Reprezentacja. Niech się już zacznie!

31 marca reprezentacja Polski grała z Anglią na Wembley. Przegraliśmy ten mecz 1:2, choć niewiele brakowało, byśmy drugi raz w historii wywieźli z najsłynniejszego stadionu piłkarskiego na świecie remis.


Nie udało się. Pod koniec spotkania Anglicy zdobyli decydującą bramkę i na starcie eliminacji mistrzostw świata w Katarze zaliczyliśmy mały – jakkolwiek to grzmi – falstart. W trzech meczach zdobyliśmy bowiem zaledwie cztery punkty. Udało się zremisować z Węgrami, a następnie pokonaliśmy Andorę, by w końcu przegrać z Anglikami. Idę o zakład, że gdyby nie to, co czeka nas już za niespełna tygodnie, to niedosyt byłby znacznie większy. W marcu jeszcze nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co nas czeka. A przecież przed nami, a konkretnie przed reprezentacją Polski, Euro. Wytęsknione, wyczekiwane i upragnione. Zanim jednak 14 czerwca, w poniedziałek, zmierzymy się ze Słowacją w Sankt Petersburgu, już jutro zagramy z Rosją we Wrocławiu. Rywal to może nie symboliczny w historii polskiego futbolu, ale zawsze szczególny.

Swoją drogą dużo mocniej, bardziej emocjonalnie, przeżywamy starcia siatkarskie z Rosjanami. A kiedyś, gdy nasza hokejowa reprezentacja znaczyła coś na świecie, przezywało się mecze rozgrywane na lodzie. Nigdy nie zapomnimy starcia ze Związkiem Radzieckim z 1976 roku. W kwietniu tego roku minęło dokładnie 45 lat od legendarnej wiktorii w katowickim „Spodku”. Promotor mojej pracy magisterskiej, profesor Zbigniew Przewłocki, opowiedział mi swego czasu pewną historię. Otóż radzieccy hokeiści zostali zakwaterowani w „Hotelu Katowice”, a pan profesor był przewodnikiem ekipy. Dodajmy, że wówczas do stolicy Górnego Śląska przyjechali najlepsi hokeiści świata. Z Władysławem Trietiakiem i Borysem Michajłowem na czele! Rosjanie niezbyt poważnie podeszli do turnieju. Wyglądało to tak, że dwa tygodnie siedzieli w hotelu i… pili. I nie mówimy o oranżadzie.

Wydaje się, że w dzisiejszych czasach jest to nie do pomyślenia. Rosjanie przyjechali do Wrocławia dzisiaj, a szefem ekipy jest doskonale znany w Polsce Stanisław Czerczesow. Na świat przyszedł w 1963 roku w Północnej Osetii. Dokładnie w mieście Ałagir. To liczące nieco ponad 20 tysięcy mieszkańców miasto, z którego zdecydowanie bliżej jest do Tbilisi, czyli stolicy Gruzji, aniżeli do Moskwy. Czerczesow grał w Spartaku Moskwa, a następnie – w 1996 roku – został golkiperem Tirolu Innsbruck. Dostąpił zaszczytu zagrania w barwach trzech reprezentacji. Wystąpił w reprezentacji Związku Radzieckiego, Wspólnoty Niepodległych Państw, aż w końcu Rosji! A jako trener, w 2015 roku, przyjechał do Polski. Został szkoleniowcem Legii Warszawa i zdobył z nią mistrzostwo Polski. Wydawało się następnie, a był rok 2016, że w naszej stolicy pozostanie. „Wojskowi” w dobrym stylu zdobyli bowiem mistrzostwo Polski. Tymczasem zadzwonił telefon z Moskwy, no i trzeba było porzucić Legię, by przejąć stanowisko selekcjonera reprezentacji Rosji.

„Sborna” była wówczas drużyną totalnie pokonaną. Na Euro 2016 zajęła ostatnie miejsce w grupie. Okazała się gorsza od Anglii, Walii i Słowacji. Grała tak koszmarnie źle, że aż bolały zęby. Dlatego telefon do Czerczesowa był konieczny. Pan Stanisław jest bowiem wielbicielem siłowych rozwiązań. Nie daje zawodnikom zbytecznego luzu, bo uważa, że nie jest on potrzebny. Niemniej jednak trzeba powiedzieć sobie wprost – przed jutrzejszym meczem – że to Polska ma lepszych zawodników.

Oczywiście, że mecz ten o niczym jeszcze nie powie. Niczego nam nie wyjaśni. Wszystko wskazuje nawet na to, że zagramy jutro w rezerwowym składzie. Ma nie być Roberta Lewandowskiego i kilku innych, ważnych nazwisk, na które będziemy gorąco liczyć podczas Euro. Rosjanie pewnie podejdą do tego spotkania podobnie. Sprawdzian w szkole zawsze polegał na tym, że było przed nim dużo stresu. Tym razem zdenerwowanie zupełnie nie istnieje. Nie ma się czym przejmować, biorąc pod uwagę fakt, że zarówno my, jak i Rosjanie, szykujemy się na mistrzostwa Europy. Dla któreś z drużyn ta impreza jest ważniejsza? Nie ma sensu tego stopniować. Najważniejsze jest to, by nie było kontuzji.



– Mam pozytywne odczucia. PZPN zrobił wszystko tak, jak trzeba. Związek sprawił, że wszystko zostało idealnie przygotowane. Mamy znakomite warunki do pracy. Chcemy stworzyć wielką rodzinę.

– Pracujemy nad naszą tożsamością. Chcę zobaczyć coraz większy wpływ tego, co wypracowaliśmy tutaj przez cały czas. Pracowaliśmy w Opalenicy nad każdym elementem – defensywą, ofensywą, stałymi fragmentami gry. W tym tygodniu skupiliśmy się nieco bardziej na organizacji w defensywie i kolektywnej obronie. Mam nadzieję, że zobaczymy to w większym wymiarze przeciwko Rosji i Islandii. Chcę, abyśmy mogli na turnieju pokazać to wszystko, ponieważ to cechuje reprezentację Polski. Ma być świetna organizacja w obronie – powiedział dzisiaj, podczas ostatniej konferencji prasowej przed meczem z Rosją, Paulo Sousa.


Wtorek, 1 czerwca, godz. 20.45, Wrocław, Stadion Miejski

Polska – Rosja

Sędziuje – Marco Guida (Włochy).


Na zdjęciu: Polska – Rosja, czyli mecz, który pełni rolę sprawdzianu. Byle bez kontuzji.

Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus