Skra Częstochowa. Test na dojrzałość

Autor efektownej bramki dla Skry Adam Mesjasz twierdzi, że liczy się przede wszystkim defensywa.


Adam Mesjasz drugi raz z rzędu został ojcem zwycięstwa Skry Częstochowa. Po golu strzelonym w Niepołomicach, gdzie stoper, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego okazał się sprytniejszy od przeciwników i ustalił wynik na 2:1, przyszła bramka w spotkaniu z GKS-em 1962 Jastrzębie. Bomba z rzutu wolnego, wykonanego przez 28-letniego wychowanka Ajaksu Częstochowa, wstrząsnęła rywalami i ustaliła rezultat na 1:0.

– Może w czasach juniorskich zdarzyło się strzelić takiego gola – mówi Adam Mesjasz, autor zwycięskiego trafienia na stadionie w Jastrzębiu-Zdroju. – W dorosłej piłce raczej nie. W ogóle rzadko się zdarzają takie bramki. Akurat w tym meczu się udało i cieszymy się. Nie był to jednak przypadek, bo powiem szczerze, że w przeddzień spotkania ćwiczyłem takie uderzenia i wychodziły. Dlatego gdy po faulu na Szymonie Szymańskim piłka została ustawiona 30 metrów przed bramką jastrzębian to pomyślałem sobie: „spróbuję” i trafiłem. Dzięki temu mamy trzy punkty i wróciliśmy do domu szczęśliwi.

Jesteśmy drużyną, w której grze liczy się przede wszystkim defensywa. Staramy się jak najlepiej grać z tyłu i nie tracić bramek, co jak widać się nam udaje, bo mamy jeden z najlepszych bilansów w naszej lidze. W ośmiu spotkaniach zagraliśmy na zero z tyłu, co jest najważniejsze dla obrońcy, a do tego potrafimy też dodać celny strzał do bramki przeciwnika, tak jak na boisku Jastrzębia i wtedy radość jest pełna. Jesteśmy beniaminkiem, ale nie przestraszyliśmy się zaplecza ekstraklasy. Walczymy w każdym meczu i staramy się zbierać punkty, których po 16 meczach mamy 23.

Za chwilę będziemy mieć koniec rundy jesiennej i choć nie zakładaliśmy, że będziemy mieli aż taki dorobek to jesteśmy z niego zadowoleni, a jednocześnie podbudowani i gotowi do dalszej walki o spokojne utrzymanie.

Praca w obronie

Zadowolony z gry Adama Mesjasza, ale także całej częstochowskiej drużyny był po meczu trener Jakub Dziółka.

– Oczywiście Adam strzelił bardzo ładnego i ważnego dla losów spotkania gola, ale dla mnie istotne jest także to jaką pracę wykonał w obronie – wyjaśnia szkoleniowiec Skry. – A trzeba dodać, że nie weszliśmy w ten mecz zbyt dobrze, bo przez pierwsze kilkanaście minut zostaliśmy zepchnięci do bardzo głębokiej obrony. Wyglądało to tak jakby gospodarzom bardziej zależało.

W takich starciach na styku, w których szansa na przejecie piłki była pół na pół to jastrzębianie przejmowali piłkę i w tym okresie tak naprawdę mieli najlepszą sytuację do strzelenia gola, ale Daniel Rumin spudłował, główkując z 5 metra po rzucie rożnym. Ten jeden raz w grze obronnej daliśmy się zaskoczyć, a Adam Mesjasz był trochę spóźniony. Z biegiem czasu nasza praca w defensywie stawała się jednak coraz lepsza i jej efektem jest „zero z tyłu”.

Wsparcie Szymańskiego

Biorąc pod lupę grę obronną całej drużyny w meczu z GKS-em 1962 Jastrzębie trudno nie zauważyć pracy wykonanej przez Szymona Szymańskiego. Środkowy pomocnik częstochowian kilka razy w swoim polu karnym przecinał zagrania rywali i wyjaśniał podbramkowe sytuacje.



– To wynikało z naszej taktyki i Szymek zrealizował założenia – dodaje trener częstochowian. – Jastrzębianie grali dwójką napastników, którzy po długich podaniach zbiegali do bocznych sektorów boiska więc nasi obrońcy musieli ich tak atakować. Wtedy w opuszczone przez stopera miejsce w polu karnym miał wbiegać środkowy pomocnik i dzięki temu mogliśmy się cieszyć z trzeciej z rzędu wygranej.

Kluczowy mecz

– Myślę, że to był kluczowy dla nas mecz – taki test na dojrzałość w tej lidze, w której przecież jesteśmy beniaminkiem. Zdaliśmy go i poradziliśmy sobie nastawiając się na efektywność, a nie na efektowność gry. Kosztem pięknych akcji osiągnęliśmy cel walcząc kolejny raz ze zdeterminowanym rywalem. Możemy więc w dobrych humorach przygotować się do najbliższych spotkań w środę z Sandecją w Nowym Sączu i w sobotę z Koroną w Kielcach – kończy Jakub Dziółka.


Fot. ks-skra.pl/Natanael Brewczyński