Sędziowie pomogli w awansie

Lukas Kampa, rozgrywający Jastrzębskiego Węgla, zaczął spotkanie od asa serwisowego i ani na chwilę gospodarze nie oddali w premierowej odsłonie prowadzenia rywalom. Generalnie zagrywka była bardzo mocną stroną „pomarańczowych”. Po asie serwisowym w tym secie dołożyli jeszcze Michał Szalacha i Dawid Konarski. Dwukrotny mistrz świata był ponadto bardzo skuteczny w ataku. Dość powiedzieć, że skończył w pierwszej odsłonie pięć ataków na pięć. Uderzał, jak chciał. Umiejętnie szukając bloku rywala, po którym wybijał piłki w aut.

Gdańszczanie chyba zbyt szybko pogodzili się w pierwszym secie z tym, że ta partia jest nie do uratowania. Grali niedokładnie, za często atakowali po autach, a jedynym, co jako tako funkcjonowało była zagrywka. Nie jednak na tyle, aby wybić jastrzębian z uderzenia. Bo warto zaznaczyć, że nie tylko Konarski, ale też Christian Fromm i Jurij Gładyr atakowali ze stuprocentową skutecznością. Łącznie w tym elemencie skuteczność gospodarzy ukształtowała się na bardzo wysokim poziomie – 71 procent.
Na początku drugiej odsłony doszło do sporej kontrowersji sędziowskiej. „Pomarańczowi” długo nie mogli pogodzić się z tym, że odgwizdano piłkę rzuconą Tomaszowi Fornalowi, który rzeczywiście zagrał w ten sposób. Ale już po zakończeniu akcji! Następnie, przez kilka akcji, trwała wymiana ciosów. Aż w końcu jastrzębianie zaczęli odjeżdżać rywalowi. I gdy – po świetnej akcji w obronie i ataku wracającego do pełnej sprawności Juliena Lyneela – wydawało się, że gospodarze mają opanowaną sytuację, nastąpiło coś dziwnego. Jastrzębianie stali się bezradni wobec zagrywki Wojciecha Grzyba. Następnie blokiem zatrzymany został „Konar”, a po chwili Trefl miał piłkę setową. Nie wykorzystał jej jednak, choć miał piłkę po swojej stronie. Z opresji wyciągnął gospodarzy Konarski, który najpierw skończył atak i zyskał dla drużyny piłkę setową, a następnie efektowną „czapą” zgasił Kewina Sasaka i jastrzębianie prowadzili 2:0.

Atakujący Trefla na początku trzeciej odsłony wprawił w spore osłupienie jastrzębskich kibiców. Bo zaserwował piłkę w taki sposób, że ta trafiła w… płachtę reklamową, która znajduje się jakieś 10 metrów za linią końcową. To był potężny aut, ale później gdańszczanie grali już dużo lepiej. Znakomitą serią na zagrywce popisał się Bartosz Filipiak i ze stanu 11:9 dla JW zrobiło się 15:11 dla Trefla. Tego seta uratować jastrzębianom już się nie udało i kto liczył na szybkie 3:0, ten poczuł się rozczarowany.

Tym bardziej, że czwarta odsłona zaczęła się od prowadzenia przyjezdnych… 7:0! Tym razem jastrzębian rozstrzeliwał zagrywką Ruben Schott, a konsekwencja z jaką grali przyjezdni, nie pozwoliła rywalowi niczego w tym secie zmienić. Na dodatek zespół Jastrzębskiego Węgla wyglądał na taki, który z każdą kolejną akcją opadał z sił. Po długiej wymianie Graham Vigrass uderzył ze środka w aut i zrobiło się 17:8 da Trefla. Można było się wówczas zacząć sposobić do tie breaka, który w tej sytuacji był nieunikniony. I stał się faktem, choć w końcówce tego seta jastrzębianie sporo punktów odrobili.

Był to dobry prognostyk przed decydującym setem, który jednak rozpoczął się nie po myśli gospodarzy. Po ataku ze skrzydła zrobiło się 5:3 dla Trefla. Ale zmiana stron odbyła się przy prowadzeniu jastrzębian 8:6, bo Jurij Gładyr posłał asa serwisowego. Wtedy wydawało się, że gospodarze wszystko mają pod kontrolą i zwycięstwa nie wypuszczą. Nic bardziej mylnego. Było już 11:7 dla jastrzębian, a chwilę później na zagrywce pojawił się Bartosz Filipiak i znów pogonił gospodarzy. Przy jednym z serwisów nadepnął na linię, ale sędziowie tego nie zauważyli. Podobnie, jak dotknięcia bloku przy decydującej piłce. Po ataku Dawida Konarskiego odgwizdano aut i skończono mecz. Tymczasem nawet gołym okiem widać było, że atakujący JW uderzył po bloku, co następnie potwierdziły telewizyjne powtórki. Slobodan Kovac nie miał już jednak do dyspozycji challenge’u, a sędzia główny, Paweł Ignatowicz, nie zdecydował się z takiej pomocy skorzystać. Już po zakończeniu spotkania, przez kilka minut, trwały przy sędziowskim stoliku dyskusje. Kiedy jastrzębianie dowiedzieli się, że sędzia popełnił błąd byli – delikatnie mówiąc – bardzo rozczarowani.

Jastrzębski Węgiel – Trefl Gdańsk 2:3 (25:18, 26:24, 20:25, 20:25, 13:15)

JASTRZĘBIE: Kampa (2), Fromm (9), Gładyr (9), Konarski (26), Fornal (12), Szalacha (7), Popiwczak (libero) oraz Bucki, Lyneel (5), Depowski, Vigrass (4). Trener Slobodan KOVAC.

GDAŃSK: Janusz, Halaba (17), Mordyl (8), Filipiak (23), Schott (10), Grzyb (9), Olenderek (libero) oraz Jakubiszak (1), Sasak (7), Janikowski, Urbanowicz, Majcherski (libero). Trener Michał WINIARSKI.

Sędziowali Paweł Ignatowicz i Waldemar Kobienia (obaj Opole). Widzów 2500.

Na zdjęciu: Bartosz Filipiak zniszczył wczoraj zespół Jastrzębskiego Węgla zagrywką.