Rzeźniczak: Nie chcę wracać do polskiego piekiełka

Zgrupowania w Turcji są dla pana nie tylko okazją do treningów, ale także do licznych spotkań ze znajomymi, bo albo w hotelu przebywają polskie zespoły, albo jest okazja zagrać sparing z ekstraklasowcami…
Jakub RZEŹNICZAK: – Lubię ten czas i miejsce, bo do Turcji przyjeżdża praktycznie cała ekstraklasa. Hotele są blisko siebie, więc można spotkać byłych kolegów z drużyny, jak i rodaków. W Karabachu nie mam innego Polaka, a podczas takich spotkań można trochę powspominać. Ekstraklasę wciąż staram się śledzić na bieżąco. Tym razem była z nami Pogoń Szczecin, graliśmy sparing z Piastem Gliwice, którego barw bron mój stary znajomy Tomasz Jodłowiec, a jeszcze była okazja pogadać m.in. z Konradem Wrzesińskim z Kajratu Ałmaty.

Przygotowania Karabachu są podobne do polskich klubów?
Jakub RZEŹNICZAK: – Tak. Zaczęliśmy 6 stycznia, ale liga azerska rusza już 3 lutego, a nas czeka mecz na szczycie z Neftci Baku. Muszę powiedzieć, że jeśli miałbym porównać obozy przygotowawcze w Polsce i w Karabachu, to tutaj trenujemy lżej. Nie ma tyle biegania, więcej trenujemy z piłką i zajęcia są ciekawsze. Mnie to bardzo dopowiada.

Jakub Rzeźniczak podczas meczu towarzyskiego Piast Gliwice – Qrabag Agdam 1:1.
FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Waszym celem jest obrona tytułu mistrza kraju?
Jakub RZEŹNICZAK: – Zgadza się. Celem jest tytuł, ale jesteśmy też w półfinale Pucharu Azerbejdżanu. Pierwsza część sezonu była dla nas trudna, bo graliśmy w fazie grupowej Ligi Europy i pod koniec mieliśmy pewne problemy. Była duża rotacja i graliśmy co trzy dni. Teraz mamy do rozegrania tylko 14 kolejek i ewentualnie 3 mecze pucharowe. Trener będzie miał większy komfort i co tydzień będzie mógł wystawiać najsilniejszą jedenastkę. Potknięcia zdarzyły nam się jesienią, lecz wszyscy w klubie się z nimi liczyli. Jesteśmy pełni zapału przed drugą częścią sezonu. Jak wspomniałem, zaczynamy meczem u siebie z Neftci, więc jeśli zagramy dobrze, to odrobimy 3 punkty, które do niego tracimy i wszystko zacznie się niemalże od nowa.

Wspominał pan o europejskich pucharach. Zanim trafiliście do grupy w Lidze Europy, były także nieudane eliminacje do Ligi Mistrzów. Byliście mocno rozczarowani, że się nie udało?
Jakub RZEŹNICZAK: – W tym sezonie nasza droga do Ligi Mistrzów była o wiele trudniejsza. Trafiliśmy na wyżej rozstawione BATE Borysów. Dwumecz był bardzo wyrównany i przy odrobinie szczęścia mogliśmy awansować do IV rundy, gdzie czekało na nas PSV Eindhoven, które byłoby przeciwnikiem z prawie najwyższej półki. Takie są jednak realia drużyn na poziomie Karabachu. Myślę, że mistrz Polski jest na podobnym poziomie i coraz trudniej będzie mu się dostać do Ligi Mistrzów. Nasze miejsce i na przykład Legii czy innego mistrza Polski, jest w fazie grupowej Ligi Europy. Z tego też trzeba się umieć cieszyć, bo tam grają mocne zespoły. Byliśmy w grupie z Arsenalem i Sportingiem Lizbona. Z tymi zespołami równie dobrze mogliśmy się spotkać w Lidze Mistrzów.

Ma pan za sobą 13 lat gry w Legii, ale w kadrze Karabachu są jeszcze inni zawodnicy z ekstraklasową przeszłością. To też okazja do wspominek?
Jakub RZEŹNICZAK: – No tak, bo jest Dani Quintana, który grał w Jagielloni, jest Donald Guerrier z Wisły czy Simeon Sławczew z Lechii. Dużo rozmawiamy o lidze, wspominamy, ale też śledzimy aktualne wyniki drużyn w których graliśmy. Każdy tym żyje, często się z siebie nabijamy, gdy nasze byłe drużyny grają ze sobą. Gdy przychodziłem do Karabachu, dzwoniłem do Daniego z pytaniem, jak jest w Karabachu, Simeon dzwonił do mnie…

Śledzi pan to, co aktualnie dzieje się w Legii? Uda się jej obronić mistrzowski tytuł?
Jakub RZEŹNICZAK: – Zimą dochodzi do wielu przetasowań i wiosna wygląda inaczej. Trzymam kciuki za Legię. W niej też się trochę zmieniło. Zobaczymy co nowi obcokrajowcy wniosą do drużyny. Słyszałem, że u trenera Ricardo Sa Pinto treningi są bardzo ciężkie, cięższe niż za trenera Stanisława Czerczesowa. Słyszę, że sporo jest „zewnętrznych” narzekań na portugalskiego szkoleniowca, ale trzeba mu dać czas.

