Najpierw Widzew, teraz GieKSa. Skra bije kolejnego faworyta!

GieKSa zmarnowała szansę oderwania się od walczącego o I ligę peletonu, a częstochowianie zasłużenie wyskoczyli ze strefy spadkowej, w odstępie kilku dni rzucając na deski lidera i wicelidera. W środę wygrali na wyjeździe z Widzewem, a tym razem nie dał im rady GKS.


Piłkarze Skry Częstochowa to najwięksi wygrani wznowienia II-ligowych rozgrywek. Punkty zdobyte z liderem i wiceliderem pozwoliły im opuścić strefę spadkową.

– Sprawiliśmy kolejną niespodziankę – cieszył się Artur Szymczyk, prezes klubu spod Jasnej Góry. Ta jedna okazja Jedyny gol padł na początku II połowy. Strzelił go Piotr Nocoń, czyli lider zespołu i ten, o którym trener Paweł Ściebura mówi, że przeżywa drugą młodość.

– To przykład zawodnika, który w wieku 29-30 lat nadal jest w stanie się rozwijać, a przecież na co dzień zawodowo pracuje, ma rodzinę. Mimo to nadal jest głodny gry, sukcesów, progresu – przyznawał szkoleniowiec Skry.

Niedzielnego popołudnia Nocoń, choć jest przecież pomocnikiem, zachował się w polu karnym jak rasowy snajper. W tłoku idealnie przyjął piłkę dośrodkowaną przez Krzysztofa Naporę, obrócił się w stronę bramki i z bliska nie dał szans Bartoszowi Mrozkowi. Noconia nie powstrzymał ani Michał Gałecki, ani będący tuż obok stoperzy Arkadiusz Jędrych i Grzegorz Janiszewski.

– Gratuluję chłopakom. Taktyka była jasna: mieliśmy bronić dostępu do bramki i szukać tej jednej okazji. Wykorzystał ją Piotrek. Teraz rolą trenera jest, by zawodnicy nie popadli w hurraoptymizm i nie sądzili, że po dwóch sensacyjnych zwycięstwach już wszystko pójdzie łatwo – dodawał prezes Szymczyk.


Zobacz jeszcze: Oj, brakowało „Blaszoka”


Niedzielna – jedna z dwóch w sezonie – konfrontacja II-ligowców z województwa śląskiego była dla gospodarzy dużym wydarzeniem. Bezpośrednią transmisję przeprowadzała TVP Katowice, a kilka minut po końcowym gwizdku w szatni gospodarzy panowały tak chóralne śpiewy, że doskonale wyłapały je ustawione wokół boiska telewizyjne mikrofony.

Kibice GieKSy wtedy mieli już zapewne… wyłączone telewizory. Przeżyli srogi zawód – z gatunku tych, do jakich w ostatnich naznaczonych niepowodzeniami latach mogli już się przyzwyczaić. Porażki Resovii i Łęcznej sprawiły, że katowiczanie mieli szansę powiększyć przewagę nad strefą barażową do 5 punktów, a dojść na dystans „oczka” do liderującego Widzewa. Ale nie wyszło. Tak typowo…

Zaczęło się jednak obiecująco. Już w pierwszych 10 minutach Adrian Błąd mógł uzbierać dwie asysty. Szymon Kiebzak nie zdołał jednak przelobować Mateusza Kosa, a Arkadiusz Jędrych po centrze z rzutu wolnego trafił co prawda do siatki, lecz ze spalonego.

Potem było tylko trudniej – jak wielu rywalom Skry, próbującym przebijać się przez jej obronne zasieki, dowodzonymi przez Adama Mesjasza. W II połowie najpierw padł gol, potem padał… grad, a GKS miał inicjatywę, lecz nie za wiele z niej wynikało. Przy odrobinie szczęścia wyrównać mogli zmiennicy – Zbigniew Wojciechowski i Piotr Kurbiel. Temu pierwszemu brakło odwagi, temu drugiemu – precyzji, podobnie jak Arkadiuszowi Woźniakowi, który główkował po dośrodkowaniu Kacpra Michalskiego. Częstochowianie zaś bardzo groźnie kontrowali, kilkukrotnie zatrudniając Bartosza Mrozka.

W tym roku drużyna Rafała Góraka zdobyła 4 punkty, ani jednego – na wyjeździe. Walka o I ligę będzie orką na ugorze, ale chyba nikt przy Bukowej nie łudził, że będzie inaczej. A jeśli się łudził – to został z tego odarty w Częstochowie. Skra zaś do czołowej szóstki traci 6 punktów, a trzy może uzyskać walkowerem, jeśli po jej myśli zakończy się afera dopingowa w Pogoni Siedlce. Walcząc o utrzymanie częstochowianie wywalczą baraże? Trochę to fantastyka, a trochę matematyka.

Skra Częstochowa – GKS Katowice 1:0 (0:0)

1:0 – Nocoń, 52 min

SKRA: Kos – Napora, Holik, Mesjasz, Gołębiowski – Olejnik, Zalewski – Niedbała (79. Andrzejczak), Nocoń, Kieca (90. Olszewski) – Wolny (90+4. Kazimierowicz). Trener Paweł ŚCIEBURA.

GKS: Mrozek – Michalski, Jędrych, Janiszewski, Dampc (73. Wojciechowski) – Gałecki (80. Bętkowski), Stefanowicz (90. Szwedzik) – Kiebzak, Błąd, Woźniak – Rogalski (60. Kurbiel). Trener Rafał GÓRAK.

Sędziował Jacek Lis (Katowice). Żółte kartki: Mesjasz, Wolny, Olejnik – Janiszewski, Błąd