Sandecja Nowy Sącz wraca do domu

Komisja ds. Licencji Klubowych dała sądeczanom zgodę na grę na ich stadionie, który jeszcze długo pozostawać będzie placem budowy. Dzisiejszy mecz ze Skrą oraz kolejny z Widzewem mają odbyć się bez publiczności.


Wracają do domu po ponad 5 miesiącach. 6 czerwca sądeczanie wygrali u siebie z Puszczą 2:1, by kolejnych 18 oficjalnych meczów rozegrać poza swoim miastem. Tej jesieni co prawda 4-krotnie wystąpili w roli gospodarza, ale z ŁKS-em Łódź, Miedzią Legnica i Zagłębiem Sosnowiec mierzyli się na stadionach rywali, a w niedzielę podjęli Arkę Gdynia w Niepołomicach. Dzisiejsze zaległe spotkanie ze Skrą Częstochowa rozegrają już przy Kilińskiego, gdzie buduje się nowy stadion i gotowa już jest murawa.

Dbajmy o bezpieczeństwo

– Daliśmy zgodę, by dwa najbliższe mecze, ze Skrą i Widzewem, zostały rozegrane w Nowym Sączu bez publiczności. Naszym zdaniem kibice nie powinni być tam obecnie wpuszczani. Większość stadionu jest wyburzona, ostał się kawałek starej trybuny na 1000 osób, nie ma sektora gości. Bardzo cieszymy się, że w Nowym Sączu buduje się stadion, o czym mówiło się od lat, ale trzeba też respektować względy bezpieczeństwa i dbać o komfort kibiców – mówi Krzysztof Smulski, przewodniczący Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN.

W Nowym Sączu czynna jest tylko trybuna od strony budynku klubowego. Dzisiejszy mecz ze Skrą na pewno odbędzie się bez publiczności, ale pierwszoligowiec chce, by na kolejne, jakie zostały jeszcze do rozegrania w tym roku – z Widzewem, Polkowicami i Odrą – mogli wejść kibice.
– Byłyby to imprezy niemasowe poniżej 1000 osób. Takie na dziś czynione są starania – informuje Sebastian Stanek, rzecznik Sandecji.

4 tysiące kary

Komisja ds. Licencji Klubowych spogląda jednak na to niechętnie. Wyrażając zgodę na zorganizowanie meczów ze Skrą i Widzewem w Nowym Sączu, ukarała jednocześnie klub środkiem kontroli w wysokości 4 tysięcy złotych, wskazując, co musi poprawić, by można było przyjąć kibiców.

– W raporcie z wizytacji obiektu wyszczególniliśmy brak furtek ewakuacyjnych, brak wyznaczonych i utwardzonych miejsc parkingowych dla oficjeli oraz nieutwardzone ciągi komunikacyjne – wylicza Krzysztof Smulski i dodaje: – Płyta boiska w Nowym Sączu jest OK, ale czy jest sens grania bez publiczności albo dla tak małej liczby osób, skoro podręcznik wyraźnie mówi o pojemności nie mniejszej niż 1000? Gdy buduję dom, muszę mieszkać w swoim mieszkaniu albo u sąsiada czy brata. Nie będę mieszkał na budowie, bo coś może mi spaść na łeb. W Polsce każdy klub chce w czasie remontu grać u siebie. Dobrym przykładem był Raków, który grał w Bełchatowie, a dopiero na końcowym etapie budowy wrócił na obiekt w Częstochowie.

Uszczelnią podręcznik licencyjny

Stadion w Nowym Sączu ma być gotowy w 2023 roku. Jego koszt to ponad 50 mln zł, przy czym powstaną tylko dwie trybuny – wzdłuż linii bocznych boiska. – Pojemność wyniesie 4600 miejsc, ale miasto szuka rozwiązania, by zamknąć bryłę i by ostatecznie obiekt pomieścił ponad 8 tysięcy kibiców – dodaje rzecznik Sandecji.

Dzisiejszy mecz to takie „derby bezdomnych”, bo sądeczanie dopiero teraz wracają do siebie, a Skra nadal z różnych względów nie dysponuje obiektem, na którym może rozgrywać spotkania w roli gospodarza i nawet jeśli pełni tę rolę, to wyłącznie na stadionach rywali. Tak jak Sandecja nie korzystała ze zgłoszonego we wniosku licencyjnym zastępczego stadionu w Tychach, tak Skra nie korzysta z tego w Sosnowcu. Komisja ds. Licencji Klubowych chce ukrócić takie praktyki.

– Stadiony zastępcze dotąd były fikcją. Teraz uchwałą zarządu PZPN zmieni się to, ściślej skorelowany z podręcznikiem licencyjnym będzie regulamin rozgrywek. Ale, jak to bywa, raz na kilka lat zdarzać się pewnie będą szczególne przypadki, a za taki uchodzić może Skra – mówi przewodniczący Smulski.


Na zdjęciu: Mimo gry wyłącznie na wyjazdach, Sandecja plasuje się w czołówce I-ligowej tabeli, a teraz przed nią seria występów w Nowym Sączu – nawet jeśli na placu budowy, to dom jest domem…
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus