Ruch Chorzów. Mama za klawiaturą, syn na boisku

Syn będzie biegał po murawie w drużynie gości – a mama będzie prowadziła tekstową relację live na stronę internetową gospodarzy. Dziś (17.00) przy Cichej dojdzie do specyficznego pojedynku w rodzinie Bargielów między Anną a Przemysławem.

– Dziwny to dla mnie mecz. Ciągle jestem pytana, komu będę kibicować. Przemek też pytał. Jednak tylko retorycznie! Dobrze wie, że Ruchowi. Musimy to wygrać, musimy iść do góry. Indywidualnie mogę tylko trzymać za Przemka kciuki, by zagrał dobre zawody. Bardzo się cieszy, że wróci na Cichą, choć pewnie trochę żałuje, że po drugiej stronie barykady – przyznaje Anna Bargiel.

Radość i obawy

Pani Ania w Ruchu jest odpowiedzialna za akademię. Dogląda spraw organizacyjnych, dopina formalności związane z transferami, prowadzi stronę internetową. W czasie meczów pierwszej drużyny stara się też pomagać biuru prasowemu, rzecznikowi Tomaszowi Ferensowi.

– Tomek obsługuje Facebooka, Twittera, często bywa spikerem. Nasz marketing to tak fajna ekipa, że jeśli tylko mogę się przydać, odciążyć, to czynię to z chęcią, przy okazji ucząc się też czegoś nowego – opowiada.
Jako mama, może bardzo cieszyć się z ostatnich dokonań syna. Jako kibic Ruchu – ma wręcz prawo obawiać się jego dobrej dyspozycji. Przemysław Bargiel trafiał do siatki w każdym z trzech ostatnich meczów Śląska II Wrocław.

– I do tego doszła też asysta! Gra na trochę innej pozycji. W Ruchu był ustawiany na „szóstce” albo „ósemce”, a w Śląsku – na „dziesiątce”, podwieszony pod napastnika. No to strzela – uśmiecha się pani Ania.

Milanowi się nie odmawia

Gdyby trzy sezony temu ktoś powiedział, że Przemysław Bargiel, wychowanek Ruchu, przyjedzie do Chorzowa, by zagrać w meczu o III-ligowe punkty, nikt by w to nie uwierzył. Mając 16 lat, wiosną 2016 roku, zaliczył pierwsze cztery występy w ekstraklasie, „Niebieskich” prowadził wtedy oczywiście Waldemar Fornalik. W kolejnych rozgrywkach zdarzył mu się jeszcze tylko jeden mecz, chorzowianie spadli, a Bargiel z opinią wielkiego talentu, kolejnej perełki wyłowionej w akademii Ruchu, został sprzedany do słynnego AC Milan.

Czy w domu państwa Bargielów czuje się dziś żal, że nie przebił się w Italii?

– Mogę mówić tylko w swoim imieniu. Trochę mam żalu, że w ogóle tam poszedł. Pamiętam dzień, kiedy Milan złożył ofertę. Wróciłam z klubu, a Przemek – ze szkoły. Powiedziałam mu o tym. Siadł na łóżko, powiedział tylko cicho: „Włochy…”. Nie było w nim żadnej radości. Zawsze marzył, by przez kilka sezonów pograć w Ruchu, coś tu osiągnąć i dopiero potem wyjechać za granicę. Wyszło jednak, jak wyszło. Milanowi się jednak nie odmawia, a Ruch potrzebował wtedy pieniędzy. Przemek dobrze wie, dlaczego zadebiutował tak szybko w ekstraklasie. Przecież on do szatni pierwszego zespołu trafił jako 15-latek! Był jeszcze dzieckiem. Klub chciał go pokazać światu, skautom, podbić cenę – nie ukrywa Anna Bargiel.

Matura z doskoku

Przemysław spędził we Włoszech dwa sezony. Ten pierwszy – w AC Milan. Ten drugi – na wypożyczeniu do AC Spezia 1906. Nie zadebiutował ani w Serie A, ani w Serie B. Występował w rozgrywkach młodzieżowej Primavery.

