Śląscy giganci zostali w tyle

To była tylko kwestia czasu, choć dla górnośląskich kibiców na pewno nie jest to rzecz miła. Legia zdobyła 15. mistrzostwo, przeskakując w historycznym rankingu Górnika Zabrze i Ruch Chorzów.


Oczywiście nadal to Górny Śląsk pozostaje regionem najbardziej utytułowanym, jeśli chodzi o polski futbol. Mazowsze czy Małopolska swoje sukcesy koncentrują na swoich stolicach: Warszawie i Krakowie, podczas gdy region zogniskowany wokół hut i kopalń „majstry” zdobywał 32 razy w 4 miastach i 5 klubach (Ruch, Górnik, Piast, Szombierki, Polonia Bytom). Do tego dorzucić można jeszcze liczne miejsca na podium zespołów bez mistrzostwa: GKS-u Katowice, AKS-u Chorzów, 1. FC Katowice, GKS-u Tychy, Odry Opole i Odry Wodzisław Śląski).

Kręci się wokół Warszawy

Chlubom Ślązaków było to, że przez wiele, wiele lat nikt w Polsce nie był tak utytułowany jak Górnik Zabrze i Ruch Chorzów. Obie uznane marki najlepsze były dokładnie po 14 razy, dokładając do tego różne inne, liczne osiągnięcia. Przez długi czas nikt nie był w stanie zagrozić tym wielkim firmom. „Niebezpiecznie” zrobiło się na początku XXI wieku, kiedy za czasów Bogusława Cupiała mistrzem kraju seryjnie zostawała Wisła Kraków. „Biała Gwiazda” zatrzymała się jednak na 13 tytułach, ostatni raz ligę wygrywając w 2011 roku.

Od dobrej dekady pewne było to, że Legia nie pójdzie śladami Wisły i w taki kryzys nie popadnie, choć oczywiście także w jej gabinetach dochodziło do różnych zawirowań. Mimo wszystko jednak największym atutem „Wojskowych” pozostaje to, że są klubem ze stolicy Polski, największego miasta, najbardziej modnego, najbogatszego, przyciągającego najwięcej inwestorów i najwięcej uwagi. Nasz kraj jest państwem scentralizowanym, większość aspektów życia kręci się wokół Warszawy, więc nic dziwnego, że tą samą drogą poszła piłka nożna. Zresztą ze świecą szukać kraju, którego stolica nie byłaby futbolową potęgą. Chyba tylko Niemcy nie mają w Berlinie drużyny z prawdziwego zdarzenia, co ma rzecz jasna podłoże głównie historyczne..

Transfery – czyli pobór do wojska

Co więcej, Legia straciła jedynego miejskiego konkurenta, bo Polonia spadła w odmęty niższych lig, przez co obecni mistrzowie stali się hegemonem prawie 2-milionowego miasta i jeszcze liczniejszego Mazowsza. Paradoksalnie jednak zdobycie 15. mistrzostwa i przeskoczenie Ruchu oraz Górnika zajęło legionistom… dużo czasu. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że za poprzedniego systemu Legia była CWKS-em – Centralnym Wojskowym Klubem Sportowym. Co to oznaczało w praktyce, na Śląsku przekonali się doskonale, ponieważ przez wiele lat warszawiacy mogli bez większych kłopotów ściągać najlepszych polskich (i śląskich) piłkarzy pod pretekstem odbycia obowiązkowej służby wojskowej.

Nie wszyscy rzecz jasna chcieli do Legii iść. Mało kto wie, że legenda klubu, pochodzący z Pomorza Kazimierz Deyna, początkowo… przed grą w Legii uciekał, ostatecznie jednak dając się „złapać”. Lucjan Brychczy po odbyciu służby chciał wrócić na Śląsk i zagrać w Górniku, ale ostatecznie musiał zostać w Warszawie, choć po latach raczej już tego nie żałuje. „Wojskowych” udało się uniknąć Gerardowi Cieślikowi, legendzie Ruchu, a to głównie za sprawą silnej reakcji śląskich dygnitarzy komunistycznych. Ernest Pohl takiego szczęścia nie miał, ale po dwóch dubletach w Legii wrócił na Śląsk i został legendą Górnika.

Ktoś teraz może wypomnieć chorzowianom i zabrzanom, że przecież większość swoich sukcesów tak naprawdę święcili „za komuny”, za co wdzięczni mogli być górniczej (w praktyce partyjnej) pomocy. Będzie to oczywiście mało przyjemna prawda (głównie dla Górnika), ale takie to już były czasy, do których lepiej dostosowali się śląscy giganci – którzy podobno płacili także lepiej niż w Legii. „Wojskowi” w czasach komunizmu po tytuł sięgali ledwie 4 razy, co z racji wygodnego z ich punktu widzenia handicapu transferowego poboru wojskowego ma prawo dziwić.

Czas na puchary

To już jednak przeszłość. Ruch i Górnik do czasów swojej świetności prędko nie nawiążą, a Legia w kolejnych latach zapewne będzie dokładać do gabloty kolejne trofea. Obecnie mistrzostw Polski ma 15, choć co bardziej gorliwi kibice warszawskiego klubu liczą sobie jeszcze 16. tytuł – za pamiętny sezon 1992/93, gdy „Wojskowi” dopomogli sobie w sukcesie przekupstwem. PZPN okazał się jednak bezlitosny i odebrał Legii mistrza, UEFA zaś wykluczyła ją z europejskich pucharów.

Tak czy siak warszawiacy już bez cienia wątpliwości mają prawo nazywać się najbardziej utytułowanym polskim klubem.

– Włożyliśmy mnóstwo pracy w to mistrzostwo. Chciałbym podziękować wszystkim zawodnikom, współpracownikom, sztabowi, ludziom, którzy tworzą wspólnie z nami ten klub. To nasz wspólny sukces. Sądzę, że dla każdego wystarczy kawałek z tego tortu – cieszył się trener Czesław Michniewicz, który już spogląda w przód:


Czytaj jeszcze: Emocje się skończyły

– Chciałbym przejść do historii jako trener, który będzie grał wysoko w europejskich pucharach, bo taki jest cel i o tym się cały czas w Legii mówi.

Legia na podium stawała 40 razy. Mistrzem była 15 razy, wicemistrzem 13 razy, a na najniższym stopniu podium sezon kończyła 12 razy.


Na zdjęciu: Raków zremisował z Jagiellonią, więc Legia zdobyła swoje 15. mistrzostwo Polski. Jej piłkarze mają powody do radości.
Fot. Adam Starszynski / PressFocus