutecznością, stąd wybór Szkuryna miał podstawy, szczególnie że w sparingu ze Skrą także zagrał poprawnie. Mecz z Wartą był jednak w jego wykonaniu nie najlepszy. Białorusin miał kilka sytuacji, jednak ich nie wykorzystał, co zresztą wpisuje się w częstochowskie tradycje kultywowane od kilku sezonów.

Szkuryn miał jednak także problemy, jeżeli chodzi o pressing i ustawienie się w ataku. To może tłumaczyć, dlaczego został zmieniony już w 54 minucie rywalizacji. Patrząc z drugiej strony, każdy z napastników dostał co najmniej kilka minut, by zaprezentować się na boisku.

W pewnym momencie trener Papszun miał na boisku trzech „snajperów”. Być może poszukiwał idealnego kandydata na środowy mecz. W końcu do Częstochowy drugi raz w ciągu ostatnich tygodni przyjedzie Legia, a dodatkowo stawka tego spotkania będzie niezwykle wysoka – awans do finału Pucharu Polski.


Na zdjęciu: Kacper Trelowski może powoli szykować się na mecz z Legią.

Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus