Mam szczęście!

– Miałem 18 lat, gdy w „Życiu Bytomskim” znalazłem ogłoszenie o naborze na kurs sędziowski. Zgłosiłem się i już wkrótce zacząłem sędziować – mówi Piotr Lasyk


Rozmowa z Piotrem Lasykiem, bytomskim sędzią ekstraklasowym i międzynarodowym arbitrem VAR.

Jest pan mieszkańcem bytomskiej dzielnicy Stolarzowice. Od urodzenia?

Piotr LASYK: – Nie, raptem od dwóch lat, a urodziłem się w 1979 roku w Krynicy-Zdroju.

Piękne miejsce, więc skąd zmiana na Bytom?

Piotr LASYK: – Rodzice przyjechali tu za pracą. Zamieszkaliśmy na „Dymitrowie”, 100 metrów od hali Czarnych, gdzie do dziś króluje dżudo, więc zacząłem od tego sportu. Mając 11 lat znalazłem się w szkole podstawowej nr 51 w klasie sportowej właśnie o profilu dżudo.

Dobre przygotowanie

Miał pan więc dobre przygotowanie ogólnorozwojowe, bo nie jest tajemnicą, że ze sportem walki wygrała potem piłka…

Piotr LASYK: – Jeśli do hali Czarnych miałem sto metrów, to na stadion Polonii… dwieście. Jako 13-latek rozpocząłem treningi piłkarskie pod okiem Janusza Małka, wieloletniego stopera niebiesko-czerwonych. Z uśmiechem wspominam dziś samo przyjęcie mnie do klubu, bo wówczas trzeba było coś zaprezentować. Trener Małek kazał mi podbijać piłkę – jeśli zrobię to… dziesięć razy, to mnie przyjmie. Udało mi się! Trenerem koordynatorem młodzieży w Polonii był wówczas Jan Górski, wcześniej ekstraklasowy lewy obrońca, a moim kolejnym szkoleniowcem był Edward Racki, też obrońca, tyle że prawy. Kiedy po kilku latach Janusz Małek znów został moim trenerem, w seniorach, stwierdził, że nie spodziewał się, iż spośród tylu chłopaków z tamtej grupy mających talent i umiejętności, w dorosłej piłce zostanie… Piotr Lasyk. Śmialiśmy się obaj!

To u trenera Małka debiutował pan w seniorach?

Piotr LASYK: – Nie, u Jana Kowalskiego, znanego z Górnika Zabrze, w ówczesnej II lidze (dziś pierwszej), chociaż w zasadzie to dwa razy byłem na ławce pierwszej drużyny, a ogrywałem się w drugim zespole, w III lidze. To była fuzja Polonii z Szombierkami, drugą drużynę prowadzili wspólnie Stanisław Grzywaczewski i Ryszard Grzegorczyk. Celem fuzji był awans do ekstraklasy, ale ten twór się rozpadł, a wkrótce Polonia spadła, a ja odszedłem do Odry Miasteczko Śląskie, gdzie zagrałem m.in. z… Damianem Bartylą.

To był równocześnie sędzia piłkarski, a później prezes Polonii i prezydent Bytomia…

Piotr LASYK: – Zaczęła tworzyć się nowa Polonia, do której i ja wróciłem, pod szkoleniowe skrzydła Bolesława Gruszki, również byłego obrońcy tego klubu. Później trenował nas Grzegorz Kapica, z Szombierkami król strzelców ekstraklasy. Jako trener był bardzo wymagający.

Jako piłkarz był pan pomocnikiem.

Piotr LASYK: – Grałem na bardzo wielu pozycjach, ale w juniorach byłem ofensywnym pomocnikiem i strzelałem dużo bramek, a później raczej defensywnym, a nawet klasycznym obrońcą. Z III-ligowej Polonii odszedłem na rok do Śląska Świętochłowice, a potem na pół roku do MKS-u Myszków. Wtedy otrzymałem ciekawą propozycję pracy. Ofertę zatrudnienia dostałem z dużej firmy logistycznej i musiałem dokonać wyboru, a że miałem wówczas trochę problemów z kontuzjami, więc wybrałem pracę.