– Przemek tego czasu nie żałuje. Powtarza, że wiele się tam nauczył, dojrzał mentalnie. Bo piłkarsko nie odstawał, ale mentalnie nie dojechał w ogóle. Życia się nauczył, spoważniał, wydoroślał, zmienił podejście do obowiązków i do piłki. Po pierwszym sezonie chciał zostać w Milanie. Wypożyczenie finalizowano w ostatnim dniu okienka o godzinie 23. Trafił do trenera, który w ostatnich latach nigdy nie postawił na chłopaka młodszego niż 21-22 lata. Trenował tam czasem z pierwszą drużyną, nie zadebiutował, ale Primavera to też nie jest wcale niski poziom – przekonuje mama, która może być dumna z syna, że pobyt we Włoszech nie przeszkodził mu w zdaniu matury.

– Jako dodatkowy przedmiot wziął sobie rozszerzony angielski, a potem żałował, że nie włoski, bo przez dwa lata opanował go perfekcyjnie. W szkole miał indywidualny tok nauczania. Część załatwiał przez internet, część – na miejscu. Raz w miesiącu musiał przylatywać do Polski, zaliczał, co trzeba. Trochę go to wymęczyło. W którymś z wywiadów powiedział, że do matury zmusiła go „niedobra” mama. Ale najważniejsze, że teraz ma papier, za co mi nawet podziękował – mówi nasza rozmówczyni.

Śląsk ma plan

Latem tego roku Przemek wrócił do Polski. W oknie transferowym do Milanu spływały oferty z Włoch, z Serie B. Te tygodnie były dość zwariowane, w lipcu zmienił zresztą agencję menedżerską.

– Wiele nerwów to wszystko Przemka kosztowało, ale ja się nie mieszałam. Jest już dorosły. Gdy przeniósł się do Włoch, to pępowina została odcięta. Wiem, że bardzo chciał wrócić do Polski. Prócz Jagiellonii, Lecha i Legii, przejawiał się temat w zasadzie każdego klubu z ekstraklasy – zdradza pani Ania.

Wybór padł na Śląsk Wrocław. Po raz pierwszy w kadrze meczowej na mecz ekstraklasy znalazł się wczoraj. Dotąd pozostawała mu III liga, której rezerwy Śląska są liderem.

– Przemek dobrze się w klubie czuje. Wie, że Śląsk ma na niego plan, rozmawiał z trenerem Laviczką, podpisał 4-letni kontrakt. Na portalu Śląsk.net ukazał się ostatnio fajny tekst pt. „Płacheta – i co dalej?”, bo drużyna jest w ekstraklasie ostatnia pod względem stawiania na młodzież. Zobaczymy, niech walczy. Włochy nauczyły Przemka cierpliwości – mówi mama, która powinna cieszyć się, że ma teraz syna bliżej rodzinnej Rudy Śląskiej.

– Ale paradoksalnie będąc bliżej, widujemy się rzadziej. We Wrocławiu ma mieszkanie, dziewczynę, ostatnio przygarnęli sobie ładnego pieska. Stabilne życie – uśmiecha się pani Bargiel.

„Kulej” też się cieszy
Choć to tylko wrocławskie rezerwy, na Cichą zawita bądź co bądź lider rozgrywek. Kibice mobilizują się do jak najliczniejszego przyjścia na trybuny.

– Jeśli będą w sporej liczbie, to pewnie swoje zrobią. Przemek też powiedział, że będzie to siła Ruchu. Młodzi chłopcy grający w drugiej drużynie Śląska, nie są przyzwyczajeni do takiej publiki. Mają podobny styl do naszej drużyny. Lubią długo utrzymywać się przy piłce, grać na 1-2 kontakty, stawiają na otwarty futbol, a nie wybijanie piłki do przodu. Szykuje się fajne widowisko. Bartek Kulejewski, który grał z Przemkiem od 6. roku życia, też mocno nastawia się na ten mecz – mówi nasza rozmówczyni.

I na koniec puszcza oko: – A z tej relacji live to próbowałam się tym razem wywinąć…

Na zdjęciu: Wiele wskazuje na to, że Przemysław Bargiel dziś znów zagra przy Cichej – tyle że już nie z „eRką” na piersi…