Trudne chwile przeżywali ostatnio bardzo zasłużeni zawodnicy dla Legii. Mam na myśli Arkadiusza Malarza, Tomasza Jodłowca czy Michała Pazdana. Dostali sygnały, że muszą szukać szczęścia gdzie indziej…
Jakub RZEŹNICZAK: – To nigdy nie jest miłe, ale taka jest piłka, że jedni odchodzą, a drudzy przychodzą. Wiemy, że Legia miała problemy natury finansowej i musiała postawić na piłkarzy, których można wypromować i sprzedać. Obecna sytuacja jest konsekwencją dwóch nieudanych prób wejścia do europejskich pucharów. To była duża strata finansowa i trzeba łatać. Pamiętam, że trener Jan Urban kiedyś powiedział, że jak ma dwóch w miarę równorzędnych zawodników, to będzie stawiał na tego młodszego, bo on jest przyszłością klubu. Ci piłkarze mają taką jakość, że sobie poradzą. „Jodła” pokazywał to i będzie pokazywał w Piaście.

Tęskni pan za Polską?
Jakub RZEŹNICZAK: – Jeśli mam być szczery, to… w ogóle nie tęsknię. Jedynie za rodziną, bo piłkarsko trafiłem super. W Karabachu jest dużo mniejsza presja niż to miało miejsce w Legii. Nie ma aż tak zapalonych fanów. Jest spokojniej i często się śmieję, że nie chcę wracać do polskiego piekiełka, bo obserwuję, co się dzieje na forach, czy w mediach społecznościowych. Te wszystkie akcje na parkingu czy oddawanie koszulek… To jest nie na miejscu. Ja sobie nie wyobrażam, że ktoś nie chce wygrać czy gra przeciwko komuś. Jesteśmy zawodowcami, czasami po prostu przychodzi słabszy dzień. Niektóre osoby, który nigdy zawodowo nie uprawiały sportu, tego nie rozumieją. Dlatego powiem tak, cieszę się, że w Karabachu nie ma tego typu rzeczy.

Gdy zdecydował się pan na ofertę Karabachu, był strach, niepewność, czy raczej przeczuwał pan, że to będzie dobry ruch?
Jakub RZEŹNICZAK: – Miałem mało czasu na decyzję, ale wykonałem kilka telefonów, pooglądałem i poczytałem w internecie i mniej więcej wiedziałem, co mnie czeka. Sportowo wiedziałem, że mogę tylko zyskać. Karabach profilowo jest zbliżony do Legii.

jak się w ogóle żyje w Azerbejdżanie?
Jakub RZEŹNICZAK: – Bardzo fajnie. Oczywiście jest tam trochę inna kultura, inna religia, bo dominuje, islam, choć aż tak bardzo tego nie widać. Miasto i kraj jest bardzo fajny, otwarty na innych. Wielu ludzi mówi po angielsku, a jak nie po angielsku, to po rosyjsku, który jest zbliżony do polskiego. Z komunikacją czy aklimatyzacją nie miałem żadnych problemów. Żyje mi się bardzo dobrze. Co prawda, gdy graliśmy w europejskich pucharach, podróże samolotem trwały 5-6 godzin, ale mieliśmy swój samolot i lataliśmy z odpowiednim wyprzedzeniem. Był więc czas na odpoczynek i przygotowanie się do meczu.

Ma pan jeszcze półroczny kontrakt. Zostanie pan w Azerbejdżanie?
Jakub RZEŹNICZAK: – Jeszcze nie wiem. W klubie, z tego co zauważyłem, starszym zawodnikom proponuje się nowe kontrakty na samym końcu, więc trzeba czekać. Słyszałem głosy, że trener i władze klubu są ze mnie zadowolone. Gdy przyjdzie moment, że zaproponują mi nowy kontrakt, to wtedy będę myślał co dalej.

A jak nie?
Jakub RZEŹNICZAK: – Jeżeli życie mnie nie zmusi, to nie chciałbym już grać w Polsce. Chciałbym poszukać innego kierunku za granicą.

 

Na zdjęciu: Jakub Rzeźniczak świetnie czuje się w azerskiej drużynie.