Szybki awans

I wtedy pomyślał pan o sędziowaniu?

Piotr LASYK: – Nie! Dużo wcześniej. Miałem 18 lat, gdy w „Życiu Bytomskim” znalazłem ogłoszenie o naborze na kurs sędziowski. Zgłosiłem się i już wkrótce zacząłem sędziować. Dosyć szybko awansowałem na poziom okręgówki i bywało tak, że grałem mecz, a koledzy już czekali pod stadionem, by szybko zabrać mnie na inny mecz, gdzie występowaliśmy już w roli arbitrów. Najczęściej było tak, że w sobotę grałem, a w niedzielę sędziowałem. Było to wyzwanie, nawet jeśli wtedy gwizdanie nie było dla mnie priorytetem.

W ekstraklasie zadebiutowałem w 1. kolejce sezonu 2015/16, a w 2022 roku podpisałem zawodowy kontrakt z PZPN-em. Do tego momentu łączyłem pracę zawodową z sędziowaniem i fakt, że potrafiłem to godzić, uważam za jedno z większych osiągnięć. Pamiętam jak w trakcie pandemii przez trzy tygodnie pracowałem jako sędzia VAR w Arabii Saudyjskiej i jednocześnie wywiązywałem się ze swoich obowiązków zawodowych łącząc się z krajem za pośrednictwem komunikatorów internetowych, takich np. jak skype. Podpisując jednak zawodowy kontrakt, zrezygnowałem z tamtej pracy.

I właśnie dowiedzieliśmy się, że jest pan też sędzią międzynarodowym…

Piotr LASYK: – Nie do końca. Miałem okazje być na meczach międzynarodowych, ale w roli sędziego technicznego lub bramkowego. Od roku jednak jestem na liście sędziów VAR UEFA i w tej roli biorę udział w rozgrywkach m.in. Ligi Europy, Konferencji czy podczas kwalifikacji do Euro 2024. Trzeba zaznaczyć, że polska federacja wdrożyła VAR jako jedna z pierwszych i między innymi dzięki szybko zdobytemu doświadczeniu jesteśmy bardzo cenieni w europejskiej federacji w tej roli.

Wyjątkowa kartka

Nie jest pan sędzią szastającym czerwonymi kartkami, ale była taka wyjątkowa. Dla Jakuba Szmatuły.

Piotr LASYK: – Derby Piast – Górnik. Podyktowałem dla zabrzan karnego. Niesłusznie! W „głównej roli” wystąpił Igor Angulo. Już miałem gwizdać „symulkę”, ale „kolega z boku”, wrzucił mi w zestaw, że był faul i niestety tym się zasugerowałem. Gwizdnąłem „jedenastkę”, a bramkarz Piasta podbiegł i… wiele mi nie zrobił; złapał mnie za ramię, żeby mnie odwrócić. Naruszenie nietykalności sędziego to musi być czerwona kartka. Los chciał, że wkrótce spotkaliśmy się w Turcji – Piast na obozie przygotowawczym, a ja na podobnym dla sędziów. Porozmawialiśmy, pośmialiśmy się. Pan Jakub to człowiek wysokiej kultury.

To było przed erą VAR-u?

Piotr LASYK: – To były początki wdrażania tego projektu. Na meczu był tzw. VAR offline, czyli w ramach treningu sędziowie VAR pracowali w busie bez kontaktu z zespołem sędziowskim. Tak więc po meczu od razu miałem informację od nich o popełnionym błędzie.

Jak pan reaguje na swoje błędy? Nie może pan zasnąć?

Piotr LASYK: – To jest kwestia indywidualna i każdy radzi sobie z tym według sprawdzonej metody. W moim przypadku bardzo ważna jest rzetelna analiza tego co się stało. Celem jest uniknięcie podobnego zdarzenia w przyszłości i dlatego identyfikuję przyczynę niezgodności i eliminuję, i sypiam dobrze. Poza tym teraz bardzo modna w sporcie jest praca z psychologiem. Swego czasu Kolegium Sędziów zatrudniało taką osobę, dzisiaj każdy organizuje sobie to według swoich potrzeb. Ja to porównuję do badań okresowych – warto siebie czasem przebadać, czyli porozmawiać z danym specjalistą.

W ostatnim sezonie naszej ligi często mógł pan stresować się w Warszawie…

Piotr LASYK: – Śmiejemy się w środowisku, że jedną trzecią sezonu spędziłem w stolicy! Na obsadę wpływa wiele czynników. Bywa, że nie wszyscy ekstraklasowi arbitrzy mogą tam sędziować, bo na przykład są z Warszawy, jeszcze inni nie są wyznaczani, bo mają zbyt małe doświadczenie. Na pewno mecze Legii są specyficzne. Mam na myśli wypełniony stadion, atmosferę i inne okoliczności.

Zasłużony finał

Ale można powiedzieć też tak, że na Legii sędziuje się łatwo, bo u siebie nie przegrywa, więc odpada presja niezadowolonych kibiców, a jej przewaga w wielu meczach minimalizuje liczbę kontrowersyjnych decyzji.

Piotr LASYK: – Nic bardziej błędnego! Proszę przypomnieć sobie mecz, w którym Artur Boruc dostał czerwoną kartkę. Przyjechała spokojna, poukładana Warta Poznań i charyzmatyczny golkiper uderzył rywala. Łatwy z założenia mecz skończył się aferą. A niedawne spotkanie, w którym Miedź Legnica prowadziła 2:0, a mogła 3:0. Legia wygrała 3:2, ale nie był to łatwy mecz do prowadzenia.

Piotr Lasyk
Fot. Credit Adam Starszyński/PressFocus

Warszawa to nie tylko Łazienkowska. Przed ostatnim finałem Pucharu Polski na Stadionie Narodowym trener Rakowa, Marek Papszun, stwierdził, że mecz najlepszych polskich drużyn powinien sędziować najlepszy polski sędzia…

Piotr LASYK: – Mam bardzo dużą satysfakcję ponieważ wiele opinii ze środowiska sędziowskiego było takich, że swoją postawą w sezonie po prostu zasłużyłem na ten finał i to jest dla mnie wiarygodne źródło informacji zwrotnej. Jak niestety było widać, zawodnicy poddali się pozaboiskowym gierkom, piłkarskie święto nie do końca było piłkarskie. Niewiele wcześniej sędziowałem mecz Legia – Raków w lidze i był to mecz zupełnie inny.

Było dobrze

A później sędziował pan w Krakowie baraż o ekstraklasę zakończony sensacyjną wygraną Puszczy Niepołomice.

Piotr LASYK: – A jeszcze wcześniej prowadziłem mecz tych drużyn w Niepołomicach i już wiedziałem, że ten mecz nie będzie łatwy! Puszcza chyba ma sposób na Wisłę, bo w sezonie zasadniczym wygrała dwa razy. Finalnie Puszcza Wisłę wypunktowała, a ja cieszę się, że po tym meczu nikt nie mówił o sędziowaniu, czyli z tej strony było ok.

Po finale Ligi Mistrzów Szymon Marciniak posędziował na rodzimych niższych szczeblach, a na ostatni z takich meczów przyleciał awionetką. A pan jak się dostał do Turzy Śląskiej?

Piotr LASYK: – Samochodem, ale tylko dlatego że tam nie ma… lotniska. A tak na poważnie byłem mile zaskoczony bardzo dobrym poziomem barażu o III ligę miejscowej Unii ze Szczakowianką. Były pełne trybuny, w tym stu kibiców z Jaworzna, doping, dramaturgia meczu z dogrywką.

