Mecz XXI wieku

Jeżeli nie przegramy z Argentyną, to po raz pierwszy od 36 lat zagramy w fazie pucharowej mistrzostw świata.


11 czerwca 1986 roku w meksykańskim Monterrey reprezentacja Polski w trzecim meczu fazy grupowej MŚ grała z Anglią. Po dwóch kolejkach miała na koncie 3 punkty, za remis i zwycięstwo, a zatem była blisko awansu do 1/8 finału. Przegrała jednak 0:3, ale pomogli nam wówczas Marokańczycy, którzy pokonali Portugalię i dzięki temu nasz zespół – z 3. miejsca w grupie – awansował do fazy pucharowej mundialu. Po raz ostatni w historii. Dziś opcji awansu z trzeciej lokaty nie ma. By zagrać w 1/8 finału w Katarze „biało-czerwoni” muszą – by nie oglądać się na innych – muszą wygrać albo zremisować z Argentyną. Wówczas nic nie odbierze nam tego, o czym marzymy od 36 lat.

A co, jeżeli przegramy? Opcji jest wiele, łącznie z tym, że o awansie może zadecydować losowanie. Wszystko zależeć będzie wówczas od wyniku drugiego meczu, w którym Meksyk zmierzy się z Arabią Saudyjską. Warto jednak przed naszym meczem, najważniejszym spotkaniem reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w XXI wieku, wyjść z prostego założenia. Umiesz liczyć? Licz na siebie.

Na remis nie grać

– Nie mówię, że naszym celem jest remis, ale gdyby spotkanie skończyło się rezultatem 0:0, to przyjąłbym taki wynik – powiedział w wywiadzie dla „La Gazzetta dello Sport”, Wojciech Szczęsny, jeden z kluczowych naszych zawodników na tym mundialu. Trudno się z bohaterem meczu z Arabią Saudyjską nie zgodzić, bo choć stare piłkarskie porzekadło mówi, że na remis grać nie wolno, bo to się przeważnie źle kończy, to z drugiej strony przecież zwycięski remis z Wembley był początkiem wszystkiego, jeżeli chodzi o jeden z największych sukcesów w historii polskiego futbolu. Na remis grać z pewnością nie będziemy, ale możemy sobie bez kłopotu wyobrazić, jak będzie wyglądało to spotkanie.

To Argentyna będzie miała kontrolę nad piłką, a my będziemy starali się przeszkadzać, blokować i wybijać wszystko, co znajdzie się w naszym polu karnym. Szukać odbiorów, liczyć na szybki atak. Grać dłuższym podaniem, ale – co było widać w meczu z Saudyjczykami – nie będzie to klasyczna „laga na Roberta”, ale przemyślane, dokładne wprowadzenie piłki do gry. Tak strzeliliśmy pierwszego gola w sobotnim spotkaniu. Co ciekawe oba gole w meczu z Arabią drużyna argentyńska straciła po kontratakach. Defensywa na pewno nie jest najpoważniejszym atutem naszego rywala i to musimy wykorzystać.

Atmosfera, optymizm, swoboda

Robert Lewandowski kontra Lionel Messi. Starcie Polski z Argentyną zapowiadane przez wielu, jako starcie dwóch gigantów swoich reprezentacji. Obecnej i byłej gwiazdy Barcelony.

– Nie podchodzę do tego meczu w kategoriach rywalizacji z Leo Messi. Wiele razy rywalizowałem z jego zespołami i nigdy nie traktowałem tych meczów w kategoriach indywidualnych wyzwań. Nie patrzę na to przez pryzmat wyników, że je wygrałem z nim, a on ze mną. To nie ma kompletnie żadnego znaczenia – powiedział na antenie TVP Sport, Robert Lewandowski. Zdaniem naszego kapitana kluczowe znaczenie w dzisiejszym spotkaniu może mieć środek pola.

– Nie tylko w defensywie, ale i w ofensywie. Chciałbym, abyśmy pograli piłką i poszukali sobie sytuacji. Jestem napastnikiem, chcę, by w ofensywie coś się działo – podkreślił najskuteczniejszy w historii reprezentant Polski.

Mecz z Arabią Saudyjską, reakcja samego Lewandowskiego na pierwszą bramkę na mundialu, reakcja całego zespołu na tego gola i na obronionego karnego przez Wojciecha Szczęsnego, jak również zachowanie po końcowym gwizdku pokazały coś, co przed meczem z Argentyną jest niezwykle ważne. Dobrą atmosferę w drużynie.

– Rzeczywiście jest bardzo dobra. Dobre wyniki powodują, że każda sytuację odbiera się inaczej. Cieplej, lepiej. Z większym optymizmem. To cieszy, bo pozwala lepiej przygotować się do meczu. I wyjść na boisko z większą swobodą i pewnością siebie – podkreślił „Lewy”. Oby tego wszystkiego dziś naszym piłkarzom nie zabrakło. I obyśmy ok. 22.00 znaleźli się w takim miejscu, w którym tak bardzo dawno nas nie było.


Na zdjęciu: Robert Lewandowski… pędzi już do 1/8 finału mundialu w Katarze. Nie zatrzymujemy!
Fot. Rafał Oleksiewicz / PressFocus