Reprezentacja Włoch. Błękitna fala na Wembley

W finale Włosi obawiają się „gospodarskiego” sędziowania i liczą na wsparcie 15 tysięcy kibiców.


Praca arbitrów w półfinałach była, delikatnie mówiąc, na średnim poziomie. Można zgodzić się z poglądem, że tych lepszych odesłano do domu, a zostali ci „zasłużeni”. Felix Brych w meczu Włoch z Hiszpanią popełniał pomyłki, jednak ostatecznie nie wypaczył wyniku rywalizacji. W serię rzutów karnych ingerować się nie da. Albo się „jedenastkę” wykorzysta, albo nie. Pajacowanie Giorgio Chielliniego przed ich wykonywaniem mogło być „elementem folkloru”, ale czy było przejawem pewności siebie Włochów i miało zdeprymować Hiszpanów? W to należy wątpić. Oba zespoły są mistrzami udawania i kamuflażu. Włosi robią to częściej, więc trudno oczekiwać, że ktoś nabierze się na ich sztuczki.

Inaczej wygląda sprawa z Dannym Makkelie, który następnego dnia w dogrywce wyczarował rzut karny i dzięki niemu przepchnął Anglików do finału, co nie udawało im się przez 55 lat. Wtedy Anglia zmierzała do mistrzostwa świata i na swoich boiskach korzystała z przychylności arbitrów. Ukoronowaniem tego była „bramka-niewidka” w finale z NRF. Anglicy zostali mistrzami świata, bo tak miało być. Teraz mają zostać mistrzami Europy… „Bardzo hojna kara, która pozwoliła reprezentacji Southgate’a wyeliminować Danię, potwierdza podejrzenia dotyczące wymiany przysług dla Borisa Johnsona, uważanego po ataku na Super League za zbawcę europejskiej piłki nożnej. Szkoda, bo ta drużyna nie potrzebuje pomocy. Mancini musi wziąć pod uwagę dwie rzeczy – konsekwencję przeciwnika i wiatr polityczny” – pisze wprost „La Gazzetta dello Sport”.

W drodze do finału włoska kadra przebyła około 9000 kilometrów. Anglicy z 7 meczów tylko jeden grali poza Wembley, na którym innym zespołom nie wolno przeprowadzić treningu w obawie o stan murawy, a kibice z zagranicy byli zniechęcani do przyjazdu 10 dniami kwarantanny. Na finał przydzielono Włochom 7500 biletów, jednak mają nadzieję podwoić tę liczbę dzięki rodakom zamieszkałym i pracującym na Wyspach Brytyjskich. Na Wembley ma być „błękitna fala”. Jeden Włoch przypadnie na 3-4 Anglików, to już stwarza możliwość przekrzyczenia konkurencji.

„Azzurri” zaczęli turniej z wysokiego C, ale zaczęły się schody i trochę wytracają impet. Hiszpanie remisem przerwali ich serię 13 zwycięstw, jednak pozostają niepokonani od 33 spotkań. Włoskie media twierdzą, że niebieski entuzjazm dojrzał przez ostatnie tygodnie i o postawę zespołu w finale można być spokojnym. Zmierzali do niego z tej bardziej wymagającej „połówki”, gdzie trudniej byłoby Anglikom zachować tak długo czyste konto strat.

Po meczu Włoch z Hiszpanią jest „dogrywka” w wydaniu klubowym. Isco, który miał problemy z miejscem w składzie Realu Madryt i nie znalazł się w kadrze na Euro 2020, po siedmiu sezonach odchodzi z „blancos”. Nie liczył na niego Zinedine Zidane, nie ma go w swoich planach nowy trener Carlo Ancelotti. Milan proponuje za Isco 15 milionów euro. Real pewnie na to przystanie, bo potrzebuje 90 milionów na wielki transfer i, jak zapewniają Hiszpanie, nie chodzi tu o Kyliana Mbappe. Na sprowadzenie napastnika Paris SG i tak trzeba kwoty dwukrotnie wyższej. Wczoraj Milan odbył pierwszy trening przed sezonem, oczywiście bez piłkarzy uczestniczących w mistrzostwach Europy. Zlatan Ibrahimović nie pojechał na nie z powodu kontuzji, poddał się operacji i na razie trenuje poza grupą. Milan stracił Donnarummę i Calhanoglu, ale cele ma jeszcze ambitniejsze niż przed rokiem – scudetto i Liga Mistrzów.


Fot. PressFocus