Historycznie niedawno nasza piłka trawiona była przez korupcję obejmującą także, a może przede wszystkim, sędziów. „Wrocław”, jak nazwano działania prokuratorskie ze względu na ich umiejscowienie, sprawy wyczyścił, choć niektórzy mają jeszcze wątpliwości. Czy nie spotkał się pan gdzieś z namową, aby gwizdać trochę bardziej w jedną stronę?

Piotr LASYK: – Miałem to szczęście, że moje początki poważnego sędziowania zbiegły się w czasie z zakończeniem prac prokuratury we Wrocławiu, chyba było to w 2005 lub 2006 roku. Tak więc środowisko zostało „wyczyszczone” i powstała luka, którą musieli wypełnić nowi arbitrzy. Można więc powiedzieć, że osobiście zyskałem na tym. Oczywiście bez zaangażowania i ciężkiej pracy nie byłoby mnie tutaj.

Piotr Lasyk
Ostatni finał Pucharu Polski rozgrywał się na wielu płaszczyznach! Fot. Adam Starszyński/PressFocus

Był reportaż

Potwierdzają to pewne wydarzenia medialne, zwłaszcza kreowane przez Canal+, główną stację pokazującą PKO BP Ekstraklasę…

Piotr LASYK: – Na pewno nawiązuje pan do „Gwizdka+”. W ligowym magazynie tej stacji omawiane są „Kontrowersje” i przy okazji jest prowadzona klasyfikacja „Gwizdek+”. Właśnie tam podsumowuje się dokonania sędziów zarówno na boisku jak i w VAR-busie.

Okazało się, że wygrałem pierwszą edycję tej klasyfikacji. Przy tej okazji zrobiono reportaż o mojej osobie, a tłem było wnętrze pomieszczenia należącego do Stowarzyszenia Kibiców Polonii Bytom, które de facto jest takim minimuzeum tego klubu, zresztą pod historycznym adresem Kolejowa 6.

A propos klasyfikacji sędziów, to w „Sporcie” mamy „Kryształowy gwizdek”, którego – muszę się przyznać – proponowałem nie kontynuować, bo w dobie VAR-u to właściwie sędzia nie ma szans pomylić się na wagę wypaczenia wyniku, bo obraz telewizyjny w zwolnionym tempie i z wielu kamer mu na to nie pozwoli, a drobne błędy nie mogą arbitra dyskwalifikować.

Piotr LASYK: – Osobiście uważam, że likwidacja „Kryształowego gwizdka” oznaczałaby symboliczne wyłączenie nas, sędziów, z futbolowego środowiska, a przecież od zawsze arbitrzy są ważnym jego elementem. A propos tej klasyfikacji muszę zauważyć, że kiedyś Mariusz Złotek wygrał ją i teraz, jak się spotykamy, to ciągle dziwi się, iż ją wygrał, a do dnia dzisiejszego nagrody nie dostał…

Warto spróbować

Muszę tu wyjaśnić, że czasy są ciężkie, więc nagrody są jedynie prestiżowe. „Złotych butów” też fizycznie nie możemy wręczyć, nie wspominając już o „Złotym Gerardzie” dla Piłkarza Roku. Laureaci pozostają jednak w naszych annałach.

Piotr LASYK: – Przekażę mu tę informację. A przy okazji chciałbym za waszym pośrednictwem zachęcić młodych ludzi, nie tylko piłkarzy, do zrobienia kursu sędziowskiego i rozpoczęcia przygody z gwizdkiem czy chorągiewką. Liczba potrzebnych arbitrów nie będzie maleć, choćby ze względu na mnogość futbolowych wydarzeń. Można to zauważyć na przykładzie projektu VAR. UEFA planuje rozszerzyć VAR na wszystkie europejskie puchary i to już od najniższych rund kwalifikacyjnych. Sędziowanie może być spełnieniem marzeń. Dzięki tej pasji można być na wielu pięknych stadionach w różnych zakątkach świata. Zachęcam do spróbowania, bo warto!


Na zdjęciu: Piotr Lasyk ma spore doświadczenie w sędziowaniu meczów ekstraklasy.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.