Sędziowie na dywaniku

Prezesi klubów ekstraklasy mają w najbliższym czasie spotkać się z Kolegium Sędziów, co jest następstwem mnóstwa kontrowersji, jakie miały miejsce w minionej kolejce.


Takiej serii gier nie było już dawno. O wielkim szczęściu mógł mówić klub, który w trakcie swojego meczu nie miał ani jednej sytuacji wywołującej jakieś dyskusje. Jedni byli poszkodowani, inni skorzystali na pomyłkach arbitrów, a przecież niektórzy już od dłuższego czasu narzekali na poziom sędziowania w Polsce. Inna sprawa, że chyba nie ma w Europie kraju, gdzie… ludzie nie mieliby pretensji do arbitrów. Ale to już inna sprawa…

Błąd za błędem

Oczywiście najwięcej mówiło się o niesłusznym wyrzuceniu z gliwickiego boiska medialnego Josue z Legii, który zobaczył drugą żółtą kartkę w sytuacji, w której być jej nie powinno. VAR jednak nie interweniował, bo może to robić tylko przy bezpośredniej „czerwieni” – a Portugalczyk takowej nie obejrzał. Identyczna sytuacja miała miejsce w ostatnim meczu kolejki, w Mielcu, kiedy Michał Nalepa z Zagłębia Lubin zobaczył drugie „żółtko” w jeszcze bardziej kuriozalnej sytuacji, bo rzekomo miał faulować Kokiego Hinokio, choć… wydawało się, że między zawodnikami nie było żadnego kontaktu.

Oprócz tego w Wielkich Derbach Śląska Konstantinos Triantafyllopoulos, obrońca Górnika, uderzył bez piłki łokciem jednego z graczy Ruchu. Za to sędzia ukarał go tylko żółtą kartką. W tej sytuacji VAR mógł interweniować i zmienić jego decyzję na usunięcie Greka z murawy. Z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Pokrzywdzony został również Radomiak, którego gol na 3:3 w Białymstoku nie został uznany z powodu wcześniejszego zagrania ręką. Owszem, takowe miało miejsce, ale nie było nieprzepisowe, więc i późniejsza bramka powinna zostać zaliczona. – Zdumiewające i bulwersujące – skomentował tę decyzję były sędzia [Rafał Rostkowski]. Poza tym w samej końcówce radomski obrońca Dawid Abramowicz został sfaulowany w polu karnym Jagiellonii, ale przewinienie nie zostało odgwizdane.

Wszystkie wyżej wymienione decyzje miały realny wpływ na przebieg meczów, a nawet bezpośrednio na ich wyniki. Dodatkowo, wracając do spotkania Piasta z Legią, można wspomnieć o braku napomnień dla Bartosza Slisza z jednej i Patryka Dziczka z drugiej strony. Z kolei w meczu Widzewa z Cracovią z boiska powinien wylecieć reprezentujący „Pasy” Cornel Rapa. Jako że łodzianie i tak mecz wygrali, wszystko „uszło w praniu”.

Głupota protokołu

Takiego nagromadzenia wyraźnych pomyłek nie było w ekstraklasie od dawien dawna. Decyzje związane z brakiem reakcji przy drugiej żółtej kartce Josue i Nalepy jasno pokazały, że zmiany wymaga protokół VAR. Może on interweniować tylko w ściśle określonych przypadkach. Chodzi o sytuacje pominięcia ważnego zdarzenia lub ewidentnego błędu arbitra, ale tylko w momentach dotyczących: gola (lub jego braku), rzutu karnego (lub jego braku), błędnej identyfikacji ukaranego kartką zawodnika (tj. ukarany nie ten, który miał być) lub – tu kluczowe – bezpośredniej czerwonej kartki. Przepisy gry podkreślają przy tym, że przedstawione reguły nie dotyczą drugiego napomnienia, co – jak pokazała miniona kolejka – jest głupotą. (Bez)pośredniość czerwonej kartki nie powinna mieć przecież znaczenia.


Czytaj także:


– Błędy sędziów zmobilizowały środowisko Ekstraklasy do działania. W najbliższych dniach odbędzie się spotkanie delegacji prezesów ESA z Kolegium Sędziów. Poruszone zostaną tematy przedziwnych błędów, ich konsekwencje, transparentność awansów/spadków arbitrów, zmęczenie sędziów (podróże, sporo meczów). Moment jest bardzo wrażliwy, bo ESA finansuje poprzez PZPN kontrakty zawodowe, a Kolegium chce zwiększyć ich liczbę. Papierkiem lakmusowym będą najbliższe obsady. Czy autorzy największych błędów trafią do zamrażarki i dostaną po kieszeni? Czy zapominamy i jedziemy dalej? – napisał na X (dawny Twitter) czołowy dziennikarz Canal+ zajmujący się ekstraklasą, Krzysztof Marciniak.


Na zdjęciu: Sędziowie na dywaniku. Damian Sylwestrzak przeprosił po meczu Legię oraz samego Josue (nr 27) za swój błąd. Warszawiacy musieli jednak kończyć w osłabieniu.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus