ROW Rybnik. Z Tudzieżem po awans

Postawa Mateusza Tudzieża może być kluczowa w ostatecznym wyniku ROW-u Rybnik w tym sezonie.


W 2019 roku, gdy ROW awansował do ekstraligi, największą bolączką zespołu z Górnego Śląska była formacja juniorska. Wtedy niedoświadczeni Przemysław Giera i Mateusz Tudzież mieli udźwignąć ciężar najlepszej ligi żużlowej świata. Przez kontuzję tego pierwszego najpierw doszło do kompromitacji, gdy Kacper Kłosok wyjechał zupełnie nieprzygotowany na inaugurację sezonu, a później wypożyczono Kamila Nowackiego ze Stali Gorzów. Jak pokazał czas, niewiele to dało – młodzieżowcy z Rybnika byli jednymi z najsłabszych w ekstralidze.

Teraz, po spadku, sytuacja jest zupełnie inna. Tudzież po doświadczeniach na najwyższym szczeblu rozgrywek jest pewnym punktem zespołu Marka Cieślaka w 1. lidze. Razem z Gierą u boku są w stanie podwójnie wygrywać właściwie z każdą inną parą juniorów ligi. Udowodnili to również w dwóch pierwszych meczach w tym roku.

Ponadto Tudzież nie tylko błyszczał w rywalizacji pomiędzy młodzieżowcami, ale aktywnie przyczynił się do ważnego remisu w spotkaniu z Wybrzeżem Gdańsk. W związku z nieobecnością Michaela Jepsen Jensena 21-latek wystąpił w 5 biegach i żadnego nie zakończył z zerem na koncie. W jednej z rywalizacji wyprzedził nawet swojego partnera z zespołu, doświadczonego, o 26 lat starszego Runego Holtę. Niezwykle ważny okazał się punkt zdobyty w 13. wyścigu, gdy dojechał do mety przed świetnie dysponowanym Rasmusem Jensenem. Sam zawodnik jednak dość spokojnie podchodzi do ośmiu zdobytych przez siebie punktów. – Mam do siebie trochę pretensji o końcówkę meczu, ale jestem zadowolony z występu – powiedział po spotkaniu zawodnik ROW-u.

Niestety dla rybniczan, którzy znów, tak jak dwa lata temu, są faworytami do awansu, Tudzież po sezonie skończy wiek juniora. Przy ewentualnym wygraniu ligi zespół pozostanie bez pewnych zawodników na tej pozycji. Ostatnie doświadczenia klubu z pobytu w ekstralidze pokazały, jak ważnym elementem jest solidna kadra młodzieżowa. Dlatego też nie jest łatwo pozyskać dobrego zawodnika poniżej 21. roku życia z innych zespołów, ponieważ są niezbędni dla wszystkich.

Na razie jednak w Rybniku nie powinni się przejmować na zapas, a cieszyć się z wyników Tudzieża, który z roku na rok robi widoczne postępy. Zadowolony po niedzielnym starciu z Wybrzeżem musi być nie tylko on, ale cała rybnicka drużyna. Remis z jednym z najgroźniejszych rywali w drodze do awansu, w dodatku bez Jepsena Jensena, jest wynikiem, którego nie spodziewał się chyba żaden fan „Rekinów”. – Jestem dumny z tej drużyny. Pokazaliśmy, że potrafimy się zmobilizować w trudnej sytuacji – pochwalił swoich podopiecznych Marek Cieślak.

Dla ROW-u absencja Duńczyka okazała się motywująca. Inne emocje wzbudziła ta informacja w drużynie przeciwnej. – Informacja o nieobecności Michaela Jepsena Jensena chyba wprowadziła do naszej drużyny zbyt dużo entuzjazmu i nam zaszkodziła – stwierdził menedżer Wybrzeża, Eryk Jóźwiak i zaznaczył, że remis nie oznacza, że jego zespół poddaje się w walce o najwyższe cele. – Można powiedzieć, że przegraliśmy bitwę, ale nie przegraliśmy wojny.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus