Siatkówka. Turniej inny niż wszystkie

Biało-czerwone rozpoczynają dzisiaj we włoskim Rimini rozgrywki Ligi Narodów. Czeka je prawdziwy maraton. W ciągu 27 dni rozegrają 15 meczów.


Z powodu pandemii koronawirusa Międzynarodowa Federacja Siatkówki (FIVB) zmuszona została do zmiany formuły rozgrywek. Zamiast 20 turniejów (po cztery w każdej z pięciu rund), wszystkie spotkania rozegrane zostaną w jednym miejscu! Wybór padł na włoskie Rimini. A to oznacza, że w niespełna miesiąc każda z ekip zagra przynajmniej 15 meczów.

Jacek Nawrocki, trener naszej drużyny, przed przystąpieniem do rywalizacji ma wiele wątpliwości.

– Startujemy w Lidze Narodów z wielkim znakiem zapytania w głowie. Raz ze względu na nową formułę, a druga kwestia to zamknięcie ekip w bańce. Trudno przewidzieć takie sprawy jak logistyka, czy „mental” drużyny. Dlatego trudno porównywać ten turniej z tymi, w których uczestniczyliśmy dwa czy trzy lata temu. Zresztą, nie tylko my jesteśmy pełni obaw – przyznał Nawrocki.

Problem z kontuzjami

Nasza ekipa nad Adriatykiem przebywa od soboty. Na miejscu została poddana testom na obecność koronawirusa. Wszystkie wyniki były negatywne, dlatego zespół mógł już przystąpić do treningów. Niestety, nie obyło się się bez komplikacji. Jeszcze przed wylotem z kadry odpadła Martyna Grajber, która nabawiła się urazu. Zastąpiła ją młoda Karolina Drużkowska. Z kolei już w Rimini kontuzji doznała rozgrywająca Marta Krajewska.

Dla siatkarki Developresu SkyRes Rzeszów miał to być debiut w kadrze. Uraz jest jednak na tyle poważny, że zawodniczka nie może uczestniczyć ani w meczach, ani w treningach i wkrótce wróci do Polski. Sztab szkoleniowy nie podjął jeszcze decyzji, czy jej miejsce zajmie inna zawodniczka.

Nawrocki ma jeszcze do dyspozycji dwie rozgrywające – inną debiutantkę Martynę Łazowską oraz Julię Nowicką.

Potrzeba zgrania

Uczestników LN czekają regularne testy na obecność koronawirusa, ale obostrzenia nie są aż tak restrykcyjne. Siatkarki mogły udać się nawet na krótki spacer na plażę, choć ze względu na chłodną aurę skończyło się tylko na zamoczeniu nóg w morzu.

Środkowa Agnieszka Kąkolewska nie chce mówić głośno o konkretnych celach, bowiem po dołączeniu do zespołu nowych rozgrywających drużyna potrzebuje zgrania.

– Będziemy chciały po prostu wygrać jak największą liczbę meczów. Najważniejsze w pierwszej kolejności będzie dla nas zgranie drużyny. Tym bardziej że zgrupowanie, na którym były już wszystkie zawodniczki, nie trwało zbyt długo. O celach głośno nie mówimy. Będziemy grać bez kibiców, co jest jednak dość specyficzne – przypomniała.

Trudny początek

Na inaugurację Polki zmierzą się dzisiaj z Włoszkami, które w Lidze Narodów zagrają drugim składem pod wodzą innego trenera, Cesare Bregoliego. Główny szkoleniowiec Davide Mazzanti z grupą najlepszych siatkarek osobno przygotowuje się do igrzysk olimpijskich. Także drugi rywal, mistrz Europy i świata – Serbia – przystąpi do rozgrywek w mocno rezerwowym zestawieniu. W czwartek biało-czerwone zmierzą się z Turcją, która z kolei w Rimini pojawiła się w niemal najmocniejszym składzie.

Zdaniem Nawrockiego, kolejność gier nie ma aż tak istotnego znaczenia. – Trudno znaleźć lżejszych rywali w Lidze Narodów. Bo nawet zespoły teoretycznie słabsze prezentują styl gry, z którym mamy rzadki kontakt. Mam tu na myśli głównie drużyny z Azji. Każdy mecz będzie wyzwaniem i doświadczeniem, ale też walką o punkty. Nie widzę większych zależności, jeśli chodzi o kolejność spotkań – podsumował.

Polki w tegorocznej edycji nie muszą martwić się o utrzymanie. Z powodu pandemii FIVB odwołało turnieje kwalifikacyjne i w przyszłym roku ta sama stawka uczestników wystąpi w Lidze Narodów.

Po fazie zasadniczej cztery najlepsze reprezentacje w dniach 24-25 czerwca wystąpią w Final Four.

Materiały przygotowali Michał Micor i Włodzimierz Sowiński


Na zdjęciu: Dla Malwiny Smarzek-Godek i jej koleżanek najbliższy miesiąc będzie bardzo wymagający.

Fot. Adam Starszyński/Pressfocus