Raków Częstochowa. Sukces nie jedno ma imię

Ofensywa Rakowa wydaje się nie mieć dna. Niezależnie, kto pojawi się na murawie, jest w stanie zmienić losy spotkania.


Choć pod Jasną Górą w ofensywie doszło do sporej rewolucji, tak nikt nie ma wątpliwości, że ruchy klubu były właściwe. Z ofensywnego tercetu, jaki w ostatnim meczu poprzedniego sezonu wystąpił w barwach Rakowa, ostał się tylko David Tijanić. Duetu Sebastian Musiolik – Felicio Brown Forbes w klubie już nie ma.

Zmiany były konieczne

Zapewnili oni łącznie 16 trafień w ekstraklasie. Nie można deprecjonować ich wkładu w miejsce Rakowa w poprzednim sezonie. Jednak ich wspólny wynik nie należał do wybitnych. Sam Jarosław Niezgoda, który po rundzie jesiennej poprzedniego sezonu opuścił Legię, zdobył ich 14. Raków mierzył jednak wyżej, niż 10 miejsce w lidze stąd musiał wesprzeć się nowymi zawodnikami. Same transfery wydawały się dość nieoczywiste.

Marcin Cebula, który chwilę wcześniej spadł z ekstraklasy czy Vladislavs Gutkovskis, który w pierwszej lidze zdobył 12 bramek to wzmocnienia, które w pierwszym momencie nie były traktowane jako sygnał do marszu w górę tabeli. A jednak Łotysz nieźle wprowadził się do ligi i nadal jest w czołówce najlepszych strzelców. Cebula z kolei po zmianie otoczenia się obudził i zaczął seryjnie asystować i zdobywać bramki. Możliwe, że nadal byłby jednym z najlepszych zawodników Rakowa, gdyby nie problemy zdrowotne.

Corrida po częstochowsku

Mogłoby się wydawać, że brak skrzydłowego może bardzo źle wpłynąć na obraz ofensywnej gry Rakowa. Nic bardziej mylnego. W jego miejsce wskoczył Ivan Lopez. Hiszpan po nieudanych przygodach we własnym kraju zmienił otoczenie i wylądował pod Jasną Górą.

Ciężka praca na treningach oraz niedyspozycja Cebuli spowodowała, że to na jego plecy spadła odpowiedzialność za wynik w Zabrzu. Lopez, który jeszcze kilka lat temu zdobywał bramki z Realem Madryt, z miejsca rozpoczął strzelanie w ekstraklasie – najpierw dwie bramki zaaplikował Górnikowi, by dołożyć do swojego konta dublet ze Stalą. Co więcej, robi to z niebywałym kunsztem.

Choć przez ekstraklasę przetoczyło się już wielu Hiszpanów, którzy w swoim CV mieli największe kluby z Półwyspu Iberyjskiego, tak niewielu z nich stało się gwiazdami ligi. Lopez do takiego miana aspiruje. Jednak to dopiero początek jego drogi, więc na razie hurraoptymizm nie jest wskazany. Jeżeli utrzyma formę, co najmniej do końca rundy będzie można stwierdzić, że Raków przeprowadził transferowy majstersztyk.

Wszyscy dobrze funkcjonują

Choć Hiszpan jest w tej chwili na świeczniku, co zresztą pokazuje nasz redakcyjny wybór – mało jest sytuacji, by ten sam zawodnik drugi tydzień z rzędu został zawodnikiem kolejki – tak sam Lopez twierdzi, że duży wpływ na jego dobre występy ma cały zespół.


Czytaj jeszcze: Robi się tłoczno

– Zdobywanie goli dla zespołu daje mi ogromną pewność siebie, a patrząc na to, w jakiej formie jesteśmy oraz jak wpływa to na mnie, to na pewno dobrze działa na myślenie. Mamy bardzo dobrych zawodników, ale przede wszystkim dobrze funkcjonujemy jako drużyna. W pojedynkę nie da się niczego wygrać i to jest u nas najważniejsze, że gramy dobrze zespołowo.

Podstawowa jedenastka gra dobrze, ale na boisko wchodzą zmiennicy i również wywiązują się ze swoich zadań. Trzeba to kontynuować w kolejnych spotkaniach – powiedział Lopez po meczu ze Stalą. Zmiennicy zapewne swoją szansę otrzymają w piątek. Raków zmierzy się w meczu Pucharu Polski z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Będzie to na pewno ekscytujące starcie – obecny lider ekstraklasy przyjedzie na stadion wicelidera pierwszej ligi.


Na zdjęciu: Raków gra świetnie zespołowo, co dało im pozycję lidera Ekstrakalsy.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus