Raków Częstochowa. Wszyscy się martwią

 

W piątek miały być emocje, rywalizacja ligowa z ŁKS-em i faktyczne rozpoczęcie futbolowej wiosny, która miała przynieść jedenastce Rakowa Częstochowa wyczekiwany awans do najlepszej ósemki rozgrywek o mistrzostwo kraju.

Decyzja odgórna

Zamiast kopania były treningi indywidualne, wymiana informacji w sieci i zastanawianie się, co dalej, bo pandemia na każdej płaszczyźnie demoluje świat sportu.

Zawodnicy Rakowa wedle wytycznych nie opuścili Częstochowy, stosując się do zaleceń wydanych przez klub i sztab szkoleniowy.

– Była taka decyzja odgórna i wszyscy przyjęliśmy ją ze zrozumieniem – tłumaczy nam obrońca częstochowian, Kamil Kościelny. – Każdy z nas siedzi w domu i we własnym zakresie organizuje sobie zajęcia wedle dyspozycji, które otrzymujemy od trenera na e-maila.

Wspiera nas również szkoleniowiec od przygotowania fizycznego, który doskonale zna aplikacje wykorzystywane w procesach treningowych. My też potrafimy sobie z nimi poradzić.

Trener w Warszawie

Marka Papszuna, medialnie mocno sumitującego się z własnego komentarza wypowiedzianego po apelu Jakuba Błaszczykowskiego o przerwanie rozgrywek, od przełożonej potyczki ze ŚląskiemWrocław nie ma pod Jasną Górą.

Przy Limanowskiego nie jest żadną niespodzianką, bo opiekun czerwono-niebieskich już od dawna stosuje taką taktykę, że po każdym pojedynku ligowym wraca do Warszawy. Dlatego treningi wyrównawcze po weekendowym graniu w lidze odbywają się bez jego udziału. W zastępstwie Papszuna prowadzą je asystenci.

– To nie jest tak, że trener nagle opuścił swoich zawodników. Sytuacja z epidemią na to nie wpłynęła – zapewnia prezes klubu z Częstochowy, Wojciech Cygan.

Kamil Kościelny wobec pandemii koronawirusa stara się urozmaicać miejsca, gdzie przychodzi mu realizować własny trening. W ten sposób dość dokładnie poznaje najbliższe okolice Częstochowy.

Taka to rozrywka

– Byłem już za podczęstochowskim Olsztynem, bo w samym Olsztynie było zaparkowanych mnóstwo aut i trzeba przemieścić się trochę dalej.

Pojechałem też za Blachownię, zaliczyłem lasek, bo jest ich całkiem sporo wokół miasta. Wpadłem też na nasze boisko treningowe, żeby się i tam się poruszać – tłumaczy zawodnik.

„Kościu” podjął też wezwanie rzucone w ramach akcji „zostań w domu” przez kolegę z zespołu, defensora Tomasza Petraszka i byłego bramkarza Rakowa Dawida Pietrzkiewicza.

– To taka rozrywka, której i nam potrzeba. Na zlecenie Dawida miałem podbijać papier toaletowy nogą, a Tomek dorzucił, że po tym podbijaniu ma uderzyć rolkę głową. I zgodnie z ich zaleceniami to zrobiłem. Było przy tym sporo zabawy, ale i frajdy. Można to zobaczyć na profilu społecznościowym naszego klubu. Tam jest więcej naszych chłopaków robiących te „cuda” – dorzuca zawodnik beniaminka ekstraklasy.

Wypłaty o czasie

W Rakowie na razie nie wspomina się o problemach natury ekonomicznej, które mogą dotknąć kluby polskiej ekstraklasy. Michał Świerczewski, właściciel Rakowa, nie przekazał piłkarzom żadnych wiadomości o ewentualnym obniżeniu kontraktów, czy w dłuższej perspektywie ich renegocjacji.

– Ostatnią wypłatę otrzymaliśmy na czas. Nie było z nią najmniejszego problemu, ale wobec sytuacji, jaką mamy, wszyscy się martwimy, co będzie dalej – zastanawia się Kościelny, którego rodzina mieszka w Mielcu.
W Częstochowie odłożenie rozgrywek i sprawa epidemii wyciszyła temat modernizacji stadionu. A trzeba pamiętać, że lokalny samorząd ma na te cel przeznaczyć ponad 7 mln zł. Ministerstwo Sportu i Turystyki, z którym kontrakt jest dziś utrudniony, ma wesprzeć inwestycję kwotą 10 mln zł. Czy tak się stanie? Czas pokaże.

Na zdjęciu: Marek Papszun ma świetnych asystentów, więc nie musi być na każdym treningu.